28

549 53 4
                                    

Tata odchodzi od stołu, ale szybko wraca z butelką jakiegoś alkoholu o bursztynowej barwie, a następnie wlewa sobie do soku. Szkoda, że nie pomyślał żeby mnie poczęstować.

— Styles jest dość ważnym człowiekiem. Można by powiedzieć, że jest prawie tak samo ważny jak ja — na te słowa Theo parska śmiechem. Tata za to gromi go groźnym spojrzeniem. — Zauważyłaś, że jest tobą zainteresowany, więc postanowiłaś to wykorzystać. Najpierw miał być ślub byś mogła po nim dziedziczyć, a następnie Harry'ego miał spotkać poważny wypadek.

O cholera. Od razu domyśliłam się, że nie jestem jakąś bardzo dobrą osobą, ale nie spodziewałam się, że jestem aż tak podła.

— Obiecałaś mi, że długo nie będę musiał się tobą dzielić — znowu odzywa się Theo.

Teraz to już mam pewność, że byliśmy w związku i to jeszcze takimi, że mój ojciec o wszystkim wiedział. Chociaż po naszym stylu pisania wiadomości widać, że opowiadałam mu o każdym szczególe.

— A skoro rozmyśliłaś się odnośnie tego ślubu to dla mnie jeszcze lepiej, nie będę musiał cię z nim oglądać — oznajmia młodszy brunet i nakłada sobie na talerz tej zapiekanki.

Tym razem to ojciec zanosi się śmiechem.

— Nawet nie masz pojęcia jakie rozczarowanie cię czeka — bez pytania nalewa mu do pustej szklanki alkoholu.

— Nie rozumiem, ale mam to gdzieś — odsuwa krzesło na którym siedzi. — Chodź do mnie skarbeczku to od razu pomogę ci odzyskać wspomnienia — zachęca mnie. Nie ruszam się jednak z miejsca, bo moje zdanie się nie zmieniło.

Kocham Louisa i zamierzam być mu wierna. Nie porzuciłam też pomysłu żeby dziś pojechać do niego w odwiedziny.

— Marci — pogania mnie.

— Może to nie być wcale taki głupi pomysł kochanie — zgadza się z nim tata. Nie mam wspomnień, ale wydaje mi się, że ojciec powinien zachowywać się w zupełnie odwrotny sposób. — Seks wyzwala w nas mocne uczucia, a tobie może właśnie tego potrzeba. Musimy pobudzić twój mózg.

Od razu uświadamiam sobie, że ojcu chodzi tylko o to by odsunąć mnie od Louisa. Nieźle to sobie wykombinował, ale na pewno się nie uda.

— Pobudzę go w inny sposób, a już na pewno nie z nim — wskazuje na Theo.

Teraz tym bardziej nie mogę wspomnieć o tym, że mi się śni, bo na siłę będą mnie przekonywać, że dzięki niemu wszystkie wspomnienia mogą do mnie powrócić. Powoli zaczynam się zastanawiać czy w ogóle ich potrzebuję.

Z Louis'em czułam się lepiej.

— Nie żartuj nawet tak Marcello, jesteśmy razem już od dłuższego czasu i nie ma powodu tego zmieniać. Mogę ci nawet pokazać nasze wspólne zdjęcia.

Zdjęcia. Czemu on ma jakieś fotografie, a ja już żadnych nie posiadam. Skoro był dla mnie taki ważny to chyba powinnam mieć choć malutkie pamiątki z naszego związku.

— Nie interesuje mnie to co było wtedy.

— Marci się zakochała w facecie, który ją przetrzymywał — oznajmia tata znów nalewając sobie alkoholu. Następnie jednym ruchem ją opróżnia. — A co lepsze to on jest nawet starszy ode mnie.

— A możesz mi lepiej powiedzieć czemu on jeszcze żyje? — dopytuje Theo, a we mnie automatycznie wzrasta gniew. Kolejny, który chce skrzywdzić Louisa i jemu także na to nie pozwolę.

— Nie twój interes — warczę w jego stronę.

— A no właśnie widzisz — tłumaczy ojciec podirytowanym głosem. Odkładam widelec, bo dzięki nim straciłam apetyt. — Marcella się na to nie zgadza, a co więcej to grozi, że jeśli to zrobię to się śmiertelnie na mnie obrazi.

— Po pierwsze to on mnie nie przetrzymywał, a uratował przed śmiercią. A po drugie i najważniejsze to jak już wspominałam jestem dorosła i mam prawo o sobie decydować. A w to też wchodzi kwestia mojego życia erotycznego.

Nagle ojciec rzuca szklanką o podłogę. Podskakuje na dźwięk tłuczonego szkła, bo nadal mam w sobie lęk po pobycie u Davisa. Nie pamiętam tego co mi robił, ale wewnętrzny strach pozostał.

— Ja już nie mogę tego słuchać — wstaje. — Weź ją wyliż i wypieprz tak by te głupie pomysły wyleciały jej z głowy — rozkazuje chłopakowi i tak po prostu opuszcza jadanie. Zostaje sama z Theo.

Sama nie mogę uwierzyć, że mój własny ojciec go do takich rzeczy nakłonił.

— Nawet nie próbuj, bo ja na nic takiego się nie zgadzam — zaznaczam na samym wstępie. Także wstaje od stołu, bo skoro nie będę jeść to nie ma sensu tu siedzieć.

***

Zmierzam korytarzem i z jednego z pokoi słychać żywą rozmowę ojca z Theo. Rozsądne by było teraz ich posłuchać, ale ja wolę obecnie załatwić inną sprawę. Jakby gdyby nigdy nic wychodzę na zewnątrz i podchodzę do jednego z aut.

Bez żadnego problemu do niego wsiadam i uruchamiam silnik. Przy bramie miły ochroniarz pyta gdzie się wybieram, więc równie miłym głosem odpowiadam, że chce zwiedzić okolicę. Musi mnie lubić, bo życzy mi miłej wycieczki i mnie wypuszcza.

Później będę musiała przekonać ojca by go za to surowo nie karał.

Od razu zmierzam do domu Louisa. Już nie mogę się doczekać aż go zobaczę.

Szybko udaje mi się dojechać na miejsce. Dzwonię dzwonkiem do drzwi, a zostają mi one otwarte przez Matta.

Po jego minie widzę, że moja wizyta go zaskoczyła.

— Mogę wejść? — pytam, bo nie kwapi się by mnie wpuścić. On od razu kiwa głową.

— Szef jest, ale u siebie w sypialni, zawołać go?

— Nie — szybko odpowiadam. — Sama tam trafię — z uśmiechem na ustach przemierzam znajome mi korytarze. Dopiero teraz czuję jak bardzo brakowało mi tego miejsca.

Stając przed pokojem Louisa zastanawiam się czy powinnam zapukać czy może wejść normalnie. Decyduje się na niespodziankę, więc otwieram drzwi.

W środku panuje ciemność, przez zasłonięte rolety.

—Wypierdalać stąd — warczy Lou, a po jego głosie słyszę, że znów ma problemy z astmą.

— Nawet nie myśl, że sobie tak po prostu odjadę — szybko zapala lampkę stojącą obok łóżka. Kilka razy też mruga. — No co, chyba nie myślałeś, że tak po prostu z ciebie zrezygnuje.

Podbiegam do niego i wskakuje do łóżka.

Louis ma lekki zarost i opuchnięte oczy, to jednak nie sprawia, że podoba mi się mniej.

— Kocham cię Rosie to znaczy Marcello — szybko się poprawia.

Uśmiecham się jedynie i cmokam jego usta.

— Nazywaj mnie jak tylko chcesz.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz