32. Nieplanowany zakup

79 12 0
                                    

Dla Louisa robienie zakupów było totalną stratą czasu, przyjemniej tak twierdził kilka lat temu. Teraz wręcz kochał na nie jeździć, jednak musiał on jechać z Harrym. W pojedynkę nadal miewał mieszane uczucia albo... po prostu mu się nie chciało. W poprzednich latach zazwyczaj zamawiał żywność przez internet, tak samo jak ubrania czy akcesoria do domu. Nie lubił zakupów i nie miał na nie czasu, w końcu pracował po godzinach.

Obaj urwali się szybciej z pracy, co było bardziej pomysłem Harrego. Louis za to wolał zostać, ale nie potrafił odmówić omedze. Powód był prostu, młodszy potrzebował jechać kupić sobie nowe ubrania, takie już typowe na lato. Praktycznie wszystkie swoje zabrał do Miami i tam właśnie je zostawił, chociaż z ubraniami Louisa było podobnie. Mogli obaj skorzystać i przy okazji kupić nowe. Jeszcze przed rozpoczęciem zakupów udali się na szybki obiad, w domu mieli być dopiero późnym wieczorem. Louis musiał jechać do Nicka, tak jak mu obiecał, a Harry... w sumie sam Louis nie wiedział, gdzie brunet jedzie. Dopytywał, jednak otrzymał odpowiedź, że musi jechać gdzieś z Niallem. To dużo mu dało i poczuł, że nie musi się o niego bać. W końcu jego omega będzie z Niallem.

- Lou? - zaczął Harry, przenosząc wzrok z swojego dania na alfę, która od razu pokazała zainteresowanie. - Chodzi mi to po głowie od kilku dni. Tęsknisz za poprzednimi omegami? Tylko nie myśl, że jestem zazdrosny... pytam z ciekawości.

- Takiego pytania się nie spodziewałem - zaśmiał się cicho. - Cóż... raczej nie. Odkąd pojawiłeś się w moim życiu coraz mniej o nich myślę. Chodzi mi tutaj o Danielle czy... Brianę, o Eleanor jednak nie potrafię zapomnieć, przepraszam.

- Nie ma powodu do przeprosin. Jest to normalne i bardzo urocze. W końcu była twoją żoną, razem mieliście szczeniaka i znałeś ją naprawdę długo.

- Tak uważasz? - poprawił swoją fryzurę, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. - Ale chodzą mi po głowie jej słowa, które powiedziała mi kilka dni przed tym jak jej stan się pogorszył.

- Jakie?

- Powiedziała mi wtedy, że mam za wszelką cenę szukać przeznaczonego... nie przeznaczonej, a przeznaczonego. Jakby przewidziała przyszłość, mógł być to tylko przypadek, ale śmieszny przypadek - zaśmiał się z małym uśmieszkiem. - Cieszę się ze swojego teraźniejszego życia, Harry.

- Ja też się cieszę - uśmiechnął się. - Bardzo się cieszę.

- Nie ma co myśleć do tyłu. Najwyraźniej los chciał tak, a nie inaczej. Chyba na to nie narzekamy?

- W każdym wypadku - pokręcił głową.

- Ja jedynie narzekam na brak szczeniaka, Florence jest naprawdę urocza i wręcz aż chce się szczeniaka. Miałeś to samo odczucie, kiedy zabrałeś ją po raz pierwszy?

Harry nic nie odpowiedział, odpowiedział sobie w myślach. Uśmiechnął się bardzo szeroko w stronę alfy i wrócił do jedzenia, jednak jego uśmieszek nie chciał zejść. Louis widząc go sam się zaraził i odebrał go o potwierdzenie jego pytania, w sumie to było oczywiste.

Mała Florence dała mu bardzo dużo domyślenia..., a w dodatku przypomniał sobie, ile tygodni temu spędzili razem gorączkę, przy której się połączyli.

Wrócili do jedzenia, zakupy nie mogły czekać, a tym bardziej, kiedy obaj mieli wyznaczoną godzinę spotkania. Zjedli w ciszy, jakby rozmawiali to zapewne ich jedzenie zajęłoby im dwa razy dłużej. Zapłacili i po tym opuścili restaurację.

Plan był prosty. Mieli odwiedzić ulubione sklepy i tam zobaczyć nowe wiosenno-letnie nowości. Harry wcześniej poszperał w internacie, robił tak zawsze... wolał obejrzeć, zapisać i przymierzyć w sklepie odpowiednie sztuki. Louis za to szedł z nastawieniem, że weźmie wszystko pierwsze lepsze i będzie zadowolony.

Same mistakes again → larryTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang