24. Rozmowy, dyskusje i wnoski

89 12 0
                                    

- Louis, można na chwilę?

Uniósł wolno swój wzrok. Zobaczył stojącego nad nim Robina i cóż od razu się przeraził. Jego mina nie należała do najmilszych, a w dodatku znajdował się w wielkim domu rodziców Harrego zaledwie dziesięć minut, czekał tylko za Harrym, który nie zdążył się uszykować przed jego przyjściem. Louis chciał z nim jeszcze raz porozmawiać, poprosił go o spacer. Po nim miał wspólnie z omegą pomóc Anne w przygotowaniu kolacji wigilijnej.

- A tak, ze spokojem - uśmiechnął się delikatnie. - Tutaj?

- Na zewnątrz - pokiwał głową, wskazując na drzwi.

Louis spojrzał na nie i wstał. Rzucił okiem na schody, jednak one były puste, później szybko na kuchnię, w której stała Anne. Spuścił wzrok i udał się za starszą alfą. Nie chciał kłamać mówiąc, że się nie stresował. Głos Robina brzmiał bardzo głośno i poważnie, ten głos zatrzymywał mu krew w żyłach.

Opuścili wille i skierowali się na wielkie pole golfowe, które należało do państwa Styles. Cały ich dom i cały ich teren był ogromny i zabierał mu wdech w piersiach. Wiedział, że cała ich rezydencja była cztery razy dorsza niż jego cały majątek, który miał na koncie. A jego majątek nie był wcale taki mały... przez te wszystkie lata bardzo dużo mu się uzbierało.

- Nie spodziewałem się tego po tobie. Wytłumacz mi jedno. Co się pomiędzy wami wydarzyło? Dlaczego mój syn przyleciał do nas z wielkim płaczem i powiedział nam, że zerwaliście.

- Słowa o zerwaniu były puszczone na wiatr - odparł cicho. - Harry nadal jest moim chłopakiem.

- Harry coś mi tam wymruczał pomiędzy płaczem, ale mało zrozumiałem. Możesz mi to jakoś wytłumaczyć? - wywrócił oczyma, a dłonie skrzyżował za plecami. - Wytłumaczysz mi te wielkie nieporozumienie, które rozbiło serce mojego syna? W ostatnich dniach Harry czuł się zagubiony i ciągle płakał, mówiąc o tobie! Zraniłeś go.

- Jestem tego świadomy, Panie Styles. Bardzo żałuję swojego zachowania, bo wiem, że było nie na miejscu. Bardzo pragnę szczeniaków, a strata naszego małego szkraba mną wstrząsnęła, Harry nadal odczuwa jego pewne braki. Ja już mniej, choć... bardziej przejąłem się tym, że nie udało mi się nas połączyć przez co... Harry nie zaszedł w ciążę - westchnął, a Robin trzymał na nim groźny wzrok. - W pewnym sensie się załamałem. Straciłem wiele szczeniaków, jestem wdowcem... po prostu chcę w końcu założyć rodzinę.

- Rozumiem, ale nie musiałeś go przy tym ranić. Czasem lepiej ugryźć się w język, tym bardziej, że Harry jest omegą. One nie są takie odporne na słowa jak my alfy. On cię kochał... on cię kochał nad życie.

- Ja też go kochałem i kocham, bardzo mi na nim zależy - spojrzał na niego, jednak szybko spuścił wzrok na buty. - Przeprosiłem go. Chciałem dzisiaj z nim ponownie porozmawiać. Żałuję tylu słów co użyłem, byłem tak bardzo zły... jeszcze ten jeden okropny SMS.

- Ten SMS został wysłany przez tego cholernego Grimshawa - odpowiedział przez zęby. - Szczeniak bez mózgu i litości dla omeg.

Louis ponownie uniósł na niego wzrok i uśmiechnął się z reakcji starszego.

- Pan też go nie lubił?

- Był gorszy od ciebie - wzruszył ramionami. - Harrego traktował jak jakąś zabawkę. Dobrze, że w jego życiu pojawiłeś się ty... przynajmniej do czasu kłótni.

- Nick był moim narzeczonym - przerwał. - Wiem jaki był, bo doświadczyłem to na swojej skórze. Jednak ich związek znałem tylko z pracy. Nick starał mi pokazać, że ich związek jest idealny i usypany różami i miłością - wytłumaczył. - Stram się być dla Harrego najlepszy, nie chciałem go zranić, ale... stary Louis wrócił i przejął moją głowę. To był błąd. Nie powinienem się tak łatwo poddać i z taką łatwością oddać się w jego ręce, bo gdybym walczył nic by się nie wydarzyło.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now