Rozdział 6

1K 54 39
                                    

Restauracja była dla bogatych ludzi, dlatego też Chelsey postanowiła założyć bordową suknię.

Wiedziała, że wygląda cudnie, oczywiście bez zbędnego samouwielbienia.

Jej włosy spływały lekko po ramionach, a lekki makijaż podkreślał urodę.

Wsunęła na nogi buty i wyprostowała się.

Wyszła z domu zarzucając na ramiona czarne futro.

Wsiadła do swojego samochodu, który prawdopodobnie został przyprowadzony prawie pod same drzwi, przez któregoś z ochroniarzy i wyjechała z posesji.

Na GPS ustawiła adres, tak by nie przegapić odpowiedniego miejsca.

Kiedy urządzenie wskazało, że jest na miejscu, zaparkowała uważnie samochód. Ten manewr nigdy jej nie wychodził i musiała bardzo się skupić na wykonywaniu go.

Otworzyła drzwi i wystawiła nogi odziane w białe trampki na zewnątrz pojazdu. Zrzuciła je ze stóp i założyła szpilki.

Poprawiła włosy i wzięła głęboki wdech.

Była gotowa, a nawet jeśli nie, to musiała zmierzyć się z mężczyzną o przeszywającym spojrzeniu, który wywoływał u niej zbyt piękne uczucia, by były prawdziwe.

Wchodząc do ciepłego budynku, lekko sapnęła.

Na dworze o tej porze było już bardzo zimno. Dziewczyna poczuła na policzkach szczypanie. Tak bardzo przypominało jej to ból po uderzeniu otwartą ręką, który w swoim życiu poczuła już za dużo razy. Nie chciała by oznaka słabości, pod oznaką łez, pokazała się światu.

Zamrugała szybko, łapiąc płytkie oddechy.

Odwróciła się i wyszła. Nie potrafiła tam wejść. Tik nerwowy właśnie dał o sobie znać. Powieki zaczęły same się zamykać, a nieprzyjemne uczucie sprawiło, że łez pojawiło się więcej.

Nie wiedziała czy to wszystko dookoła zaczęło ją przerastać, czy to ona stawała się mniejsza.

Stała pod drzwiami do restauracji oparta o poręcz i czekała. Musiała się uspokoić.

- Jeszcze nic Ci nie powiedziałem, a ty już płaczesz?

Chelsey podniosła spojrzenie na twarz mężczyzny, z ust którego wypłynęły te słowa.

- Nie, to tylko - zaczęła, lekko zagubiona. To ona była spóźniona, a jak się okazało, to Reece spóźnił się bardziej. - Nie płaczę z twojego powodu - zaczęła na nowo. - Po prostu - wciągnęła powietrze. - Zostańmy na dworze. Restauracja to nie najlepsze miejsce na rozmowy prywatne.

- Skoro tak uważasz - odpowiedział spokojnym tonem. - Chodźmy więc do parku. Jest niedaleko i będziemy mieli gdzie usiąść.

- Idealnie - odparła, lekko wzdychając, by uspokoić oddech.

Ruszyli w ciszy w stronę w parku jednak dziewczyna nagle stanęła.

- Co się stało, Chelsey? - zapytał, a dziewczyna lekko się odwróciła. Jej imię w jego ustach brzmiało tak odwrotnie w porównaniu do ojca.

Gdyby mogła właśnie w tamtym momencie padłaby na ziemię i zaczęła płakać. Podniosła wzrok w niebo, prosiła o siły. Nic innego nie było jej wtedy potrzebne.

- Chelsey - ponowił. Jej zachowanie trochę go wystraszyło.

- Chodźmy na chwilę do mojego samochodu. Muszę zmienić buty - spojrzała w dół na wspomnianą część ubrania.

Ruszyli więc na parking, a kiedy stanęli blisko czarnego pojazdu, wyciągnęła z drobnej kopertówki klucze do samochodu.

Otworzyła bagażnik by wyjąć z niego worek z zapasowymi ubraniami.

- Wyjmij mi buty. Leżą na przednim siedzeniu. I chodź. Wracamy do środka - zarządziła.

Zdziwiony mężczyzna tylko lekko pokiwał głową.

Zamknęła auto i ruszyli w stronę nowoczesnego budynku. Reece zdecydowanie czuł się zagubiony. Nie wiedział o co chodzi tej pięknej kobiecie.

Natomiast Chelsey dobrze wiedziała co robi. Czy on naprawdę myślał, że będzie chodziła w sukni i szpilkach po parku?

Nie, zdecydowanie wolała oszczędzić sobie tego okrucieństwa.

Ruszyła prosto do damskiej łazienki. Wzięła od mężczyzny buty i ubrania, aby w następnej chwili zostawić go przed drzwiami. Całkowicie zdziwionego, lekko przestraszonego i cholernie podniecającego. Przynajmniej ją.

Stanęła przed lustrem.

Zrzuciła z siebie sukienkę i pochyliła się by zmyć makijaż.

- Proszę nie wchodzić - usłyszała głos Reecy, a następnie odgłos otwieranych drzwi. Spojrzała z paniką w tamtą stronę jednak zobaczyła tylko plecy swojego mężczyzny.

Swojego?!

Czy ona naprawdę tak pomyślała?
Odpowiedź brzmi tak.
Czy powinna była tak myśleć?
Chyba nie.

Zamknął drzwi tuż przed nosem kobiety. Odwrócił się przede do Chelsey i głośno wciągnął powietrze.

Dziewczyna stała przed nim w samej bordowej bieliźnie.

Podniosła rękę i przedramieniem zasłoniła swoje piersi.

Wzrokiem wrócił do jej twarzy. Policzki były ślicznie zarumienione, a wargi lekko rozchylone.

Spuściła lekko głowę, pozwalając by włosy opadły na jej rozgrzane policzki. Chciała dla siebie choć trochę prywatności.

Czuła, że Reece nadal patrzy na jej twarz pomimo, że była ukryta za lekko białymi kosmykami.

Odwróciła się bokiem do niego, stając przodem do lustra.

Usłyszała kilka powolnych kroków, a następnie poczuła za sobą jego obecność.

Działał na nią niczym magnes. Przyciągał i elektryzował, czym pobudzał każdą możliwą komórkę ciała.

- Czemu się wstydzisz? - zapytał, dotykając nosem skórę tuż za uchem.

Przeszył ją prąd. Przyjemny, lekki i uzależniający, przez co chciała więcej.

- Opuść rękę - wyszeptał zmysłowo wprost do jej ucha.

Znowu przeszedł ją prąd. Ten sam co chwilę wcześniej, ale tym razem o wiele intensywniejszy.

- A następnie podnieś wzrok.

Rozkaz.
Tak, to zdecydowanie był rozkaz, którego Chelsey nie potrafiła, nie wykonać.

Podniosła głowę, a dopiero po chwili otworzyła oczy.

Spojrzenie o intensywnej zieleni spotkało się w odbiciu lustra z ponuro niebieskim.

- Jesteś piękna. - Opuszkami palców przeciągnął po jej żebrach. Chelsey spojrzała na to miejsce w lustrze.

Serce zaczęło szybciej bić, a w pomieszczeniu zrobiło się gorąco. Jego skóra złączona z jej, wyglądała nieziemsko. Podniecenie co chwilę na nowo wybuchało w jej ciele.

Spojrzała znowu w jego oczy. Pełne optymizmu, radości i obietnicy zatopionej w oceanie spojrzenia.

- Co wy tam robicie? Pospieszcie się - do ich uszu dotarł krzyk jakiejś pani.

- Reece, muszę się ubrać - powiedziała, jakby samemu chciała przekonać samą siebie, że to co zaczęli przed chwilą, nie ma prawa się skończyć.

- Dobrze, krabiku. Ubierz się - lekki uśmiech pojawił się na jej ustach.

- Stań na wprost drzwi i nie waż się podglądać, inaczej więcej się nie spotkamy - uprzedziła, wiedząc, że ten szantaż zadziała.

Niechętnie wykonał jej polecenie, ale mimo wszystko, wolał nie ryzykować.

Wiedział, że jest wyjątkowa, jedyna, najcudowniejsza.

A co najważniejsze, była na wyciągnięcie jego ręki.

***

Jak wrażenia?

Miłego dnia

Całuski <3

T.E.M.I.D.A. |18+ ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now