cz 2.2

194 26 2
                                    


Odkąd tylko pamiętam w moim życiu przewija się Ester. Tak samo jak Antonio i Andres, a teraz tak po prostu oni nie żyją. A co najgorsze to wszystko wskazuje na to, że oni umarli przez mnie.

- Chodź stąd skarbie - tata stara się mnie wyprowadzić tak bym nie widziała tej całej masakry. Ja jednak od dawna jestem już znieczulona i widok krwi na mnie nie działa. Boli mnie, że zmarła kolejna bliska mi osoba.

- Nie! - krzyczę i wyrywam się z jego objęć. - Masz mi w tej chwili powiedzieć co takiego się stało, że straciłam pamięć! Nie wierzę, że tak po prostu zapomniałam rok, w którym tak wiele się wydarzyło!

Musiałabym być głupia żeby nie skojarzyć faktów. Ojciec zawsze kręcił wszystkim tak by to jemu było wygodnie. Widocznie uznał, że dla niego będzie dobrze jak nagle wymaże mi dwanaście miesięcy z pamięci.

- Przecież wiesz, że nie zrobiłbym ci krzywdy. Twoje słowa mnie ranią - robi krok w moją stronę.

Owszem tata ma rację, mam całkowitą pewność, że by mnie nie skrzywdził, ale nie jestem pewna czy przypadkiem nie uznał, że utrata pamięci wyjdzie mi na dobre. Wiem, że sam zlecał wykonywanie coraz to nowych substancji narkotycznych. Jest zdania, że wszystko można ulepszyć.

Cholera wie jakie nowe prochy powstały na jego polecenie.

- Ester nie żyje. Tak samo jak Antonio i mój Andres - na chwilę przymykam oczu i pojedyncza łza spływa po moim policzku. Ciężko mi mówić o drugim z chłopców. Dalej nie mogę uwierzyć, że jego już nie ma. - A ty się migasz i nie chcesz mi wyjaśnić jak do tego doszło. Powiedź mi co ja mam sobie myśleć?

Tata spuszcza wzrok na podłogę. Myśli co mi powiedzieć.

Spoglądam także na Theo, ten ciągle siedzi w tym samym miejscu i teraz wpatruje się w jedno miejsce przed siebie.

- Muszę się przewietrzyć - oznajmiam i idę w stronę wyjścia. Wychodzę na zewnątrz i idę prosto przed siebie.

Nagle jednak telefon znajdujący się w mojej kieszeni zaczyna wibrować.

Skoro mam przy sobie telefon to sporo będę mogła się dowiedzieć. W obecnych czasach w telefonach jest praktycznie wszystko.

Wyciągam fioletowy telefon i odbieram połączenie. Na wyświetlaczu było napisane Louis i szczerze to nie mam pojęcia kto to jest. Nie odzywam się jako pierwsza, niech ten ktoś mówi.

- Hej skarbie, mam nadzieję, że się nie narzucam, ale nie ukrywam, że od naszej ostatniej rozmowy już zdążyłem się za tobą stęsknić - kurwa czyli on jest moim chłopakiem. Szybko się pocieszyłam po śmierci Andresa.

Chociaż tak naprawdę to nie wiem kiedy on odszedł z tego świata.

- To może do ciebie przyjadę - proponuje. Nie zamierzam dać po sobie poznać, że go nie pamiętam. Zresztą nie wiem czy ten cały Louis nie jest kolejnym przydupasem mojego ojca, który o wszystkim mu donosi.

Jakbym wiedziała, że Theo będzie się zachowywał w ten sposób to nigdy bym nie wstępowała z nim w tę relacje.

- Bardzo chętnie księżniczko, ale droga do Anglii samochodem może być dla ciebie bardzo wyczerpująca - czyli Louisa poznałam w Wielkiej Brytanii.

- Poradzę sobie.

- Sam bym ciebie odwiedził, że na waszym terenie twój ojciec zrobi wszystko bym się do ciebie nie zbliżył na co najmniej kilkadziesiąt metrów - skoro tata go nie akceptuje jest to dla mnie dobre rokowanie. Ojciec nie znosi tych, którzy ślepo nie wykonują jego poleceń.

- Wyślij mi adres smsem, bo jestem słaba w zapamiętywaniu takich spraw - mam nadzieję, że brzmię w miarę wiarygodnie. Oczywiście odkryje przed nim karty, ale dopiero jak będziemy sam na sam.

- Dobrze - zgadza się, ale wydaje się być zdziwiony moją prośbą. - Myślałem jednak, że skoro mieszaliśmy razem to dobrze pamiętasz mnie mieszkam.

Co? Mieszkałam z nim? Jestem zdziwiona, że ojciec tak po prostu na to pozwolił. Będę musiała sporo z tym Louis'em omówić.

- Ostatnio wiele się dzieje - mówię pierwszą lepszą wymówkę.

- Masz rację. Pamiętaj, że cię kocham księżniczko.

- Pa pa - rzucam i kończę połączenie.

Opieram głowę o swoją dłoń, bo to co się teraz dzieje to prawdziwy rollercoaster.

Wiadomość od Louisa przychodzi, a on oprócz adresu znów zaznacza, że mnie kocha. Ja nie mogę mu tego odpisać. Nie wiem jak wygląda ani jak przebiegała nasza relacja, więc wyznanie miłości byłoby z mojej strony zwykłą hipokryzją.

Wracam do domu, bo muszę zabrać ze sobą torebkę. Przechodząc przez salon widzę, że ciało Ester zostało już włożone do czarnego worka, a tata rozmawia przez telefon. Przez moment przyglądam się bardziej Theo i zauważam, że ma on siniaka na policzku, który aż zahacza o nos.

Theo nie należy do tych głupków, którzy na każdym kroku szukają powodu do mordobicia. On jest rozważny i każdy jego krok wydaje się być przemyślany.

Dlatego zastanawia mnie skąd się u niego wziął ten siniak.

- Idź kochanie do mojej sypialni - mówi do mnie tata.

- Wyjeżdżam stąd - oznajmiam i kieruję się na górę.

Po odgłosach kroków wnioskuję, że któryś z nich za mną idzie.

- A gdzie ty chcesz jechać? Myślisz, że puszczę cię w takim stanie.

Odwracam się w jego stronę.

- Po tym co się wydarzyło w tym domu nie zamierzam tu zostać ani chwili dłużej - oczywiście, że nie powiem mu prawdy. Z tego co wywnioskowałam to on nie lubi Louisa to na pewno zrobiłby wszystko by nie dopuścić bym się z nim spotkała.

- Czyli chcesz jechać do Doncaster?

Kiwam głową na tak. W końcu dom Louisa nie znajduje się jakoś daleko od naszego.

- Niech Theo z tobą pojedzie, będę dzięki temu o wiele spokojniejszy.

- Nie - od razu się sprzeciwiam.

- Marci - wchodzę ojcu w słowa.

- Nie wiem jak zachowywałam się przez ten rok, ale ty mnie znasz przez całe życie. I powinieneś wiedzieć, że jeśli się na coś uprę to tak będzie. Postanowiłam sobie, że za chwilę wsiądę do auta i pojadę do Doncaster.

Widać, że ojciec jest zły, no cóż jego problem. Ja także nie pałam optymizmem.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz