1. Słodko-obrzydliwe pocałunki

117 17 1
                                    

Wstawanie do pracy było jego zmorą. Najgorszym zadaniem podczas dnia było wygramolenie się z ciepłego łóżeczka, bo dopiero po tym rozpoczynał się jego dzień. Po opuszczeniu swojej sypialni odzyskiwał energię i chęć do pracy.

Ogarniał się zazwyczaj w dobre trzydzieści minut, dlatego śniadanie zawsze zjadał ze spokojem, leżąc na kanapie i oglądając wiadomości. Dopiero po tym wychodził z mieszkania i spacerkiem udawał się na pobliski przystanek autobusowy. Tak poruszał się komunikacją miejską, ale nie z tego względu, że nie posiadał własnego auta czy prawa jazdy. Jego samochód był w naprawie, a walczył z nim już dobre pół roku. Jeździł od mechanika do mechanika, chciał po prostu w miarę możliwości naprawić swoją maszynę.

Może iż bardziej opłacało mu się kupić nowe, a stać było go nawet na te z dobrej półki, jednak jego samochód był jego pamiątką po zmarłej mamie. Jay kupiła mu te auto po tym jak zdał prawo jazdy, ba było już wiekowe, ale dla niego było czymś więcej niż tylko pojazdem.

Dotarł na przystanek i usiadł na wolnej ławce, zaczął rozglądać się po okolicy. Zawsze obserwował jeżdżące samochody, ludzi na chodnikach i często zastanawiał się o swoim życiu. Może jego przyszła miłość przeszła właśnie obok niego? Pragnął jej. Chciał w końcu poczuć się dla kogoś ważny, chociaż... i tak wiedział, że nic z tego nie będzie.

On po prostu nie zasługiwał na miłość.

Zaklął pod nosem spoglądając na swój zegarek. Autobus znowu się spóźniał. Jak on tego nie cierpiał. W dodatku był maj, a nadal było zimno i ponuro, dlatego chciał wejść tylko do ciepłego autobusu. Nie rozumiał, dlaczego tego roku przepadła tak zimna i nieciekawa pogoda, która z każdym dniem męczyła go bardziej. Modlił się w domu, aby ten przyjechał... i jak na zawołanie chwilę później na przystanek podjechał odpowiedni pojazd.

Wszedł do niego i zaczął rozglądać się za wolnym miejscem. Oczywiście jego brak. Nie pozostało mu nic innego niż przytrzymanie się jednej z rurek przeznaczonych do tego. Chwycił się i przymknął swoje oczy, robił tak zawsze, aby zapomnieć o całym zgiełku, który wokół niego panował.

Podróż trwała prawie godzinę, zawsze jeździł na ostatni przystanek, który akurat znajdował się pod jego biurem. Droga do pracy nigdy nie sprawiała mu żadnych problemów, no może oprócz korków, które panowały w Londynie.

Wyszedł z pojazdu i zatrząsnął się z zimna, dostał bardzo zimnym wiatrem prosto w twarz. To też zmusiło go, aby przyśpieszyć i szybciej znaleźć się w budynku. W dodatku błagał o to, aby Nick nie przyprowadził Harrego. Nie był o niego zazdrosny, wcale. Był po prostu wkurzony na omegę, której tak łatwo udało się oczarować jego byłego narzeczonego.

Wcale się nie dziwił, bo fakt. Harry był naprawdę ładną i uroczą omegą. Miał piękne długie włosy, śliczne kształty, uroczą i śliczną twarzyczkę, wiele tatuaży i estetycznie zadbane paznokcie, które zawsze miał pomalowane.

Wjechał na odpowiednie piętro, a po drodze zdjął swoją kurtkę, zostawiając w swoim garniturze. Poprawił się w lustrze, które znajdowało się w windzie, a tuż po wjechaniu na przed ostatnie piętro, wyszedł z niej, ciągle błagając o brak znienawidzonej osoby.

Pudło. Od razu, kiedy opuścił windę poczuł ten zapach. Delikatny, przepełniony miłością, owocami z lekką domieszaną wanilii.

Od razu zaklął w myślach i udał się w stronę biura. Na całe szczęście nie spotkał ich na korytarzu, wychodziło na to, że zapewne para znajdowała się w biurze Nicka. Wszedł do swojego pomieszczenia i natychmiast powiesił swoją kurtkę na krzesło, a torbę odłożył na półkę. Podszedł do komputera, chcąc od razu zabrać się za robotę, jednak nagle zauważył karteczkę na ekranie.

Same mistakes again → larryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora