29. Va bangue

811 61 26
                                    


Jego mały palec jest o połowę dłuższy niż mój. To moja pierwsza myśl po przebudzeniu. 

Drugą jest, że pół ciała mi zdrętwiało. Spróbowałam wysunąć się spod blokującego mnie szlabanu, co poskutkowało niezawodowym mruknięciem zza moich pleców. Tak, wiem, nikt nie lubi ruchomych poduszek, ale chętnie odzyskałabym czucie w kończynach. 

Ostrożnie odchyliłam wytatuowane ramię, ale że demon nawet przez sen musi robić mi na złość to zamiast opaść na prawdziwe poduszki, postanowił uczepić się tej przed sobą, która dopiero co odzyskała temperaturę 36,6°C.

Choć po tym jak przekręciłam się i wylądowałam na plecach, a Nico na mnie, możliwe, że moje ciało znowu weszło w stan podgorączkowy. Głupie hormony. Mogłyby nie dawać o sobie znać akurat teraz. Nie pomaga też jego irytująco zadowolona twarz. Wygodnie mu tak rozpływać się na mnie jak ogrzewający kocyk, podczas gdy ja tu walczę o przetrwanie.

Jednak tak jak jego głowa opadła mi na pierś, tak się nie ruszyła, więc chyba nie ma sensu silić się na delikatność. Śpi jak zabity i nie obudziłby się nawet, jakbym zatrąbiła mu klaksonem przy uchu. Bogowie, strzeżcie mej duszy, bo w sumie to całkiem mi wygodnie. Ale nie, wstaję i koniec kropka! Po nocnej terapii oddechowej wzbogaconej o... eeee... dodatkowe elementy, potrzebuję prysznica niemal tak samo jak odzyskać piątą klepkę.

Dwa wyrwane kołtuny później problem nieogarnięcia został rozwiązany, a przynajmniej dopóki nie narobiłam sobie następnego.

– Ajjajj! – zadarłam głowę, próbując powstrzymać łzy przed zrobieniem ze mnie totalnej pandy. Ech, to chyba nie będzie mój dzień.

– Czemu masz takie zaczerwienione spojówki?

Obróciłam się do mężczyzny, którego jednym ze skilli jest przyspieszona regeneracja, dzięki której nawet z tak niewielką ilością snu, obudził się przed ósmą w pełni wypoczęty. Poprawka, punkt ósma, bo zegar biologiczny Nico jest bardziej precyzyjny niż atomowy. 

– Wsadziłam sobie masakrę do oka – machnęłam winowajcą w powietrzu. 

– Wciąż nie opanowałaś trudnych narzędzi, małpko?

Podniósł się na łokciach, a dwa ostatnie guziki koszuli, które musiały rozpiąć się w nocy, odsłoniły cienką linię włosków pod pępkiem, która niczym strzałka prowadzi ku temu, czego po części spodziewałam się tej nocy doświadczyć, a po części wiedziałam, że do tego nie dojdzie. 

– Mówiłem, że noszę głównie czarne. 

– Co? 

– Bokserki, na których wystający fragment właśnie się gapisz. 

– Wcale się nie...! – urwałam, bo jego półuśmieszek świadczy, że i tak mi nie uwierzy. 

Znów przytknęłam szczoteczkę do bolącego oka, próbując nie przejmować się jego obecnością. Ani wspomnieniem rąk sunących po moim ciele. Zębów na szyi. Smaku na ustach i na... Zacisnęłam uda. Rzęsy, Emily. Skup się na rzęsach. 

Tyle że w ogóle mi to nie idzie. Tusz się nie trzyma, a w lusterku chuja widzę przez załzawione oko. Mogłam malować się w łazience zanim zajął ją Nico, ale wolałam siedzieć na drewnianej komodzie z sześcioma kwadratowymi szufladami, żeby widzieć jego reakcję po przebudzeniu. Czego, oczywiście, nie zrobiłam, bo za bardzo się wstydzę, żeby spojrzeć mu w oczy. 

– A właśnie! – krzyknęłam, aby usłyszał mnie w szumie prysznica – Jak spałeś, dzwonił Aleks. 

– Czego chciał? 

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz