9

1K 57 4
                                    

— I co nagle ci się zachciało rozwodu? Możesz być pewien, że łatwo go nie dostaniesz! — warczy kobieta i idzie w głąb domu, Louis się odwraca i zmierza w moim kierunku. Szybko jednak mnie wymija i idzie do swojej sypialni. Zabieram nasze kawy i idę za nim.

Musi mi wyjaśnić swoje słowa.

Nie rozumiem też czemu mama Maxa tak się upiera by pozostać w formalnym związku z Louis'em. Jeśli ja bym z kimś żyła tak jak oni ze sobą to zależałoby mi by jak najszybciej zakończyć takie niefortunne małżeństwo.

Wchodzę do pomieszczenia, a Louis stoi oparty o okno odwrócony do mnie plecami.

— Nie powinnaś być świadkiem tej kłótni — mówi nawet nie sprawdzając kto przyszedł. Widocznie spodziewał się, że to ja się pojawię.

Odstawiam kubki na stolik obok łóżka i się do niego zbliżam. Mam ochotę go przytulić od tyłu, ale uświadamiam sobie, że najpierw muszę poruszyć pewien temat.

— Nie mówiłeś, że kogoś masz — staram się by w moim głosie nie było pretensji. W końcu on nie musi się mi spowiadać.

— Wspomniałem, że mam żonę — odwraca się w moją stronę i wyciąga dłoń w moją stronę.

— Tak, ale dopiero co powiedziałeś, że zamierzasz się ożenić, a o tym akurat nic mi nie wspominałeś — wolę nie myśleć jak jego kobieta na niego zareaguje. Nie jestem głupia i wiem, że mnie nie zaakceptuje.

Louis się uśmiecha na moje słowa. Ja nie widzę nic w tym śmiesznego.

— Na serio nie domyśliłaś się o kim mówiłem.

— A skąd mam tu wiedzieć, znamy się zaledwie trzy tygodnie.

Louis robi krok w moją stronę i układa dłonie na moich biodrach.

— Mówiłem o tobie mój głuptasie. Skoro już razem mieszkamy i jest nam ze sobą dobrze to pomyślałem, że za jakiś czas będziesz chciała ode mnie jakiegoś zabezpieczenia. I od razu dałbym ci nazwisko.

Szczerze to nawet nie pomyślałam żeby sformalizować swój związek z Louis'em chociaż tak naprawdę to nie miałam śmiałości o tym pomyśleć biorąc pod uwagę w jaki sposób się u niego znalazłam. A na dodatek nadal jeszcze liczę, że zdołam sobie coś przypomnieć.

— Nie wiem czy to dobry pomysł — od razu jego wyraz twarzy się zmienia. Chyba nie spodziewał się czegoś takiego usłyszeć.

— Dlaczego? Już ci mówiłem, że razem zostaniemy, więc nie rozumiem twojego wahania — składa pocałunek na moim czole i idzie do garderoby.

Zbliżam się do łóżka i na nim siadam.

Jest mi bardzo dobrze z Louis'em, ale ja, która nie wiem nawet jak naprawdę się nazywam nie potrafię zdecydować czy chce się z nim związać. A może miałam chłopaka, który mnie kochał i nadal kocha ciągle mnie szukając.

Pov Louis

Diana za każdym razem jak wraca do domu to się zachowuje jakby to wszystko należało do niej. Jednak wcale tak nie jest. Przed rozwodem ze mną powstrzymuje ją to, że mamy dobrze ułożoną intercyzę i w razie rozwiązania naszego małżeństwa to ona nic nie dostaje. Dlatego też tak bardzo nalega na pozostanie w związku ze mną.

Wchodzę do salonu, a ta idiotka siedzi na kanapie i przegląda jakieś kolorowe czasopisma. Zresztą ona i tak nic innego nie potrafi.

— Mam nadzieję, że wiesz, że nie żartowałem z tym rozwodem — oznajmiam czym przykuwam jej uwagę.

— A ja już ci mówiłam, że nie dam ci rozwodu. Słyszałam kim jest ta dziewczyna — mówi z kpiącym uśmiechem na ustach. Mój syn ma naprawdę za długi język, na pewno oberwie mu się za to, że tyle gada. — Na pewno od ciebie nie odejdzie, bo nie ma gdzie. Nie musisz więc ślubem ją ze sobą wiązać.

Kurwa mam taką ochotę zetrzeć jej ten uśmiech z twarzy. Jej obecność tak mnie wkurwia.

— Nie będziesz mi mówiła to co mam robić. Jeśli nie podpiszesz papierów rozwodowych to odetnę cię od wszystkich pieniędzy, a także wyrzucę ze wszystkich swoich domów.

Diana jest naprawdę głupia. Inna na jej miejscu już dawno by się zabezpieczyła i namówiła mnie bym dał jej coś na własność, ale mojej żonie zależało jedynie na wygodnym i bezstresowym życiu, więc chciała bym to ja zajmował się wszystkimi formalnościami.

Dopiero w tej chwili zaczyna do niej docierać w jakich kłopotach się znajduje. Do tej pory była przekonana, że żartuję, ale ja jestem śmiertelnie poważny.

— Nie możesz mnie tak traktować po tym wszystkim co razem przeżyliśmy — z trudem się powstrzymuje by nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Ona chyba sama nie ma pojęcia co mówi.

— Odkąd się tylko pojawiłaś w moim życiu to mam z tobą same kłopoty.

Ożeniłem się z nią tylko ze względu na Maxa, ale okazało się, że ona nawet matką być nie potrafi.

— W twoim pokoju są papiery rozwodowe, mam nadzieję, że raz ruszyć głową i zrobisz to co trzeba — oznajmiaj i idę do swojego gabinetu.

Mam sporo zaległości i nawet tak frustrujące wydarzenie jak pojawienie się Diany nie może mnie odciągnąć od pracy. Przez prawie dwie godziny mam spokój. Pracę przerywają mi jednak jakieś krzyki na korytarzu. Zanim jednak wstaje by sprawdzić co się tam dzieje. Max wpycha do pomieszczenia Rosie.

Jakim prawem on ją tak traktuje.

Mała wydaje się być roztrzęsiona i ma łzy w oczach. Szybko wstaje i biorę ją w ramiona.

— Co to ma znaczyć? — pytam podniesionym głosem syna. Już nie raz mu powtarzałem, że ma traktować Rosie z szacunkiem. Dotychczas nie było z tym żadnego problemu.

— Patrz na to — podaje mi tarczę ze strzelnicy.

Wszystkie strzały trafiły w środek. Jest to naprawdę wspaniały wynik i nie rozumiem czemu jest taki zdenerwowany.

— Nie mam pojęcia jak tego dokonałeś, ale gratuluje.

Ja nawet nie potrafię tak strzelać. Mój syn dziś miał wielkiego farta.

— Tylko, że to nie ja! — wrzeszczy.

Czyżby to była Rosie? Nie, to nie jest możliwe. Nikt bez długich treningów nie da rady tak strzelać.

— Jak zobaczyłam gdzie idzie to poprosiłam by mnie ze sobą zabrał — mała zaczyna mi się tłumaczyć. — A później spytał się czy chce spróbować i ja się zgodziłam. Nie wiem czemu, ale coś mnie ciągnęło do tej broni.

Cholera to nie brzmi dobrze.

— Ona musi być szpiegiem! — krzyczy mój syn. — Davis ją tu przysłał by nas pozabijała.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz