2. Miłość przeznaczonych

116 15 17
                                    

Rzadko kiedy gotował coś sam, zazwyczaj zamawiał catering lub jadł śmieciowe jedzenie. Czasem jednak coś ugotował, nie licząc oczywiście śniadań, które przyrządzał sobie codziennie.

Tego dnia zabrał się za robotę, z rana udał się do sklepu i postanowił przygotować dla siebie obiad. Miał ochotę na spaghetti, dlatego właśnie je zrobił. Jak miał być szczery to przyrządzenie posiłku zajęło mi dłużej niż same zjedzenie. Kompletnie nie odczuł różnicy pomiędzy kupnym, a zrobionym. Ważne, że się najadł.

Dopiero jak wstawił zmywarkę, udał się przygotować do Zayna. Nie zapomniał o swoim spotkaniu, nie mógł się go doczekać. Nudziło mu się w swoim mieszkaniu, potrzebował z kimś porozmawiać.

Nie chciał się stroić, dlatego założył swój ukochany ciepły zestaw dresowy. To zazwyczaj ubierał, kiedy był sam, choć szczerze wolał chodzić w swoich bokserkach. Był sam i nikt go nie widział. Jeszcze przed wyjściem wypił szybką kawę i zabierając z wieszaka kurtkę i torbę opuścił mieszkanie.

Zayn mieszkał kilka przystanków dalej, więc od razu udał się na przystanek. Miał szczęście, bo zaszedł w idealnym momencie. Natychmiast wszedł do autobusu i o dziwo znalał miejsce, ale z tym w soboty nigdy nie było problemu. W końcu był weekend, więc część osób nie pracowała.

Na miejsce dojechał kilka minut później, z uśmiechem opuścił pojazd i udał się w stronę domu, w którym mieszkał jego przyjaciel. Kod do bramy znał na pamięć, dlatego od razu go wpisał. Zamknął za sobą furtkę i pobiegł w stronę drzwi. Wiedział, że drzwi są otwarte, więc wszedł do środka, witając się z chłopakiem, który stał w przedpokoju.

- Wyglądasz dzisiaj naprawdę dobrze - powiedział  od razu Zayn, prowadząc go do salonu. - Tak serio. Ile spałeś? - odwrócił się w jego stronę i spojrzał na wielkie sińce pod oczyma.

- Nie wiem. Może dobre trzy godziny? - mruknął, wywracając oczyma, a przy okazji otwierając lodówkę. - Widzę, że masz duży wybór - uradował się na widok kilku rodzajów piw.

- Znowu o nim myślałeś? - zignorował aktualną czynność Louisa, który po tych słowach spojrzał na niego srogo. - Nie wmówisz mi, że nie.

- Jakie chcesz te piwo? Nie chce mi się stać czy tej lodówce.

- Weź obojętnie jakie - wzruszył ramionami, patrząc na przyjaciela. - I chodź do salonu.

Louis mruknął coś w odpowiedzi, a następnie wyciągnął dwa pierwsze lepsze piwa. Szczerze mu również było obojętne to co będzie pić. Dla niego piwo to piwo. Zamknął lodówkę i wolnym oraz niechętnym krokiem udał się na kanapę, gdzie siedział już Zayn. Podał mu zimny napój i usiadł obok niego, wlepiając na niego wzrok.

Zayn rzucił na niego okiem i zabrał otwieracz. Najpierw otworzył swoje, a następnie te przyjaciela. Chciał od razu po tym kontynuować rozmowę sprzed chwili, ale Louis czasem był zbyt cwany.

- Kiedy będziecie mieć szczeniaka? - Louis zaczął temat w idealnym momencie, tak aby Zayn nie przejął swojego głosu. - Jesteście po ślubie już rok, a Ethan niedługo się wyprowadza. Wy jesteście młodzi i szczerze chciałbym zobaczyć małą wersję ciebie - zaśmiał się, a następnie popił.

- Staramy się, aktualnie czekamy aż Niall dostanie gorączki... o moją ruję nie musimy się martwić - uśmiechnął się, patrząc na przyjaciela. - Chce z nim założyć prawdziwą rodzinę, choć Ethana traktuję jak swojego. Ty też powinieneś myśleć o rodzinie, wszystkie wspomnienia zostawić w tyle i wykorzystać to, że okazję masz przed nos-

- Nienawidzę go - powiedział krótko. - Dobrze wiesz, że nienawidzę go i już wolę żyć sam niż z nim.

- Ale jesteś do cholery jego przeznaczonym, Louis.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now