36

467 41 3
                                    


— Tak rzadko się widujemy, a ja nie mogę się tobą teraz zająć — narzeka Louis tuląc się do mnie. Szczerze to też mam ochotę na ostry i wyczerpujący seks, ale na pewno nie dam mu po sobie tego poznać. Nie może się czuć gorzej tylko przez to, że ma gorszy okres w życiu.

— Najbardziej lubię być w twoich ramionach — mówię i cmokam go w policzek.

— Mimo, że słabo się czuję to i tak widzę jaka jesteś spięta. Jeśli cokolwiek się u ciebie w domu wydarzyło to możesz mi o tym opowiedzieć. A nawet powinnaś — wystarczy, że Lou się tylko odezwie, a już tylko się upewniam, że dobrze zrobiłam zakochując się w nim. On w każdej chwili o mnie myśli.

— Jest dobrze.

— Wcale nie.

Cholera, chyba jednak bym wolała żeby potrafił odpuścić. On jednak spogląda mi prosto w oczy, bo sądzi, że nie dam rady go okłamać. Pewnie bym dała, ale nie chce tego robić. Muszę się komuś wygadać, a Louis wydaje się być do tego najodpowiedniejszy.

— Zaczęłam sobie powoli coś przypominać — oczywiście nie powiem mu wszystkiego wprost. Moje życie jest zbyt pogmatwane by opowiadać o nim szczegółowo.

Ta informacja jednak nie cieszy Louisa. No tak przecież on nie chciał bym odzyskała swoje wspomnienia.

— I co? — dopytuje.

Widać jednak zmartwienie na jego twarzy. Czyżby się bał, że skoro już pamiętam to nie będę chciała z nim być. Nonsens, wiem, że pieprzyłam się z Theo, a jednak nie wpadam w jego ramiona, chociaż mam go pod swoim dachem.

— Sprawa z moją matką jest bardzo skomplikowana.

Louis kładzie dłoń na moim policzku i zaczyna go głaskać kciukiem.

— Opowiedz mi o tym — zachęca mnie.

Kręcę przecząco głową, bo nie chce do tego wracać. To naprawdę jest bardzo bolesne.

— Wiesz, że jak wyrzucisz z siebie wszelkie złe emocje to będzie ci lepiej.

Pov Louis

Zachowanie Marcelli bardzo mnie martwi. Udaje, że wszystko jest w porządku, ale ja widzę, że tak nie jest. Moją księżniczkę coś trapi, a najgorsze jest to, że nie jestem pewien czy będę w stanie jej pomóc.

Jakby się tak racjonalnie zastanowić to ja nie mogę nic zrobić jej ojcu. A on mi wszystko. Jedno jego słowo, a zginę jak i mój syn.

— Jak miałam siedem lat to widziałam jak tata zabił moją mamę, zresztą babcię też — no przyznaje, że nie spodziewałem się właśnie czegoś takiego usłyszeć. Nie mogę sobie też wyobrazić jak nieodpowiedzialnym on jest człowiekiem.

Jak można siedmioletnie dziecko narazić na tak wielki szok. Nie chce sobie nawet wyobrażać co czuła Rosie znaczy Marcella jak sobie to przypomniała. Kurwa naprawdę muszę ją jak najszybciej do niej zabrać.

Tam może jej się stać krzywda.

— Nawet nie wiem co powiedzieć.

— Najdziwniejsze jest jednak to, że w ogóle nie było mi jej szkoda. Nie znałam jej. A ona wraz ze swoją matką chciała mnie odebrać tacie tylko dlatego, że zależało im na pieniądzach. Dla mojej matki byłam jedynie trampoliną do korzyści — mówi z wyraźnym smutkiem.

Kurwa to naprawdę jest skomplikowane.

— Ale dajmy już sobie z tym spokój — zmienia temat. Obiecuję, że będę robiła wszystko co w mojej mocy by nasze spotkania stały się coraz częstsze.

Uśmiecham się na jej słowa. Ja jednak planuje zupełnie coś innego. I chyba nadszedł czas by wreszcie jej o tym powiedzieć.

— Pojedźmy gdzieś daleko stąd — proponuje, ale na jej twarzy nie widzę takiego entuzjazmu jakiego się spodziewałem.

— Chce z tobą być, ale nie chce też całkowicie rezygnować z taty.

No nie powiem, że ta odpowiedź mnie nie zaskoczyła. Dosłownie kilka dni temu żałowała, że ją odnalazł, a teraz stawia go na równi ze mną.

I to właśnie uświadamia mi okrutną prawdę. Im dłużej ona u niego będzie tym bardziej się będzie ode mnie odsuwała. A ja już nie wyobrażam sobie życia bez mojej ukochanej Marcelli.

Muszę więc temu jakoś zaradzić. Jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę.

— Dobrze skarbeczku, ale pamiętaj, że bardzo cię kocham — w jej oczach dostrzegam iskierki radości. Całe szczęście, że te słowa nadal sprawiają jej radość.

— Ja ciebie też, i nigdy się to nie zmieni. Nawet jak odzyskam całkowicie pamięć — tak bardzo pragnę by to okazało się prawdą. Oddałabym wszystko by już na zawsze być z Marcellą.

Mała jest w stosunku do mnie bardzo cierpliwa. Co chwilę zasypiam chociaż bardzo się staram by się nie poddać zmęczeniu. Ona jednak nie wydaje się tym poirytowana tylko co chwilę okazuje mi uczucie.

— Zostaniesz na noc? — pytam.

— Nie sądzę, że mogę.

— Przecież wiadomo gdzie jesteś, a poza tym nic ci tu nie grozi. I podobno jesteś już dorosła.

Krótki śmiech wydobywa się z ust mojej księżniczki.

— Dla mojego ojca to chyba nigdy nie będę dość dorosła. Jego zachowanie mnie irytuje, ale widzę, że mnie kocha.

Pewnie zabrzmi to źle, ale dużo bardziej bym wolał żeby Rodrigo nie był w aż tak dobrych stosunkach z Marcellą.

— I nie obraź się, ale on za tobą wyraźnie nie przepada.

— Raczej to już się nie zmieni — odpowiadam gorzko. Ona znowu się śmieje i daje mi szybkiego buziaka. Jej słodkie usteczka są dla mnie najlepszym lekarstwem.

Nagle słyszę jak drzwi się otwierają. Kurwa jeśli znowu to Max to naprawdę nie ręczę za siebie. I chociaż jest już dorosły to dam mu lekcje dobrego wychowania. Skoro wcześniej się za to nie wziąłem to teraz trzeba naprawić ten błąd.

Podnoszę głowę i widzę swojego syna.

— Marcello znowu ktoś po ciebie przyjechał — oznajmia poważnym tonem.

Mała głośno wzdycha. Widać, że też nie chce mnie opuszczać.

— Przecież uprzedzałam ojca gdzie jadę i on nie protestował — powoli wygrzebuje się z łóżka.

— Tylko, że tym razem to nie jest twój tata — mówi Max. Moja księżniczka marszczy brwi z zdziwienia.

— Przedstawił się?

— Wydaje się być w naszym wieku, i powiedział, że nazywa się Theo.

Theo, skądś ja kojarzę to imię. Kurwa przecież właśnie takie imię podczas snu wyszeptała Marcella. Kim do cholery jest więc ten Theo?

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz