15. Malowniczy zachód słońca

104 13 2
                                    

Louis miał rację. Harry przespał cały lot na jego ramieniu, natomiast on oparty o swoją dłoń. Cieszyli się, bo wiedzieli, że chcieliby jeszcze wykorzystać ich pierwszy dzień pobytu. Louis od razu zaproponował, aby udać się na plażę, Harry za to, aby poznać okolicę. No cóż, alfa tego nie potrzebowała. Znała Florydę, a bardziej Miami jak własną kieszeń. To tutaj Louis zawsze zabierał ważne dla niego omegi, jednak Harry mógł czuć się wyjątkowy. Już pomijając to, że omega była jego przeznaczonym, a nie obcym. Zazwyczaj zabierał każdą do domu, który miał tam kupiony, nawet Nick w nim pomieszkiwał, jednak, odkąd go sprzedał nie zakupił żadnego lokum.

Więc wykupił apartament, tylko i wyłącznie dla nich.

Dla niego i dla Harrego.

Wyszli z samolotu i udali się po swój wielki bagaż. Louis przy okazji zaczynał cieszyć się jak dziecko, ale to tylko i wyłącznie z jednego powodu... w Miami miał swoje ukochane auto, które kochał nad życie (chociaż nie tak mocno jak te, które dostał od mamy). Harry zaś od razu poczuł przyjemne ciepło, które wcale nie było jakoś wielce duszące, choć był jeden fakt. Był wieczór, nie późny, ale nadal wieczór.

- Na parkingu czeka moje auto - odezwał się Louis, prowadząc walizkę, natomiast drugą ręką trzymając Harrego. - W końcu będę mógł się nim przejechać!

- To była kosztowna inwestycja? - zapytał, rozglądając się dookoła.

- Auto ma już kilka lat, więc kosztowało gorsze. Przynajmniej teraz, kiedyś to była potężna suma - zaśmiał się.

- Rozumiem. Auto nam się zdecydowanie przyda.

Louis na to pokiwał głową, a następnie pociągnął młodszego w stronę wyjścia. Już przez wielkie szyby dostrzegł swój samochód, a oczy zaświeciły jak gwiazdy. Uwielbił je i twierdził, że pasuje do niego idealnie. Niby dla niektórych zwykły sportowy samochód to nic, jednak dla Louisa... to było jego dziecko.

Harry za to na widok samochodu wyszczerzył oczy. To był potężny sportowy samochód, matowy i bogaty. Nie interesował się mechaniką, jednak ten okaz wpadł w jego oczy od razu i można powiedzieć, że zakochał się w nim jak Louis, który w tym czasie chował ich walizkę. Później przeszedł na przód i otworzył omedze drzwi, która na ten gest grzecznie podziękowała.

- Uwielbiam Miami, to mój drugi dom. Kocham ludzi, plaże i ogólnie wszystko..., a szczególe kocham spędzać tutaj czas ze swoimi omegami - odezwał się Louis, wyjeżdżając z parkingu.

Harry z uśmiechem na twarzy spojrzał na niego, ale uśmiech po chwili zniknął.

- Ilu omegą to powiedziałeś? - po tych słowach alfa zwolniła i spojrzała na siedzącego obok.

- Tylko tobie.

- Jesteśmy tutaj z dobrą godzinę - westchnął. - Patrz na drogę, proszę - Louis wykonał polecenie.

- Jesteś o to zazdrosny? - zaśmiał się.

- Nie.

- Nie, wcale - wywrócił oczyma. - Nigdy żadnej tutaj tego nie powiedziałem, bo wiedziałem, że jeśli powiem jednej to pozostałe z przyszłości będą zazdrosne, jeśli się o tym dowiedzą... myślałem, że ty nie będziesz.

- Nick mi powiedział, że wszystkie omegi są takie same - uśmiechnął się smutno. - Wykrzyczał mi to w twarz - dodał.

Louis westchnął, spojrzał na młodszego, a następnie złapał jego dłoń. Uśmiechnął się pod nosem i skupił się na jeździe. Nie chciał, aby był zazdrosny, bo wcale mu o to nie chodziło. Po prostu czuł, że będą to jego niezapomniane wakacje.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now