22. Strata

82 12 0
                                    

Sam nie wiedział czy czuł złość, smutek, rozczarowanie czy roztargnienie i strata. Nie czuł tak naprawdę nic, żadnych myśli, bodźców czy odgłosów zza okna. Wyłączył się i to doszczętnie, nie rozumiał nic i nie wiedział tak naprawdę nic. W dodatku czuł jakby siedział w salonie kilka dobrych miesięcy, zgubił czas.

Co on zrobił?

Gdzie jest Harry?

Co z ich związkiem?

Co ze szczeniakami?

Co z domem, oświadczynami, ślubem... i ich wspólnym życiem?

Nie wiedział czy spał, choć śniły mu się najgorsze koszmary. Nie jadł nic, bo nie czuł głodu, może tylko wypił kilka szklanek wody... wody nie alkoholu, mimo tego nadal czuł suchość w ustach. Jego oczy bolały, głowa tak samo, a cało odmawiało posłuszeństwa i to zbyt mocno. Musiał się podnieść i pojechać do pracy, ale najpierw do Liama po swój telefon. Wstał. Musiał iść się przebrać, nie mógł jechać w starch, przepoconych ubraniach. Podszedł pod lodowaty prysznic, chciał się obudzić, pobudzić ciało do współpracy. Bez skutku. Nadal czuł zgubę, stratę, winę i niezrozumienie.

Wyszedł z mieszkania i udał się do Liama, było jeszcze przed ósmą, więc wiedział, że jego przyjaciel będzie przygotowywać swoje szczeniaki do przedszkola i do szkoły. Nie chciał u niego siedzieć zbyt długo, chciał tylko odebrać swój telefon i wyjść. Nie miał humoru i nie wiedział co powinien ze sobą zrobić - Żałował?

Dojechał i szybko opuścił swój samochód, udając się w stronę drzwi. Miał do nich klucze, jednak nie były one potrzebne. Drzwi były otwarte. Poinformował o swojej obecności i szybko zobaczył Liama, pomagającego założyć zimowe buty małej Clarze. Uśmiechnął się na ten widok, ale ten uśmiech szybko zniknął.

- Telefon leży na półce - Liam wskazał półkę zza starszym. - Wszystko dobrze?

- Nie - mruknął. - Dzięki za przytrzymanie telefonu.

- Spokojna głowa. Co się stało?

- Spierdoliłem - powiedział cicho. - Wyrzuciłem go z mieszkania.

- Ty co?! - na te słowa Liam wstał.

- Wyrzuciłem go z mieszkania.

Liam zatrzepotał oczyma i poprosił swojego starszego szczeniaka, aby ubrał swoją kurteczkę, czapkę i szalik.

- I to teraz chcesz zrobić, Louis?

- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Zagubiłem się i ja nic nie rozumiem. Nie pamiętam nic, pamiętam tylko, że wyrzuciłem go z mieszkania... i powiedziałem mu, że go nienawidzę.

- Ja pierdole - Liam mruknął pod nosem, a ręce same mu opadły. - Co my z tobą mamy?

- Mam dosyć.

- Jedź do Malików, ja przyjadę jak tylko zawiozę dzieciaki do placówek - poprosił. - Zgoda?

- Jeśli dojedziesz, a ja będę jeszcze żywy to zgoda - westchnął. - Nie jadę do pracy.

Młodsza alfa uśmiechnęła się i poklepała go po ramieniu.

- Będziesz żywy.

Równocześnie wyszli z mieszkania i Liam pojechał w swoją stronę, a Louis w swoją. Tylko, że Louis musiał jechać do Nialla i Zayna. Bał się tam jechać, bał się im spojrzeć w oczy. Co miałby im wtedy powiedzieć? Był pogubiony, a żadne myśli nie chciały mu się kleić. Miał wszystkiego dosyć i chyba chciałby cofnąć czas i dwa razy zastanowić się czy na pewno powinien tak dużo myśleć o szczeniakach i odszukiwać w wolnych chwilach stare testy ciążowe.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now