Dinozaury.
To słowo padło w czarnym Porsche zbyt wiele razy, ale słuchałam ciekawostek Alana z zainteresowaniem, zdając pytania, na które otrzymywałam zbyt szczegółowe jak na czterolatka odpowiedzi. W sumie jednak ciężko się dziwić, bo oając ojca pokoju Aleksandra Blair, byłoby dziwne jakby nie wyrósł co najmniej na Einstein'a.
Po wyczerpującym wykładzie o tyranozaurach, chłopiec w końcu zasnął, a śpiący okazał się jeszcze większym słodziakiem niż ożywiony. U nich to chyba rodzinne. O czym ja, do cholery w ogóle myślę?!
– Dziękuję, że zajęłaś się Alanem – powiedział Aleks.
– Nie masz za co. Dobrze się bawiłam.
To prawda, którą właśnie odkryłam. Zabawa z Alanem była mi bardziej potrzebna niż jemu. Tak jak wyjazd nad morze i niewdzięczne szorowanie podług w barze. Przypomniało mi to, jak wielkie mam szczęście w życiu.
Zostałam wychowana przez kochających rodziców. Mam brata, który choć wkurza mnie jak nikt inny to gdybym zadzwoniła do niego w nocy z prośbą o pomoc, gnałby na złamanie karku, łamiąc wszystkie przepisy ruchu drogowego. I mam przyjaciół. Mocno walniętych, ale z każdym dniem wykradają dla siebie coraz większy obszar mojego serca. Naprawdę mogłam mieć gorzej.
– Jak tak dalej pójdzie, w przyszłości Alan bez trudu będzie skradał kobiece serca.
– Już nie mogę się doczekać.
Zachichotałam na widok jego zbolałej miny. Chyba nie raz już o tym myślał i sama wizja syna jako nastolatka wywołuje u niego migrenę.
– Ale naprawdę jestem wdzięczny. Niestety, sam nie mogę poświęcić mu tyle czasu, ile potrzebuje i pewnie dlatego tak cię polubił.
Nie potrafię stwierdzić, czy mnie polubił czy nie, ale jeśli tak to całkiem fajne uczucie. Takie niewinne, a do tej pory nigdy nawet nie zastanawiałam się, czy lubię dzieci. Zresztą co co za pytanie? Lubić to można pizzę z ananasem.
Dzieci to nie jest przecież jakiś odrębny gatunek. Mówić, że się ich nie lubi, znaczy przecież tyle samo, co nie lubić ludzi, a czy można od tak skreślić gigantyczną część populacji, bo co? Bo płaczą i są marudne? Zajeżdża dyskryminacją. Przecież jakby ktoś powiedział, że nie lubi kobiet to zaraz dostałby w twarz wielkim transparentem z napisem: seksizm. Ale jak dzieci to luz, nie ma problemu.
Dziwnie tak dawać innym wymagania wiekowe co do lubienia. Coś na zasadzie: polubię cię, ale dopiero jak przekroczysz osiemnastkę. Bez sensu. Można to chyba jakoś lepiej nazwać? Nie czuć się dobrze w towarzystwie dzieci czy nie umieć się z nimi obchodzić, ale nielubienie jest jakieś takie krzywdzące.
– Emily?
– Tak?
– Często zdarza ci się odpłynąć myślami, prawda?
– Eee... a mówiłeś coś?
Delikatnie pokręcił głową. Czasem mam wrażenie, że wymuszam na nim uruchomienie jakiś dodatkowych pokładów cierpliwości. Aż dziw, że potrafi być taki spokojny w obejściu ze mną. Na jego miejscu dawno wybuchłabym z irytacji.
– Mówiłem o naszej niani. To cudowna kobieta i bardzo się o niego troszczy, ale to starsza pani i w oczach Alana jest bardziej jak babcia.
– Babcie są super. Uwielbiałam, gdy moja zabierała mnie Yamaha'ą na burgery.
– Yamaha'ą? – uniósł brwi, zerkając na mnie kątem oka.
– No, bo mama nie pozwalała mi wsiadać na Harley'a.
CZYTASZ
Buty do spierdalania
HumorNikt nie mówił, że dorosłość będzie prosta, ale rzeczywistość potrafi uderzyć w twarz bardziej niż ktokolwiek się spodziewał. Szczególnie, jeśli jesteś niezdarną panikarą z nosem w książkach. Emily miała ułożone życie: opiekuńczego chłopaka, wynaję...