57

236 21 3
                                    

Ester jest matką Antonia i Andresa. To wyjaśnia czemu jest tak zdystansowana względem mnie. Pewnie obwinia mnie o stratę swojego syna.

Siedzę dalej na swoim miejscu. Ojciec jest obecnie zdesperowany i jeden mój fałszywy ruch może kosztować Ester życie. A mimo że nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia to nie chce by stała jej się krzywda.

— Panie Feranto — odzywa się spokojnym chociaż drżącym tonem. Widać, że się boi. I nie ma w tym nic dziwnego, bo mój tata jest mocno nieprzewidywalny.

— Ktoś coś musiał powiedzieć Marcelli! Mówiłem jakie będą konsekwencje jeśli nie będziecie trzymać języka za zębami! — warczy.

Teraz już muszę wkroczyć, bo coś mi mówi, że znajdujemy się chwilę przed tragedią.

— Przecież wiesz, że wspomnienia będą do mnie wracały w najmniej oczywistych momentach. A teraz wracaj do stołu, bo muszę opatrzeć ci rękę — prawie cała dłoń taty jest pokryta krwią. Nie wygląda to dobrze i nie jestem pewna czy obędzie się bez szycia.

Moje słowa działają na tatę, bo wypuszcza z dłoni te szkło i zbliża się do mnie. Następnie zajmuje swoje poprzednie miejsce.

— Znalazłaś się, ale mimo tego czuję się jakbym cię tracił. Nie zgadzam się.

Nie raz już to od niego słyszałam. Wcześniej jeszcze te słowa robiły na mnie wrażenie, ale teraz wiem, że to jest jedynie manipulacja. A ja nie dam sobą sterować. Już wystarczająco kłamstw mi naopowiadał.

Wstaje ze swojego krzesła i podchodę do ojca. Chwytam jego zranioną dłoń. Dokładnie się przyglądam ranie i widzę, że jest mocno głęboka. Nie mam też odruchów wymiotnych patrząc na tyle krwi. Od razu da się zauważyć, że jestem od takiego widoku znieczulona.

— Sądzę, że będziesz musiał jechać do szpitala. Trzeba zszyć tę ranę — tłumaczę, a tata jedynie wzrusza lekceważąco ramionami.

— Nie boli — przymykam na chwilę oczy i wprost ledwo się powstrzymuje żeby nie skomentować jego zachowania.

Przez alkohol jest znieczulony i dlatego nie odczuwa ostrego bólu. Lecz to nawet nie ból jest tu największym problemem. Tu może wdać się zakażenie i sprawy nabiorą bardzo poważnego obrotu.

A ja nie chce by stała mu się krzywda.

— Rano za to będzie. Plus do tej pory pewnie to zanieczyścisz. Naprawdę aż tak trudno ci jest mnie posłuchać?

Puszczam jego dłoń i wracam na swoje miejsce. Biorę się do jedzenia, bo może jak pomyśli, że nie będę go prosić to zgodzi się jechać. Wiem, jest to bardzo pokrętna logika, lecz nikt nie powiedział, że zachowanie ludzi jest oczywiste.

— Zgoda, ale jedziemy tylko we dwoje.

Nawijam sobie na widelec spaghetti, które powoli zaczyna się robić zimne.

— Przecież wiesz, że nie pamiętam okolicy.

— Każde nasze auto ma GPSa. Na pewno się nie zgubimy.

Głośno wzdycham i biorę jeszcze jeden kęs makaronu.

Kurwa miałam po tym co odkryłam nie odzywać się do ojca. A teraz wychodzi na to, że za chwilę będę go wiozła do szpitala. Asertywność chyba nie jest moją mocną stroną.

— Okej, ale nie myśl, że to cokolwiek będzie znaczyło. Zawiozę cię tylko dlatego, że ... — nie potrafię znaleźć słowa by nazwać to co jeszcze do niego czuję. Lepiej takich rzeczy nie roztrząsać.

Wstaje i idę na górę, bo w piżamie nie mogę nigdzie jechać.

Ubieram szybko czarne obcisłe spodnie i fioletową bluzkę na krótki rękaw. Pogoda tu o wiele różni się od tej panującej w Wielkiej Brytanii. Przerzucam sobie przez ramię także moją ulubioną błękitną chanelkę.

Przez chwilę spoglądam także na ekran swojego telefonu i widzę wiadomość od Louisa. Życzy mi miłych snów i pisze, że liczy jak najszybsze zobaczenie mnie.

Odpowiadam mu, że go kocham i też za nim tęsknię.

Schodzę na dół i wprost nie wierzę w to co widzę. Tata zamiast chociaż owinąć sobie tą dłoń bandażem to zajął się nalaniem sobie kolejnego drinka do szklanki.

Jego problem alkoholowy jest coraz bardziej widoczny.

— Nie powinieneś teraz pić. Może być problem z podaniem ci znieczulenia — informuje chociaż myślałam, że to jest jasne. Najwidoczniej jednak ojciec jak zwykle wie lepiej.

— Nie potrzebuję żadnego znieczulenia.

Przewracam oczami na jego słowa.

Ciekawe co powie jak będą mu wbijali igły na żywca.

— Powinnam cię zostawić samego byś wreszcie nabrał rozumu do głowy — mówię pod nosem, ale na tyle głośno by usłyszał.

— Cieszę się, że jednak ci na mnie zależy.

Droga do szpitala na całe szczęście nie trwa długo. Ojca oczywiście wszyscy tu znają i obchodzą się z nim niczym z jajkiem.

Praktycznie od razu zostaje zaproszony na salę zabiegową i oczywiście muszę tam wejść z nim. Malutkie dzieci potrafią sobie same poradzić, a on musi mieć obstawę.

— Niech się do cholery pośpieszą. Nie mam zamiaru tu spędzić kilku godzin — narzeka zaraz po usadowieniu się.

— Jakbyś potrafił się zachowywać to by nie było żadnego kłopotu. Teraz nie narzekaj tylko postaraj się być dla wszystkich miły głośno prycha i już wiem, że postąpi zupełnie odwrotnie.

Nagle do pomieszczenia wchodzi blond włosa lekarka. Po samej jej minie widzę, że nie jest zadowolona z faktu, że musi się zajmować ojcem. Rozumiem ją, średnia to przyjemność.

— Jako, że widać iż znajduje się pan pod wpływem alkoholu to nie zostanie panu podane żadne znieczulenie. W innym wypadku mogłoby dojść nie porządanej reakcji — tłumaczy dość protekcjonalnym tonem. Wydaje mi się też, że spogląda na ojca z góry.

Chyba nikt jej nie uświadomił jak powinna go traktować. A niech chociaż jedna osoba powie mu co o nim myśli.

— Weź się wreszcie do roboty, a nie pierdolisz głupoty — warczy do niej.

Widać, że lekarka gryzie się w język.

Nagle jej wzrok zostaje skierowany na mnie.

— Nie powinno być pani przy zabiegu — delikatnie mnie wyprasza co przyznaje jest mi na rękę. Wolę sobie w spokoju posiedzieć na korytarzu.

Odwracam się do wyjścia, ale zatrzymuje mnie głos ojca.

— Marci zaczekaj. Chce byś tu była i tak będzie — już otwieram usta by powiedzieć, że chwilę wytrzyma sam, ale uprzedza mnie blondynka.

— Musi pan przez chwilę wytrzymać bez swojej kobiety, takie zabiegi wykonuje się bez obecności osób trzecich.

— Moja córka nie jest osobą trzecią! — podnosi na nią głos.

Kręcę głową, bo jego zachowanie jest poniżej krytyki. Lekarka najwyraźniej także ma go dość i bierze się do pracy by jak najszybciej się go pozbyć. Szkoda, że ja nie mam innego wyjścia i muszę go znosić.

Przepraszam, że w tamtym tygodniu dodałam tylko jeden rozdział. Końcówkę tygodnia miałam bardzo pracowite.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz