6. Środowy wieczór

132 15 0
                                    

Z pracy wrócił jak zwykle o tej samej porze, padał na twarz. Znowu przejął obowiązki Nicka, który od początku tygodnia nie pojawił się w biurze. To go dziwiło, bo alfa zniknęła bez słowa, w dodatku nawet nie czuł zapachu Harrego, co jeszcze bardziej go zaciekawiło. Jedyne co go pocieszało to większa pensja, którą otrzyma, ale z drugiej strony... miał już tego dość.

Wychodził rano, wracał wieczorem i tak w kółko. Czas dłużył mu się niesamowicie, ale tylko w pracy, w domu czas leciał dwa razy szybciej. Wchodził do mieszkania i po kilku minutach była już północ, nie potrafił ogarnąć czasu i wygospodarować go tak, aby zrobić przynajmniej kilka obowiązków.

Odruchowo udał się w stronę lodówki, miał ochotę na piwo, ale w końcu nie mógł go wypić. W ostatniej sekundzie przypomniało mu się, że jest środa, a nie piątek. Wszystko mu się pomieszało, niby czas leciał szybko, ale z drugiej strony wolno. Tłumaczył się, że to zapewne wina całej sytuacji z Harrym i potencjalnym szczeniakiem, którego ostatnio wykreślił z pamięci.

Jakby faktycznie Harry byłby w ciąży to by już do niego przyszedł.

Mógł przez to spać spokojnie, odetchnął z ulgą i nawet wrócił do żywych. Zauważył to Zayn, który nadal przypominał mu o szczeniaku, wtedy odpowiadał mu, że jeśli byłby w ciąży to Niall by już o tym wiedział, więc z czasem doszłoby do Zayna, a następnie do niego. Typowy układ i przebieg plotek.

Ziewnął i zabrał butelkę wody, starał się unikać alkoholu w tygodniu. Twierdził, że od tego jest weekend i po części faktycznie miał rację. Zawrócił na pięcie i leniwie udał się na kanapę, miał w planach obejrzeć jakiś film i dopiero po nim pójść ogarnąć się do spania, chociaż znał się i wiedział, że prawdopodobnie zaśnie przed telewizorem. Wybrał pierwszy lepszy film i rozpoczął swój seans, co jakiś czas popijając wodę. Szybko pożałował swojego wyboru, bo produkcja okazała się być tak słaba, że już po kilku minutach zaczął zasypiać.

Po raz kolejny poczuł, jak głowa zaczyna mu opadać, zignorował to i pozwolił działać swojemu organizmowi. Potrzebował snu, więc tym bardziej nie protestował. Miał już całkiem zamykać swoje oczy, ale pukanie do drzwi mi to uniemożliwiło. Przez to podskoczył niezbyt wiedząc co się dzieje. Zamrugał oczyma, ciągle słysząc energicznie pukanie. Nie spodziewał się gości, ale z drugiej strony zawsze mógł być to Zayn czy Liam, a nawet Lottie czy Mark albo jego przyszła miłość... było naprawdę dużo możliwości.

Ruszył w kierunku drzwi, po drodze zostawiając butelkę na stole. Cały czas analizował któż taki mógł go odwiedzić w środowy wieczór. Przetarł jeszcze oczy i niechętnym ruchem pociągnął za klamkę, a potem zamarł.

Przed drzwiami stał nie kto inny jak Harry. Harry z łzami w oczach, czerwonymi oczyma i... walizką u boku.

- Coś się stało?

- No wiesz, nie. Nie, nic się nie stało, Louis. Wcale nie stoję przed tobą cały w łzach i z walizką. To chyba takie normalne, że jakaś omega nachodzi cię w środowy wieczór z płaczem, bez dachu nad głową i małym problemem.

- Wolałem zapytać, nie musisz się aż tak gorączkować, Styles - wzruszył ramionami, wywracając oczyma, ale nadal starając się patrząc na Harrego, który stał przed nim i co najmniej oczyma wołał o pomoc.

- Tylko nie po nazwisku. Wpuścisz mnie? - fuknął, zaciskając dłoń na walizce.

- Ja? - wskazał na siebie z wielkim niezrozumieniem. - Po co mam cię wpuszczać, przecież my się nie zn-

- Och, nie znamy? No to gratulacje Panie Tomlinson, bo akurat to Pan jest ojcem mojego szczeniaka, a bardziej to też i... twojego - i po tych słowach wepchnął się do mieszkania.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now