– Mon, czy ja jestem ślepa?
– Jeśli ty to ja też.
Siedzi obok mnie na wytartej kanapie w salonie, który jest też kuchnią i moją sypialnią. Na stole przed nami leży karta do mojego nowego konta bankowego. Niby zwykła, a jednak... zupełnie inna. Cięższa, czarna i matowa. Nie posiada napisów, oprócz mojego imienia i nazwiska. Aż strach jej dotknąć, a co dopiero użyć.
Naprawdę mam konto dla vipów. Nie mogę w to uwierzyć.
Sven, sympatyczny, starszy pan, a jednocześnie doradca finansowy odpowiedzialny za moje konto, wyjaśnił mi, że mogę spodziewać się przelewów zagranicznych i sama często korzystać z karty w innych krajach, dlatego jego rolą jest między innymi dbanie o płynność przepływów między różnymi walutami. Nie miałam odwagi powiedzieć mu, że za dużo pracy to mieć nie będzie, bo konto zamknę zaraz po pierwszym nakładzie.
W praktyce Sven będzie współpracował bardziej z Aleksem niż ze mną, lecz i tak będę na bieżąco otrzymywać wszystkie informacje o tym, co dzieje się z moimi finansami. Jedną z takich informacji otrzymałam rano, gdy Sven wysłał mi wiadomość o przelewie z Kuźni. Jak zobaczyłam ilość zer, musiałam dopytać Mon, czy nie mam przewidzeń.
– Plamko... – zaczęła, patrząc mi w oczy – naprawdę możesz wydać TO na co tylko masz ochotę?
– No...
– I nie musisz TEGO nigdy oddać?
– Nie, nawet jeśli książka okaże się kompletną klapą. To tak jakby... moja nagroda.
– Czyli... – zmrużyłam oczy.
– Czyli? – zmrużyłam oczy.
– Czyli jesteś bogata! – zapiszczała, wstała i zaczęła skakać po kanapie aż mnie z niej zepchnęła i wylądowałam zadkiem w jednym z kartonów.
– Ej, jak mnie zabijesz to nie kupię za TO sobie nawet pudełka lodów!
– Jakie pudełko? O czym ty w ogóle gadasz?! – wyrwała mi telefon i podstawiła ekran pod twarz – Widzisz sumę? Widzisz?! Możesz sobie nakupować lodów do końca życia!
– Ale co ja mam w ogóle zrobić z takimi pieniędzmi?
– No... na pewno stać cię teraz na tatuażystę. I samochód. Jak nie kilka samochodów.
– O bogowie – złapałam się za brzuch, czując jak mnie zżera poczucie odpowiedzialności – masz rację.
– To jak to uczcimy?
– Eee... zamówimy pizzę i zrobimy sobie maseczki?
– Czy ty się niczego nie nauczyłaś na tych studiach? Idziemy do klubu! Musimy to wypocić!
– Pieniądze nie są grypą. Mon. Ich nie da się wypocić.
– Ależ bogactwo jest chorobą. I to paskudną, zmieniającą ludzi w chciwe potwory, ale spokojna twoja rozczochrana, Plamko – położyła mi dłoń na głowie i potarmosiła włosy – Masz mnie, a ja już dopilnuję, żeby ci szajba nie odbiła.
– Namawiając mnie na klub?
– Upewniając się, że nie zmienisz się w egoistkę, tylko będziesz humanitarnie działać dla dobra społeczeństwa.
Acha, czyli ja stawiam.
*
Pocę się jak świnia. Albo nie, bo świnie się chyba nie pocą. Co się w takim razie poci? Hipopotam? Bogowie, skup się, Emily.
CZYTASZ
Buty do spierdalania
HumorNikt nie mówił, że dorosłość będzie prosta, ale rzeczywistość potrafi uderzyć w twarz bardziej niż ktokolwiek się spodziewał. Szczególnie, jeśli jesteś niezdarną panikarą z nosem w książkach. Emily miała ułożone życie: opiekuńczego chłopaka, wynaję...