4. Plamka na chodniku

603 50 7
                                    


Dorosłość różni się od dzieciństwa głównie tym, że życie przestaje dzielić się tylko na dom i szkołę, bo dochodzi mnóstwo innych rzeczy, które próbuje się ze sobą połączyć. Zazwyczaj z marnym skutkiem.

Miejska legenda głosi, że istnieją dorośli będący w stanie dobrze radzić sobie ze wszystkim, ale nikt nigdy nie znalazł na to dowodów. Każdy po równo udaje, że ogarnia życie, w rzeczywistości stale poszukując w nim jakiś skrótów. A więc wcale nie jestem amebą umysłową, która zawaliła egzaminy. Po prostu nie znalazłam skrótu.

Końcówka zeszłego roku ścięła mnie z nóg i nie byłam w stanie myśleć o studiach. Zepsułam sobie frekwencje i narobiłam takich zaległości, że do teraz się z nich wygrzebuję. A raczej próbuję się utrzymać na liście studentów, bo o zaliczeniu tego wszystkiego w terminach nie ma już nawet mowy.

I wcale nie jest tak, że nie potrafię się uczyć, po prostu... dużo się dzieje. Gdy postanowię, że dany dzień poświęcę na studia, zaraz okazuje się, że muszę pojawić się w kancelarii, bo choć sprawa Marii Melos dobiegła końca, wciąż toczy się jeszcze ta przeciw Dali. Miało pójść szybko, ale podczas rozprawy zaczęła krzyczeć, że się zabije, więc zrobił się z tego niezły gnój. Proces się przedłuża, bo co chwila wpada w histerię, a Aleks dwoi się i troi, aby media się o tym nie dowiedziały.

Do tego zgłoszenia konkursowe zablokowały mi skrzynkę, a Jeremi co chwilę podrzuca mi propozycje na eventy wydawnicze, które odbywają się w tym roku. Próbuję sklecić z tego wstępny harmonogram, bo trzeba zacząć już potwierdzać swoją obecność, ale nie mam pojęcia, co wybrać i jak to ustawić, żeby miało ręce i nogi.

Średnio co dwa dni dzwoni do mnie z informacją, że jakieś wydarzenia się nakładają i coś tam trzeba przestawić, a ja dostaję szału, bo nie mogę przekazać mu tych zadań, póki rekrutacja oficjalne się nie zakończy. 

Wczoraj nie wytrzymałam i rzuciłam laptopem o ścianę. Matthias potem przywiózł mi nowego ze sklepu, a ja do wieczora marudziłam, że muszę go konfigurować, pobierać programy i znów logować do wszystkiego. Notatka na przyszłość: rozwalenie laptopa nie sprawia, że masz mniej pracy. 

Zasypiając zaryczana w jego ramionach, podjęłam decyzję, że bez skrótu się nie obejdzie i tym sposobem, idę właśnie przez park z podaniem o indywidualny tok nauczania. Trzymam teczkę w jednej dłoni, a w drugiej kawę na wynos. Chodnik jest wąski, po bokach rosną klony. Jest ponuro, bo niebo pokrywają szare chmury, ale czuję się lżej ze świadomością, że chociaż ten jeden obszar życia mogę uczynić bardziej elastycznym. 

Niby mogłabym rzucić studia albo wziąć dziekankę, ale lubię swój kierunek i chociaż teraz jestem gwiazdką to przecież nie będę nią wiecznie. Emal rozciągnął swój projekt na cztery lata i nawet gdyby udało mi się osiągnąć to samo to wciąż cztery lata, a nie czterdzieści. 

Po zakończeniu Kuźni będę musiała coś w życiu robić, a wolałabym mieć wtedy papierek dowodzący, że coś tam umiem i nie żeruję wyłączne na dawnej sławie jak te wszystkie podstarzałe zespoły, które wydały jeden hit kilka dekad wcześniej. 

Dopiłam kawę i wyrzuciłam kubek do kosza. Mój wzrok zatrzymał się na placu zabaw znajdującym się za nim. Och. Zeszłam na boczną ściekę, pchnęłam furtkę i weszłam na ogrodzony niskim płotkiem placyk. Minęłam piaskownicę i usiadłam w okrągłej karuzeli.

– Cieszę się, że nie tylko ja ukradkiem marzę o powrocie do dzieciństwa – powiedziałam, a chłopak po drugiej stronie uniósł na mnie kasztanowe oczy.

– Wcale nie jest ci tak daleko do dzieciństwa.

– Czyli jestem dziecinna?

– Młoda.

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz