29

528 49 3
                                    


Przytulam do siebie Rosie, nie, ona nazywa się Marcella i muszę wreszcie przestać się mylić. A więc tulę Marcelle i jednocześnie dyskretnie oglądam jej ciało. Rodrigo Feranto słynie ze swojej porywczości, a moja księżniczka potrafi strzelać focha. Nie widzę na całe szczęście żadnych widocznych siniaków.

Co jeszcze do końca mnie nie uspokaja.

— Musisz mi podać swój numer, nie zgadzam się by nie mieć z tobą kontaktu — i tymi słowami sprowadza mnie na ziemię. Moja śliczna ze mną nie zostanie, wróci do domu ojca.

— Tak skarbie — muskam jej usta.

— Ja też wolałabym z tobą zostać — od razu odgaduje moje myśli. — Jak już uda mi się przekonać ojca, że nie ma prawa o mnie decydować to wrócę do ciebie. Oczywiście jeśli nadal będziesz tego chciał.

Uśmiecham się na jej słowa i mocniej ją do siebie przyciągam. To brzmi jak spełnienie moich marzeń. Nagle jednak do głowy przychodzi mi jedna myśl, skoro jej ojciec aż tak ją kontroluje to może ona jest niepełnoletnia.

To by się nawet zgadzało z wiekiem Rodrigo, nie znam go dokładnie, ale wygląda dość młodo. Niech Marcella będzie pełnoletnia.

— A mogę wiedzieć ile masz lat? — dopytuje.

Ros.. znaczy Marcella się uśmiecha.

— Mam dwadzieścia jeden, więc jestem całkowicie legalna.

Ja pierdole, ona jest nawet starsza rok od Maxa. Dla mnie jednak jest to wspaniała informacja, dużo gorzej by było jakby okazała się niepełnoletnia.

— Wiesz, że mój ojciec miał czternaście lat jak się urodziłam — rzuca dla rozluźniania atmosfery. Ja w tym wieku jeszcze się nie pieprzyłem, a on już miał dziecko.

— A masz rodzeństwo?

Kręci przecząco głową.

— A poznałaś już swoją matkę — mała wyraźnie się spina na wspomnienie matki. Coś musi być w tym związku nie tak.

— Coś było z nią nie tak, a ojciec nie chciał mi dokładnie tłumaczyć — nie drążę dalej tematu, bo nie chce by było jej przykro.

Moja ślicznotka też postanawia rozluźnić atmosferę, bo jej dłoń wsuwa się w moje spodnie. Szybko odnajduje moje przyrodzenie i zaczyna je masować.

— Mam nadzieję, że ci mnie brakowało — szepczę zmysłowym tonem. — Ja za tobą bardzo tęskniłam i uświadomiłam sobie, że nie chce funkcjonować bez ciebie — te słowa są jak miód na moje serce. Jeszcze godzinę temu byłem przekonany, że utraciłem ją na zawsze, a teraz ona jest w moich ramionach i zapewnia mnie o swoim uczuciu.

Zalewa mnie fala gorąca jak ręka Marcelli przejeżdża po moim kutasie. Z moich ust już ma się wyrwać jęk rozkoszy, ale ktoś bezczelnie zakłóca naszą intymną chwilę.

— Co jest kurwa?! — pytam gniewnie. Odwracam głowę w stronę drzwi i widzę Maxa. Będę wreszcie naprawić swoje błędy wychowawcze i nauczyć mojego syna, że jak do kogoś wchodzi to ma pukać do cholery.

— Zejdźcie na dół — rozkazuje kwaśnym tonem.

— A po co? — naprawdę sam się sobie dziwię, że daje radę zachować spokój.

— Przyjechał ojciec Marcelli, po nią — jasna cholera, mogłem się tego spodziewać. Miałem jednak nadzieję, że tak szybko się tu nie zjawi.

Marcella zabiera rękę, a ja szybko wstaje i ubieram koszulkę. Całe szczęście, że Feranto tu nie wpakował, bo jak nic dostałbym kulkę w łeb.

— Chwili nie mogę mieć dla siebie — mówi poirytowana księżniczka i wstaje. Szybkim krokiem wychodzi.

Ruszam za nią by dotrzymać jej kroku, lecz Marcella jest zdeterminowana i bardzo szybka.

— Czy ja nie wyraziłem się jasno, nie chce byś tu przyjeżdżała — oznajmia jej. Na całe szczęście na nią nie wrzeszczy. — A tym bardziej nie powinnaś sama opuszczać domu.

Mała prycha. On wyciąga do niej rękę, ale Marcella robi krok do tyłu. Cholera czyżby on się nad nią znęcał?

— Uprzedzałam cię, że zamierzam tu przyjechać, a gdybyś nie robił kłopotów to wzięłabym ze sobą ochroniarza i dokładnie cię poinformowała kiedy wychodzę — wreszcie spogląda na mnie posyłając mi nienawistne spojrzenie. Zawsze to lepiej, że na mnie skieruje swoją złość, a nie na nią.

— Skoro już tu jestem to omówię z tobą kilka spraw, które musimy poruszyć i to na osobności — zaznacza, bo tak samo jak ja czuje, że Marcella by za nami podążyła.

— Zapraszam do gabinetu — rusza, ale tym razem to Marcella łapie go za dłoń.

— Mam nadzieję, że pamiętasz, że nie wybaczę ci jeśli cokolwiek mu się stanie — zaznacza mała.

— Pamiętam.

Przechodzimy do mojego gabinetu. I mimo jego zapewnienie nadal mam wrażenie, że zaraz wyciągnie pistolet i do mnie strzeli. Szczerze to nie jestem pewien czy nie zasługuje na to. W końcu każdy na jego miejscu miałby prawo do złości.

— Co ci powiedział Davis jak dał ci Marcelle?

— Przysłał mi ją przez swoich ludzi, a na dodatek próbował ją podczas pobytu u mnie zabić — nic przed nim nie ukrywam. On bardzo łatwo dorwie i zabije tego starego potwora.

Będzie jednego handlarza ludźmi mniej.

— Zajmę się tym. Powinienem też wyciągnąć konsekwencje za to, że nie sprawdziłeś czy uraz głowy Marci nie jest poważny. Twoje zaniedbanie mogło doprowadzić do katastrofy — spuszczam głowę, bo wiem, że zawiniłem.

— Dobrze się czuła, więc byłem pewien, że nic jej nie grozi.

— Ja za to wolałem sprawdzić. Omówmy więc teraz co zrobimy z przywiązaniem mojej córki do ciebie. Ja pewnie się domyślasz, nie podoba mi się to.

Milczę, bo tu nie ma nic do dodania. Ja ją kocham.

— Najłatwiej by mi było cię teraz zabić, ale jak widzisz moja córka by się do mnie całkowicie zraziła. A do tego dopuścić nie mogę.

Zalewa mnie fala strachu, nie o moje życie, ale o Maxa. Najłatwiej przecież jest zgnębić człowieka atakując jego dziecko.

— Jeśli tak po prostu byś ją odrzucił to ona by w to nie uwierzyła i na dodatek by było jej przykro. Dlatego masz sprawić by ona sama cię zostawiła — kurwa sam nie wierzę w to co słyszę.

— Nie — sprzeciwiam się. Widać, że spodziewał się zupełnie inne odpowiedzi. No cóż, nie zawsze wszystko musi iść po jego myśli.

— Jesteś żałosny, wykorzystujesz to, że młoda dziewczyna jest ci wdzięczna za uratowanie życia. Możesz być pewien, że długo to zauroczenie nie potrwa, Marci szybko się tobą znudzi, bo jest tylko jeden facet, który umie zatrzymać jej zainteresowanie i nie jesteś nim ty.

Wstaje, a następnie wychodzi z impentem zamykając drzwi.

Spodziewałem się, że nasza rozmowa w taki sposób się potoczy i nie zmienia to moich zamiarów. Nie zrezygnuje z Marcelli.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz