Rozdział 32

450 29 23
                                    

— Żebyś mogła od niego uciec musi dać Ci rozwód — powiedziała Laurel, robiąc Chelsey dokładny i mocny makijaż.

— Rozwód — prychnęła blondynka, nie wierząc w te słowa.

— No tak, rozwód — potwierdziła, delikatnie stukając jej nos pędzlem z pudrem. Uśmiechnęła się do siedzącej dziewczyny i kontynuowała. — A żeby dał Ci rozwód  musisz go wkurzyć. A co go wkurzy? — zapytała, nadal lekko się uśmiechając.

Była zadowolona z samej siebie. Wymyśliła ten plan, a biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, ten był najbezpieczniejszy.

— Nie wiem — odpowiedziała Chel, wzruszając ramionami.

— No pomyśl, nie możesz być aż tak głupiutka – naciskała.

— To, że powiem mu nie? Już próbowałam, nie dał mi tego świstka.

— Och, Chelsey. W dobrą stronę idziesz, ale mimo wszystko, to jeszcze nie to — odpowiedziała spokojnie kobieta z kasztanowymi kosmykami.

— No to powiedz mi, a nie bawisz się w zgadywanki. — Wkurzony ton dziewczyny rozniósł się po pomieszczeniu.

— No dobrze. Ale siedź i proszę, nie wstawaj — poprosiła błagalnie. Blondynka lekko kiwnęła głową, zdając sobie sprawę, że jej wybuch nie był potrzebny. — Musisz go zdradzić i wiem, że to nie będzie dla ciebie proste, ale to jedyne wyjście.

— On mnie wtedy zabije — niemal pisnęła, próbując wstać z nadmiaru emocji, które wybuchły w jej ciele. Laurel chwyciła ją za ramię i pociągnęła w dół, by blondynka siedziała.

— Nie może, musi dać Ci rozwód. To prawo mafijne — oznajmiła, ciężko wzdycając. — Posłuchaj mnie uważnie — zrobiła krótką przerwę aby kucnąć przed nią na podłodze i spojrzeć w niebieskie oczy. — Jeśli nie wpadniesz w panikę, wszystko potoczy się tak jak my chcemy. Z resztą Reece o wszystko zadba. Co prawda nie kontaktowałam się z nim, ale on jest bystry. Domyśli się — pocieszała ją.

— Czemu Reece? — zapytała Chel, marszcząc brwi.

— A, bo Ty nic nie wiesz — wykrzyknęła brunetka, wstając, a na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech, mówiący: "zaraz wszystko ci wypaplam". — Reece oprócz bycia sędzią, pracuje na takim samym stanowisku, ale dla mafii. Rozstrzyga wewnętrzne spory. To on wyda dla ciebie wyrok — szczebiotała podekscytowana.

— Boże, to jest takie skomplikowane — jęknęła, opierając twarz na dłoniach, za co zarobiła uderzenie w potylicę. — Ał — syknęła. — Czemu mnie bijesz i czemu, cholera, nic nie wiedziałam?

— Popsujesz makijaż — syknęła, ofpowiadając na jej pierwsze pytanie. — A o to nie pytaj mnie, tylko siebie — odparła, wprowadzając ostatnie poprawki przy wyglądzie Chelsey. — Dobra, zakładaj kieckę i lecimy.

***

Kiedy blondynka założyła sukienkę, straciła wiarę, że cokolwiek się uda.

Jej ciało wyglądało jak siedem nieszczęść. W niektórych miejscach sine, a w innych podrapane.

— Chel, nie patrz w lustro. Wiem, że widzisz w sobie tylko to co najgorsze, ale wyglądasz świetnie — przekonywała ją. — Twoja skóra nabrała blasku, dzięki balsamowi. A ta bordowa sukienka podkreśla twoją urodę.

Młodsza kobieta posłuchała rady starszej i odwróciła się plecami do lustra. Przymknęła oczy i walczyła sama ze sobą by się nie rozpłakać.

— Wdech i wydech — poleciła. — Plan jest bardzo prosty, Chelsey. Tylko się go trzymaj.

Kiedy to powiedziała, odwróciła się do niej plecami i ruszyła.

A chelsey pomimo nie chęci, musiała również podążyć jej śladem.

Schodząc po schodach, czuła niepokój. Ta utrata, choć częściowego, bezpieczeństwa, sprawiła, że czuła się o wiele gorzej, niż pół godziny wcześniej.

— Hej, skarbie — zagruchała Laurel, nachylając się do ucha jakiegoś mężczyzny. Pocałowała jego policzek i po chwili wyprostowała się. — Jedziemy do klubu. Jak będziemy was potrzebować, zadzwonimy — oznajmiła, a następnie ma nic nie czekając ruszyła do drzwi. Chelsey też skierowała swoje kroki do drzwi, ale nogi zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa.

Ostatni raz na dworze była wtedy, kiedy byli na balu. Miesiąc nie wychodziła z tego piekła. Miesiąc te ściany tłumiły jej krzyki. A teraz stała przed drzwiami ze świadomością, że nie może po prostu przez nie wybiec i uciec. Może i był to pierwszy element jej konspiracji i odzyskania wolności, ale do tego było jeszcze dużo drogi, a ona chciała by ten koszmar skończył się już.

Laurel odwróciła się w stronę młodszej koleżanki, a kiedy zauważyła, że ta ledwo idzie, podeszła do niej i objęła ją ramieniem.

— Będziesz cudownie, Chelsey. Przyda Ci się takie wyjście — wykrzyczała, tak by mężczyźni siedzący w salonie ją usłyszeli.

Już po chwili na końcu korytarza pojawił się mąż Chelsey.

Skyler spojrzał wymownie na swoją żonę, nakazując jej powrót.

— Nie pozwoliłem jej odejść, jak chcesz, idź sama, Yasmin — powiedział ostrym torem.

— Och, nie przesadzaj — z nikąd pojawił się drugi mężczyzna. — Niech idą, jak skończymy, dołączymy do nich — zaproponował, a następnie szybko dodał. — Idźcie, bawcie się dobrze.

Laurel kiwnęła głową i posłała całusa w powietrze.

— Kto to był? — zapytała Chelsey, wsiadając do samochodu.

— Nie wiem — mruknęła szatynka w odpowiedzi. — Jakiś wierny piesek, który jest na każde moje zawołanie. Ale to dobrze, dzięki niemu nasz plan wypali.

***

Jak podoba się wam nowa okładka?

Miłego dnia

Całuski

T.E.M.I.D.A. |18+ ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now