Rozdział 7

959 54 136
                                    

Czy sędzia siedzący z córką szefa Nevadzkiej mafii na ławce w parku, jedzący razem lody było normalnym widokiem?

Nie.

Jednak możliwym, ponieważ Chelsey i Reece właśnie to robili.

Dziewczyna lekko się śmiała z opowieści mężczyzny.

— Dlaczego krabik? — zapytała nagle z zachęcającym uśmiechem na twarzy.

— Nie wiem — odparł. — Chciałem, żebyśmy nawet w tym aspekcie nie byli normalną parą. Nie lubię słów "skarbie" czy "kochanie". Mam z tym złe wspomnienia. Wolę cię nazywać w ten właśnie sposób.

Spojrzała mu w oczy i od razu zauważyła, że to nie jest prawda. Może co najwyżej Oficjalna wersja, którą miał raczyć ją za każdym razem, kiedy zadałaby to pytanie.

— Dobrze, ale nie używaj tego za często — odpowiedziała. Nie chciała się z nim kłócić, ale wolała zaznaczyć, że niekoniecznie podoba jej się sposób w jaki ją nazywa.

Wróciła do jedzenia loda. Patrzyła przed siebie i nagle usłyszała słowa:

— Nie mogłem pozwolić byś tak się ze mną pożegnała.

Spojrzała w jego oczy. Lśniły kolorem malachitów, sprawiając, że Chelsey coraz bardziej przepadała. A to był już kolejny krok, przez który zeszła z bezpiecznej ścieżki życia, coraz to bardziej ryzykując.

***

Powrót do domu był bardzo bolesny. Serce rwało się w piersi, jakby należało już do mężczyzny, który właśnie odjeżdżał w przeciwną stronę.

A może naprawdę już należało? Może od pierwszego spojrzenia należało do niego?

Wchodząc do domu miała łzy w oczach. Tak bardzo chciała z nim być. Tak bardzo pragnęła spędzić z nim więcej czasu.

— Dziadku — powiedziała, pociągając nosem. Otarła wierzchem dłoni łzy z policzków. — Co  jeszcze tu robisz?

— Ach, pilnuję żebyś nie płakała — wypalił. — Masz kogoś?

Musiała chwilę się zastanowić nad pytaniem, które jej zadał.

— Chyba tak.

Ponownie pociągnęła nosem. Przed oczami pojawił jej się Reece, a dokładniej jego oczy, które tak uwielbiała.

— Jak to chyba? Zaraz pójdziesz do swojego pokoju i postawisz sprawę jasno. Spotkanie jutro. Najlepiej wieczorem. Późnym — zaznaczył. — Dowiesz się wszystkiego i jeśli będziesz pewna, powiesz kim jest. Jasne?

Lekko pokiwała głową.

— Z przekonaniem — zaśmiał się dziadek. — Chelsey. — Zwrócił ponownie jej uwagę na siebie. — Obiecałaś, że będziesz szczęśliwa. Masz to zrobić.

Uśmiechnęła się lekko, a następnie ruszyła do swojego pokoju.

Kolejny raz tego dnia rzuciła się na łóżko. Poprawiła nogawki dresu, które podniosły się po łydkach do góry.

Chwilę uspokoiła swoje zszargane nerwy i podniosła telefon.

Wybrała odpowiedni numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

— Mógłbym spytać czy już się stęskniłaś, ale wyszedłbym na hipokrytę, ponieważ sam chciałem wybrać twój numer.

— Spotkajmy się jutro. Muszę Ci wytłumaczyć kilka kwestii i musimy szczerze porozmawiać co z nami dalej będzie.

— Wiesz, że ja Cię nie puszczę? — zapytał po chwili milczenia.

Z oczu Chelsey pociekły łzy. Była taka szczęśliwa, a jednocześnie czuła wewnątrz siebie, że nie może.

T.E.M.I.D.A. |18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz