Rozdział 16

605 37 22
                                    

Dosłownie chwilę po jej słowach, niedaleko zaryczały silniki. 

Był to dźwięk, który Chelsey przyjęła jako wybawienie.

Jej rodzina już tu była i mogli ją uratować.

Oczywiście nie było dla niej zdziwieniem kiedy przy jej gardle pojawił się nóż.

Szczerze mówiąc, jeszcze chwilę wcześniej zastanawiała się czy napastnicy są choć trochę kreatywni, ale teraz mogła śmiało stwierdzić, że absolutnie nie.

Ruszyli w stronę pojazdu, ale wtedy zaczął się ostrzał. 

Chelsey chciała się jakoś wyrwać by było prościej ich zabić, a żeby ona mogła spokojnie wrócić do domu.

Jej celem na teraz było dotarcie w bezpieczne miejsce. Następnie musiała pomyśleć nad przełożeniem ślubu albo może nawet jego odwołanie.

Ostatecznie umarła jej matka. Wypadało ją pochować, przeprowadzić chociaż miesięczną żałobę.

Z zamyślenia wyrwało ją nagłe szarpnięcie. Ponownie zaczęła się miotać w silnych ramionach. Jednak mężczyzna stojący za nią był zbyt zręczny, by mogła cokolwiek wymyśleć. Czuł się bezkarny. Osłaniał się ciałem córki Bossa i stał się zbyt pewny siebie. Obok nich latały pociski, ale żaden skierowany w jego stronę. Lidzie jej ojca bali się o nią i dobrze o tym wiedziała.

Za to dziadek, jako typowy szachista, wykorzystał tą słabość. 

Chelsey widziała go tylko kątem oka i zdawało jej się, że świat nagle się zatrzymał. Tylko ten pocisk wystrzelony z jego pistoletu, leciał ciągle.

Trafił w ramię, którym obleśny mężczyzna trzymał nóż. Automatycznie Chelsey pochyliła głowę w przód i uderzyła potylicą w jego nos. Podeszwa czerwonego buta wbiła się prosto w męską stopę.

Następnie pochyliła się w przód i ruszyła biegiem w stronę ojca.

Rozłożył ramiona, w które wpadła. Już po chwili tama puściła. Adrenalina przestała płynąć jej żyłami, sprawiając, że zaczęła mieć dość.

Dość tego, że jej matka nie żyje.

Dość tego, że ktoś próbował ją porwać.

Dość tego, że niedługo miała wziąć ślub z mężczyzną, którego nie kochała.

Płakała w jego ramię, a on trzymał ją przy sobie tak mocno, jak tylko się dało.

— Tato, mam tak dość — wykrzyczał w jego pierś.

Czuła, że nie może absolutnie nic zrobić by zmienić swój los.

Wszystko toczyło się tak, jak chciał drugi człowiek. Jak chciała dla niej matka.

Te wnioski wyciągnęła już jakiś czas temu. 

To ona kazała jej jeździć do dziadka, który z jej polecenia był dla jej ostry. To ona znalazła dla niej męża.

— Gdzie jest mama?

Nawet nie zaprotestowała, jak to miała w zwyczaju, że to nie jej mama.

Zamiast odpowiedzieć z jej ust wydobył się jeszcze gorszy szloch. 

Kiedy zrozumiał, jego serce pękło.

Kochał ją mimo, że była wredna. Była potworem, opętanym przez diabła, w ciele kobiety. Ale spędził z nią prawie całe życie. Zdążył ją pokochać, przywyknąć do niej, zaufać…

Pierwsze spotkanie odbyło się na ich ślubie. Zakochał się w niej już wtedy.

— Znajdźcie ciało mojej żony — wydał rozkaz swoim ludziom, którzy właśnie wpychali do bagażnika ostatniego z mężczyzn.

T.E.M.I.D.A. |18+ ZAKOŃCZONEOù les histoires vivent. Découvrez maintenant