1. Wiadomość

6.2K 130 64
                                    


Siedzę sztywno w czerwonym fotelu. 

Wybrałam pierwszy z brzegu na samej górze, aby móc dyskretnie się ulotnić, gdy ogłoszą wyniki. Nie chcę, aby ktokolwiek dostrzegł rozczarowanie na mojej twarzy, gdy dostąpię porażki. Kolejny kop w dupę. Bo czemu nie? Przecież jeszcze żyję, więc przetrwam, choćby płacząc jak dwulatek.

Rażą mnie reflektory ponad sceną teatru. Z tyłu jest czarna kotara, na której wyświetla się obraz z projektora zawieszonego gdzieś za moimi plecami. Z przerażeniem patrzę na srebrny napis: Kuźnia Literacka Stelmana. Obrabia się w niej wiele wartościowych rzeczy od wartościowych ludzi. Dużo wartościowszych niż ja.

Rozbrzmiała muzyka, a starszy mężczyzna wyszedł na scenę. Ma platynowe włosy elegancko zaczesane do tyłu i szary garnitur, od którego aż bije aura pierdolonego bogactwa. Gdy stanął przed mikrofonem, uśmiechnął się idealnie białymi zębami i rozłożył ręce na boki, a jego charyzmatyczny głos poniósł się echem po całej sali.

– Witajcie, moi drodzy! Cieszę się niezmiernie, że udało się wam dotrzeć na otwarcie Trzeciej Kuźni Literackiej Stalmana! Jakby ktoś nie wiedział, Stelman to ja!

Po sali poniosły się śmiechy. Oczywiście, że wszyscy o tym wiedzą. Antoni Stelman jest królem wydawniczego świata. Każdy autor marzy o tym, aby coś wydać, cokolwiek, byle tylko pod znakiem platynowej gwiazdy z czerwoną literą „K" w środku. 

Na jego imperium składają się redakcje, biura tłumaczy, drukarnie, studia fotograficzne, najlepsza firma marketingowa w kraju oraz kancelaria adwokacka obsługująca wszystkich Kuźniowiczów albo jak to mawia sam Stelman... gwiazdki sypiące pomysłami na najlepszą historię.

Mocniej wbiłam plecy w fotel, chcąc stopić się z materiałem. A najlepiej po prostu zniknąć. Boję się patrzeć na ludzi siedzących we wszystkich rzędach dookoła. Ktoś z nich zgarnie dziś życiową szansę, podczas gdy ja wrócę do trzydziestometrowej klitki, którą niektórzy nazywają mieszkaniem na wynajem i wysmarkam tonę chusteczek, żaląc się na swój los Monroe mającej wątpliwy zaszczyt współdzielenia ze mną tej przestrzeni. 

A jeśli już mowa o Monroe... TO WSZYSTKO JEJ WINA! W ogóle nie powinno mnie tu być. Wcale się na to nie pisałam. Nie przeżyję kolejnego upokorzenia... nie, gdy wciąż przeżywałam poprzednie.


DWA MIESIĄCE WCZEŚNIEJ

Przewróciłam się na bok już milionowy raz tej nocy. Czuję się jak księżniczka na ziarnku grochu, tyle tylko, że nie jestem żądną księżniczką. Pod materacem jednak na pewno leży mnóstwo twardego grochu i dlatego nie mogę znaleźć sobie wygodnej pozycji. 

Wyciągnęłam ramiona ponad kołdrę i sięgnęłam po telefon. Na ekranie wyświetliła się godzina 2:15. Może być. Otworzyłam okienko konwersacji i napisałam wiadomość.

Emily: Nie mogę spać

Nie czekałam długo na odpowiedź. Mon jest tym typem człowieka, który nie kładzie się wcześniej niż o trzeciej. Prawie codziennie zarywa nocki nad projektami, twierdząc, że wtedy ma najlepszą wenę. Nie dziwię się jej. Gdy sama wpadam w trans robienia czegoś, tracę kontakt z rzeczywistością. A tym bardziej z zegarem.

Monroe: Titanic dalej tonie?

Emily: On już jest wrakiem na dnie morza! 😭 Tyle że ja dalej w nim siedzę

Monroe: To szukaj szalupy i wypływaj na powierzchnię ✊

Emily: Gdybym tylko wiedziała, jak...

Monroe: Idź za smrodem intuicji ❤️

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz