5. Ostrzerzenie z zaświatów

1.7K 74 5
                                    


– Mon, czy ja jestem ślepa?

– Jeśli ty to ja też. 

Siedzi obok mnie na wytartej kanapie w salonie, który jest też kuchnią i moją sypialnią. Na stole przed nami leży karta do mojego nowego konta bankowego. Niby zwykła, a jednak... zupełnie inna. Cięższa, czarna i matowa. Nie posiada napisów, oprócz mojego imienia i nazwiska. Aż strach jej dotknąć, a co dopiero użyć. 

Naprawdę mam konto dla vipów. Nie mogę w to uwierzyć.

Sven, sympatyczny, starszy pan, a jednocześnie doradca finansowy odpowiedzialny za moje konto, wyjaśnił mi, że mogę spodziewać się przelewów zagranicznych i sama często korzystać z karty w innych krajach, dlatego jego rolą jest między innymi dbanie o płynność przepływów między różnymi walutami. Nie miałam odwagi powiedzieć mu, że za dużo pracy to mieć nie będzie, bo konto zamknę zaraz po pierwszym nakładzie.

W praktyce Sven będzie współpracował bardziej z Aleksem niż ze mną, lecz i tak będę na bieżąco otrzymywać wszystkie informacje o tym, co dzieje się z moimi finansami. Jedną z takich informacji otrzymałam rano, gdy Sven wysłał mi wiadomość o przelewie z Kuźni. Jak zobaczyłam ilość zer, musiałam dopytać Mon, czy nie mam przewidzeń.

– Plamko... – zaczęła, patrząc mi w oczy – naprawdę możesz wydać TO na co tylko masz ochotę?

– No...

– I nie musisz TEGO nigdy oddać?

– Nie, nawet jeśli książka okaże się kompletną klapą. To tak jakby... moja nagroda.

– Czyli... – zmrużyłam oczy. 

– Czyli? – zmrużyłam oczy. 

– Czyli jesteś bogata! – zapiszczała, wstała i zaczęła skakać po kanapie aż mnie z niej zepchnęła i wylądowałam zadkiem w jednym z kartonów.

– Ej, jak mnie zabijesz to nie kupię za TO sobie nawet pudełka lodów!

– Jakie pudełko? O czym ty w ogóle gadasz?! – wyrwała mi telefon i podstawiła ekran pod twarz – Widzisz sumę? Widzisz?! Możesz sobie nakupować lodów do końca życia!

– Ale co ja mam w ogóle zrobić z takimi pieniędzmi?

– No... na pewno stać cię teraz na tatuażystę. I samochód. Jak nie kilka samochodów. 

– O bogowie – złapałam się za brzuch, czując jak mnie zżera poczucie odpowiedzialności – masz rację.

– To jak to uczcimy?

– Eee... zamówimy pizzę i zrobimy sobie maseczki?

– Czy ty się niczego nie nauczyłaś na tych studiach? Idziemy do klubu! Musimy to wypocić!

– Pieniądze nie są grypą. Mon. Ich nie da się wypocić. 

– Ależ bogactwo jest chorobą. I to paskudną, zmieniającą ludzi w chciwe potwory, ale spokojna twoja rozczochrana, Plamko – położyła mi dłoń na głowie i potarmosiła włosy –  Masz mnie, a ja już dopilnuję, żeby ci szajba nie odbiła. 

– Namawiając mnie na klub?

– Upewniając się, że nie zmienisz się w egoistkę, tylko będziesz humanitarnie działać dla dobra społeczeństwa. 

Acha, czyli ja stawiam. 


*

Pocę się jak świnia. Albo nie, bo świnie się chyba nie pocą. Co się w takim razie poci? Hipopotam? Bogowie, skup się, Emily.

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz