36. Może to niewłaściwa decyzja?

87 9 3
                                    

Było mu głupio i wręcz nie wierzył w swoje zachowanie. Jak nie potrafił uwierzyć własnej omedze? Za każdym razem jak o tym myślał czuł ból w sercu i własne rozczarowanie. Również zawsze postawiał się na miejscu Harrego i wyobrażał sobie jak mógł się poczuć po usłyszeniu jego słów. Teraz potrafił to zrobić. To też go bolało i nie potrafił sobie wybaczyć.

Wracając do nieidealnego dnia, choć w pewnym sensie był idealny, ale bez niektórych słów. Louis, kiedy położył dłonie na wypukłości zemdlał, nie pamiętał nic... nawet nie pamiętał swoich słów jakich użył, ale Zayn szybko mu je przypomniał. Można się domyślić, że Malik był na niego okropnie zły. Mur jaki wytworzył się pomiędzy Louisem, a Harrym upadł po kilku dniach. Louis przeprosił za swoje zachowanie i obiecał kilka ważnych dla omeg słów. Dopiero po tej konkretniej rozmowie rozpoczęła się bajka. Alfa nie potrafiła odejść ani na krok od omegi, nie potrafiła też odwrócić od niej wzroku. Dziwił się tylko, że wcale nie zauważył żadnych objawów ciąży, choc po zachowaniu można było to się domyślić... teraz małych brzuch widział nawet przez koszulę, w której spał Harry. Co prawda mogła być to po prostu wiedza, którą posiadał na ten moment, a nie niewiedza, która odczuwał wcześniej.

- Pójdziemy na randkę? - Louis stanął w drzwiach ich pokoju, spoglądając na siedzącego Harrego po turecku na ich łóżku. - Dawno nie byliśmy, a teraz mam obowiązek bardzo cię rozpieszczać.

- Rozpieszczasz mnie, odkąd cię poznałem - zaśmiał się, spoglądając na niego. - Ale i tak na randkę wybiorę się z miłą chęcią.

- Muszę zaspokoić potrzeby twojej omegi i urozmaicić życie szczeniaka w brzuchu.

- Myślę, że szczeniak nie będzie narzekać na brak rozrywki - zmarszczył nosek, chichocząc. - O której mam być gotowy?

- Szykuj się tak długo jak chcesz. Tutaj najważniejsze jest twoje samopoczucie, nie musisz się śpieszyć. Zaczekam za tobą zawsze - uśmiechnął się, a serce omegi zabiło mocniej. - Jeśli będziesz potrzebował pomocy to wołaj.

- Będę cię informować!

I ruszyli z przygotowaniami. Louis starł się uszykować szybko, aby w razie czego pomóc omedze. Ubrał się luźno, ale też elegancko. Zwykła biała koszula, czarne spodnie i krawat tego samego koloru. Nic wielkiego, a wyglądał naprawdę dobrze. Włosy za to zaczesał w tył i nałożył na nie żel. Harry za to nie potrafił się zdecydować co powinien ubrać, miał ochotę na coś ładnego i innego... spędził przy szafie dobre dwadzieścia minut, aż w końcu wybrał. Założył spodnie garniturowe w ciemne kwiatki, na górę zaś czarną koszulę. Miał do tego kompletu jeszcze marynarkę, jednak stwierdził, że było za gorąco. Chciał dołożyć do tego czarny kapelusz, ale w ostateczności padło na dodatki do włosów. Włosy związał w koczka, a całość dopełnił czarną gumką z tym samym wzrokiem co spodnie.

Obaj byli gotowi.

Louis nie mógł się doczekać, naprawdę stęsknił się za randkami. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz zabrał omegę na jakąś, chyba ta ostatnia była w Miami kilkadziesiąt tygodni temu. To był zbyt długi odstęp. Twierdził, że omegi powinny chodzić na randki kilka razy w miesięcy, jak nie co tydzień. Alfa postarała się, bo szybko wynajęła ostatni stolik w jednej z najbardziej luksusowych restauracji. Miał nadzieję, że przynajmniej w niej niczego nie spalą. Przypomniał sobie szybką ucieczkę Harrego i tą jedną wyjątkową sytuację w łazience. Miłą ją wspominał, lubił o niej myśleć i wcale jej nie żałował.

- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson - powiedział Louis, kiedy znaleźli się przy stanowisku kelnera.

- Rezerwacja dla państwa Tomlinson, tak... - uniósł wzrok i rozejrzał się po sali. - Proszę za mną, zaprowadzę państwa do stolika.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now