13. Proszek do prania

1.1K 71 17
                                    


Po otworzeniu oczu zobaczyłam śpiącą twarz Matthiasa. Jeszcze tylko pięć minutek... 

Docisnęłam policzek do miękkiej koszulki i spałam dalej. Jest mi niesamowicie wygodnie. Nie przeszkadza mi nawet delikatne unoszenie się i opadanie. Powolność tego ruchu wręcz dodatkowo mnie uspokaja. Ciepło. Przytulnie. Po prostu idealnie.

Zaraz, zaraz. Co?

Znów otworzyłam oczy i zamrugałam, czekając aż niewyraźny obraz się unormuje. Jasne włosy opadające na równie jasne brwi, wydatne usta i prosty nos.... No jak nic twarz Matthiasa! Ale skąd? Jak? I przede wszystkim czemu tak blisko?!


*

DZIEŃ WCZEŚNIEJ – POŁUDNIE

Popłakałam się ze śmiechu, oglądając zdjęcia z wakacji. Od powrotu co chwilę ktoś dodawał na wspólny czat fotki znad morza, ale dopiero teraz mam czas je przejrzeć. Nie powiem... nudny wykład też mnie ku temu popchnął. W efekcie dr. Snowden, który z jakiegoś powodu nie przepada za mną od początku studiów, wyprosił mnie z sali, abym cytuję: „wychichrała się poza zasięgiem jego uszu". 

Jeszcze nigdy nie zostałam wyrzucona z wykładu. Co w takich się sytuacjach robi? Ile mam poczekać na korytarzu? Pięć minut? Kwadrans? Potem ukorzyć się i wrócić? A może wcale nie wracać? Może powinnam obrazić się na Snowdena i pojechać do domu? 

Nie no, bez sensu. Mam jeszcze inne zajęcia, a nie uśmiecha mi się zawalać studiów przez nieobecności, szczególnie że nie wiem, jak sprawa będzie wyglądać w przyszłym roku. Licencjat jakoś pociągnę, ale co z magisterką? Może Aleks ma rację i powinnam złożyć podanie o indywidualny tok nauczania? Tylko czy udział w czymś takim jak Kuźnia Literacka to wystarczający powód? Przecież inni proszą o to, gdy chorują albo coś.

Wzięłam kawę z automatu i zaczęłam kręcić po korytarzach bez celu. Nie chcę jeszcze wracać, bo gdy tylko przypominam sobie zdjęcie Arielki w muszelkowym staniku dostaję niekontrolowanego ataku śmiechu, a jśli Snowden wywaliłby mnie drugi raz, straciłabym całą reputację nieproblematycznej studencki, którą wywalczyłam sobie przez dwa poprzednie lata. Niech stary dziad poczuje swoją władze, co mi tam!

Po wypiciu kawy poszłam do łazienki. Załatwiłam co miałam do załatwienia i właśnie suszyłam ręce, kiedy doszło mnie ciche kwilenie. Chwilę stałam nad umywalką i nasłuchiwałam. Znam ten głos. Przeszłam się wzdłuż kabin, patrząc na podłogę. W przedostatniej zauważyłam wystające botki i zapukałam do drzwi ubikacji.

– Dalia? To ty?

– Emily? – rozbrzmiał cichy głosik i pociągnięcie nosem.

– Czemu płaczesz? Coś się stało?

Cisza i kolejne pociągnięcie nosem.

– Mogę wejść?

Wyjęłam telefon i wysłałam prośbę o wsparcie. Nie jestem mistrzem pocieszania. Monroe jest w tym o wiele lepsza, więc mam nadzieję, że zaraz tu przyjdzie.

– Okey, nie musisz otwierać, ale powiedz mi, co się stało? – oprałam się ramieniem o drzwi, starając się mówić na maksymalnie łagodnie – Ktoś ci coś zrobił? Powiedział coś?

Problem z Dalią jest taki, że nigdy nie wiadomo, na ile sprawa jest poważna. Równie dobrze może chodzić o to, że nie zdała przedmiotu, jak i o to, że ktoś umarł. 

Usłyszałam zasuwkę i drzwi do kabiny rozchyliły się. Och, kiepsko to wygląda. Dalia siedzi oparta o muszlę klozetową, trzymając w dłoniach chusteczkę. Dookoła wala się mnóstwo zużytych. Ma opuchnięte oczy i zaczerwieniony nos. Tusz do rzęs spłynął jej na policzki, a z kitki wystają poczochrane pasma blond włosów.

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz