40

489 45 1
                                    


Wspominając ojcu, że pragnę by Louis do mnie przyjechał nawet przez moment nie spodziewałam się, że on spełni moją prośbę. A teraz mój ukochany stoi przede mną. Jego wzrok jest jednak utkwiony w mojej dłoni, która jest spleciona z ręką Theo.

Kurwa jak zwykle wszystko się dzieje zupełnie tak jak nie powinno.

Szybko puszczam dłoń Theo i robię krok w stronę Louisa.

Przyglądam mu się dokładnie i widzę, że wygląda dużo lepiej niż wczoraj. Cieszę się, że jego złe samopoczucie szybko się skończyło.

— Czemu nikt mnie nie uprzedził? — pytam i wpadam w ramiona Lou. Nie odtrąca mnie, więc pewnie się na mnie nie gniewa.

— Bo sam nie wierzę co zrobiłem — odpowiada ojciec i znowu podchodzi do barku. Coraz bardziej rzuca mi się w oczy jego problem alkoholowy. — Ale za to chce cię dziś widzieć zadowoloną i uśmiechniętą.

Ochoczo kiwam głową na tak.

— Chodź ze mną — szepcze do Louisa i ciągnę go na górę do swojego pokoju. — Nie mogę uwierzyć, że ojciec się na to zgodził. To jednak dobrze wróży. Może wreszcie zrozumie, że nas nie da się rozdzielić.

Mój ukochany dalej milczy, a mi się to coraz bardziej zaczyna nie podobać. On chyba na serio się na mnie pogniewał.

— Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz? — zalewam go pytaniami jak tylko wchodzimy do mojego pokoju.

— Kim jest dla ciebie ten Theo? — kurwa czemu to od niego musi zaczynać? Dlaczego nie możemy przyjąć wersji, że jego nie ma.

A skoro Louis o to pyta to znaczy, że Max się wygadał i powiedział mu, że Theo nie jest moim biologicznym kuzynem. A tak w ogóle to nie rozumiem czemu on się na mnie tak uwziął. Ciągle rzuca mi kłody pod nogi.

— On był częścią tamtego życia. A teraz dla mnie liczysz się ty.

Po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów wyraz twarzy Lou wcale się nie zmienia. Nie widzę tej ulgi, której się spodziewałam. Ja pierdole czemu to takie trudne.

— Nie jestem pewien czy to pamiętasz, ale pewnej nocy wyszeptałaś jego imię. Zresztą wczoraj okłamałaś mnie, że jest on twoim kuzynem — kurwa chyba jednak mówienie prawdy nie jest wcale taką głupotą.

— Oficjalnie nim jest. A ja wczoraj nie miałam czasu na tłumaczenie ci zawiłej historii mojego życia. Mogę ci jednak przysiąc, że odkąd jestem z tobą to nie pozwoliłam mu się tknąć — zapewniam go patrząc mu prosto w oczy.

Chyba wreszcie udało mi się go przekonać

Układa dłonie na moim pasie i mnie do siebie przyciąga. Wreszcie mogę się w niego spokojnie wtulić.

— On jest przystojnym mężczyzną. Nie jestem naiwny i wiem, że przy nim moje szanse względem ciebie maleją, ale.. — odrywam się od swojego ukochanego. Czemu on opowiada takie głupstwa?

— Jakbym chciała Theo to on by tu teraz ze mną był, a nie ty. Kocham cię Louis i na pewno nie dam sobie wmówić, że jest inaczej.

Wreszcie jego oczy odzyskują blask. Podnosi mnie do góry, a ja owijam swoje nogi wokół jego pasa.

— To jest właśnie to co chciałem od ciebie usłyszeć księżniczko. Ty jesteś dla mnie całym światem — aż ciepło mi się w środku robi słysząc te słowa.

Łączę nasze usta i pogłębiam pocałunek. Louis jednak nie kwapi się do niczego więcej poza namiętnego całusa.

— Mam bardzo wygodne łóżko — informuje jak już odrywamy się od siebie. Chce go w sobie poczuć.

— To jest jeden z warunków twojego ojca. Nie mam prawa pod jego dachem cię tknąć — a to, to już jest podłość. Jak można stawiać tak okrutne żądania.

Choć czego można się spodziewać po moim ojcu.

— Nie mogłem się nie zgodzić, bo jak tylko usłyszałem, że źle się czujesz to chciałem cię jak najszybciej zobaczyć. Wybacz kochanie.

Owszem jestem zła, ale na pewno nie na Louisa, tylko na mojego ojca, który jak zwykle postanowił się wtrącić w nie swoją sprawę.

— Czyli wychodzi na to, że ja cię będę częściej odwiedzała — uśmiecha się na moje rozwiązanie.

Pov Louis

Marcella wyciągnęła mnie do ogrodu, oczywiście szerokim łukiem omijamy basen i siadamy na skraju na ławce pośród ozdobnych krzewów.

Moja słodka nie czuje potrzeby opowiedzenia mi o swoim tragicznym wspomnieniu, więc jej do tego nie zmuszam. Nie ma powodu żeby się męczyła znowu starając sobie to przypomnieć.

— Przemyślałam twoją propozycję i szczerze to chciałabym wrócić do twojego domu. Niestety tak jak sądziłam, tata się temu mocno sprzeciwia — nie jest to dla mnie żadna nowość. Jadąc tu spodziewałem się jakiegoś podstępu.

Nie zdziwiłbym się gdyby zwabił mnie tutaj tylko po to by mnie zabić, ale nie mogłem nie przyjechać wiedząc, że Marcella mnie potrzebuję.

— Wiem, że to pewnie nic nie da, ale zapewnię go, że nie zrobię nic by was rozdzielić. Widzę, że ci na nim zależy, a ja pragnę jedynie twojego szczęścia — malutka się do mnie przysuwa żeby mam nadzieję, mnie pocałować, ale ktoś nam przerywa.

— Marcello — odwracam głowę i widzę jakiegoś młodego szatyna. Moja księżniczka cicho klenie na jego widok.

— Co ty tu robisz? Z tego co wiem to masz zakaz wstępu do tego domu — nie znam go, ale skoro Marcella się denerwuje na jego widok to znaczy, że nie jest to nikt pożądany. Zresztą irytuje mnie to, że wokół niej kręcą się sami faceci.

— Nie możesz mnie tak traktować. Jestem twoim narzeczonym! — oburza się szatyn.

A więc to prawda. Do tej pory miałem nadzieję, że to, że Marcella miała narzeczonego to kłamstwo. Niestety kolejna zła informacja dla mnie.

— Ale ja ciebie nie pamiętam — brunetka wstaje. Ja dalej zajmuje swoje miejsce, ale w każdej chwili mogę wkroczyć by jej pomóc. Niektórzy mężczyźni sądzą, że kobietę można siłą przekonać do swojej woli.

— To ci o nas opowiem. Poza tym nie liczy się przeszłość, a teraźniejszość.

— Nie zamierzam do tego wracać. Nasz związek jest już skończony — facet się do niej zbliża, więc ja także wstaje.

Nagle jednak on spogląda na mnie.

— Chce zostać sam z moją narzeczoną — rozkazuje. Po jego sposobie bycia od razu widać, że to kolejny ważny gangster. Zresztą Rodrigo Feranto nie oddałaby córki byle komu.

— Tylko, że teraz to Louis jest moim narzeczonym — oznajmia Marcella wprawiając nas obu w osłupienie.

Liczę na waszą opinię. I o jakiej tematyce byście chcieli poczytać opowiadanie?

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz