4. Audiencja

1.9K 77 13
                                    


Znów poparzyłam sobie język. 

Chyba już zawsze będzie mi to przypominać poranek w domu diabła. Całą niedzielę spałam. Obudziłam się późnym popołudniem, aby się wykąpać i coś zjeść, a potem spałam do wieczora aż wróciła Monroe. Opchałyśmy się pizzą, a ja opowiedziałam jej jak wyglądało Otwarcie. 

Nie potrafiłam przyznać się, co stało się po jego zakończeniu. Powiedziałam, że rozbiłam sobie kolana, gdy przewróciłam się w drodze powrotnej, co wcale nie jest kłamstwem. Nie wyznałam jednak, że przespałam się z przypadkowym kolesiem. Czuję się przez to paskudnie, ale sama jeszcze tego nie przetrawiłam. Powiem jej, jak rany się zasklepią. Może wtedy jego imię przejdzie mi przez gardło? Póki co chcę zapomnieć. 

Zacisnęłam mocniej kubek kawy i przekroczyłam próg sali. Biurko jest puste, czyli wykładowcy jeszcze nie ma. Naprzeciw piętrzą się siedzenia, każdy rząd jest wyżej od poprzedniego. Spośród kilkudziesięciu mniej lub bardziej znanych mi twarzy, wyłapałam te, które lubię najbardziej i weszłam na górę. 

Wcisnęłam się obok wysokiej i postawnej Dali, której blond kucyk jak zawsze wisi na grubej gumce z kokardką. Poznałam ją na pierwszym roku, gdy razem obgryzałyśmy paznokcie przed sesją i jakoś tak naturalnie zaczęłyśmy trzymać się razem. Widocznie obgryzione skórki łączą ludzi lepiej niż przysięga krwi. A może to stres? Jedno z dwóch. 

Zaraz za nią siedzi Matthias, ale jest obrócony do nas plecami i rozmawia z jakimś kolegą. Nie pamiętam imienia, ogólnie niezbyt kojarzę większość ze swojego rocznika. Na początku drugiego roku, doszło wielu nowych studentów, a czym bliżej końca tym więcej ich odpada.  Egzaminowe przesiewanie trwa w najlepsze. Obym ja jakoś prześlizgnęła się na ostatni rok. 

– Jak tam weekend? – spytała Dalia. 

Jej głos jest bardzo cichy i szemrzący, przez co na początku znajomości ciężko było mi ją usłyszeć. Z czasem się przyzwyczaiłam, ale to nie oznacza, że wiem jak odpowiedzieć na to pytanie.

– Byłam na przyjęciu. Mon zgłosiła mnie do Kuźni Literackiej i tak się jakoś złożyło, że... no wiesz... – przełknęłam ślinę, bojąc się, że jeśli wypowiem te słowa na głos, okażą się nieprawdziwe – tak jakby ją wygrałam.

– O kurczaki, gratuluję! 

Dalia nigdy nie przeklina. Używa zamienników, przez co jest niesamowicie urocza i chyba dlatego, choć jest o rok ode mnie starsza, widzę w niej swoją młodszą siostrę. Z Mon jest odwrotnie, pozwalam jej zachowywać się jak starsza, choć jesteśmy w tym samym wieku. 

Jakoś zawsze lawiruję pośrodku swoich przyjaciółek i wcale nie chodzi o wiek. Po prostu nie jestem tak szalona jak Monroe, ale też nie tak ułożona jak Dalia. Co potwierdziło się w ten weekend... Brr... aż mnie ciarki przeszły.

– Dzięki – znów upiłam kawy, patrząc, czy wykładowca zmierza już do sali, czy jednak możemy liczyć na dodatkowe 10 minut przerwy.

– A co to ta Kuźnia?

– Program dla talentów literackich – oparłam lakonicznie, ale szybko się zreflektowałam – Wydadzą moją książkę.

– Napisałaś książkę? – oczy jej się zaświeciły, na co aż sama się uśmiechnęłam.

To jedyne, co podtrzymuje mnie na duchu. Choć byłam zła na Mon za zgłoszenie mnie do programu bez mojej wiedzy, teraz jestem jej za to wdzięczna. Miała rację, że sama nigdy bym się na to nie odważyła. Moja pewność siebie została w ostatnich miesiącach przejechana buldożerem, więc myśl, że jury uznało mój tekst za warty wydania nieco mnie podbudował.

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz