12. Twarz i nazwisko

1.1K 56 12
                                    


Dinozaury.

To słowo padło w czarnym Porsche zbyt wiele razy, ale słuchałam ciekawostek Alana z zainteresowaniem, zdając pytania, na które otrzymywałam zbyt szczegółowe jak na czterolatka odpowiedzi. W sumie jednak ciężko się dziwić, bo oając ojca pokoju Aleksandra Blair, byłoby dziwne jakby nie wyrósł co najmniej na Einstein'a. 

Po wyczerpującym wykładzie o tyranozaurach, chłopiec w końcu zasnął, a śpiący okazał się jeszcze większym słodziakiem niż ożywiony. U nich to chyba rodzinne. O czym ja, do cholery w ogóle myślę?!

– Dziękuję, że zajęłaś się Alanem – powiedział Aleks.

– Nie masz za co. Dobrze się bawiłam.

To prawda, którą właśnie odkryłam. Zabawa z Alanem była mi bardziej potrzebna niż jemu. Tak jak wyjazd nad morze i niewdzięczne szorowanie podług w barze. Przypomniało mi to, jak wielkie mam szczęście w życiu.

Zostałam wychowana przez kochających rodziców. Mam brata, który choć wkurza mnie jak nikt inny to gdybym zadzwoniła do niego w nocy z prośbą o pomoc, gnałby na złamanie karku, łamiąc wszystkie przepisy ruchu drogowego. I mam przyjaciół. Mocno walniętych, ale z każdym dniem wykradają dla siebie coraz większy obszar mojego serca. Naprawdę mogłam mieć gorzej. 

– Jak tak dalej pójdzie, w przyszłości Alan bez trudu będzie skradał kobiece serca.

– Już nie mogę się doczekać.

Zachichotałam na widok jego zbolałej miny. Chyba nie raz już o tym myślał i sama wizja syna jako nastolatka wywołuje u niego migrenę.

– Ale naprawdę jestem wdzięczny. Niestety, sam nie mogę poświęcić mu tyle czasu, ile potrzebuje i pewnie dlatego tak cię polubił.

Nie potrafię stwierdzić, czy mnie polubił czy nie, ale jeśli tak to całkiem fajne uczucie. Takie niewinne, a do tej pory nigdy nawet nie zastanawiałam się, czy lubię dzieci. Zresztą co co za pytanie?  Lubić to można pizzę z ananasem. 

Dzieci to nie jest przecież jakiś odrębny gatunek. Mówić, że się ich nie lubi, znaczy przecież tyle samo, co nie lubić ludzi, a czy można od tak skreślić gigantyczną część populacji, bo co? Bo płaczą i są marudne? Zajeżdża dyskryminacją. Przecież jakby ktoś powiedział, że nie lubi kobiet to zaraz dostałby w twarz wielkim transparentem z napisem: seksizm. Ale jak dzieci to luz, nie ma problemu. 

Dziwnie tak dawać innym wymagania wiekowe co do lubienia. Coś na zasadzie: polubię cię, ale dopiero jak przekroczysz osiemnastkę. Bez sensu. Można to chyba jakoś lepiej nazwać? Nie czuć się dobrze w towarzystwie dzieci czy nie umieć się z nimi obchodzić, ale nielubienie jest jakieś takie krzywdzące.

– Emily?

– Tak?

– Często zdarza ci się odpłynąć myślami, prawda?

– Eee... a mówiłeś coś?

Delikatnie pokręcił głową. Czasem mam wrażenie, że wymuszam na nim uruchomienie jakiś dodatkowych pokładów cierpliwości. Aż dziw, że potrafi być taki spokojny w obejściu ze mną. Na jego miejscu dawno wybuchłabym z irytacji.

– Mówiłem o naszej niani. To cudowna kobieta i bardzo się o niego troszczy, ale to starsza pani i w oczach Alana jest bardziej jak babcia.

– Babcie są super. Uwielbiałam, gdy moja zabierała mnie Yamaha'ą na burgery.

– Yamaha'ą? – uniósł brwi, zerkając na mnie kątem oka.

– No, bo mama nie pozwalała mi wsiadać na Harley'a.

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz