3. Tylko jedno spotkanie

108 17 11
                                    

Louis długo zastanawiał się jakim myśleniem skierował się Zayn. Czy on naprawdę myślał, że po jednym spotkaniu uda im się przełamać te lody i wyjść na prostą? Sam szatyn wiedział, że jest to niemożliwe i nawet nie chciał się o to starać. Chciał spotkać się z nim tylko dla świętego spokoju i w kółko powtarzał sobie, że to będzie tylko jedno spotkanie.

W dodatku bardzo zdziwiła go reakcja Harrego, kiedy do niego zadzwonił. Ten wcale nie był zły i nawet nie protestował. Zgodził się od razu, ponadto w jego głosie usłyszał szczęście. Po części domyślał się, dlatego został obdarowany taką reakcją, jednak uważał, że ona wcale nie powinna tak wyglądać.

Louis nie chciał się spotykać z Harrym.

Jak miał być szczery kompletnie nie kręciło go to spotkanie, nawet się nim nie przejmował ani nie stresował. Jedynie co go stresowało to myśl, że nie ma zielonego pojęcia o czym mają rozmawiać. On naprawdę nie miał ochoty mieć bliższego kontaktu z chłopakiem jego byłego narzeczonego. Nawet zbytnio się nie starał, jeśli chodzi o poczęstunek, nie chciał nic gotować, więc wpadł na pomysł kupna cateringu. Jedynie co faktycznie chciał przygotować to popcorn, jeśli chcieliby razem obejrzeć film.

Umówili się na sobotę, a dokładnie na wieczór. Louis cały dzień przeleżał w łóżku z pilotem w dłoni, wstał z niego dopiero dwie godziny przed przyjściem Harrego. Nie miał ochoty wstawiać ani się ubierać, ale jeśli się umówił... musiał tego dotrzymać. Wstał i podszedł do szafy, wyciągnął z niej swój ulubiony dres, a następnie udał się do łazienki.

Wyszedł z niej wycierając swoje włosy, podszedł do luterka i mało ochoczo się uśmiechnął. Nie wiedział co miał myśleć, bo myśli ciągle odganiały go od spotkania. No tak, ciągle myślał, że wolałby już pójść do pracy niż czekać za swoim gościem. Z pracy miałby pieniądze, a z tego... nie ma nic.

Popsikał się swoimi ulubionymi perfumami, a następnie zamówił pizzę. Nie miał ochoty zamawiać cateringu, ale za to miał ochotę na pizzę. Zrobił tak i od razu udał się na kanapę, tam chciał poczekać na Harrego, który przyjść mógł już lada moment. Jego mieszkanie nie należało do najczystszych, ale co miał poradzić, jeśli tak bardzo nie chciało mu się sprzątać.

Dzwonek do drzwi.

Jego serce nagle przyśpieszyło, a do nozdrzy doleciał słodki zapach Harrego, który przedostał się przez drzwi. Nagle też jego nogi same popchały się do drzwi, nie kontrolował tego, ale za to czuł jak alfa sama pcha się do omegi. Zatrzymał się przed nimi i zabrał jeden bardzo głęboki wdech, a następnie pociągnął za klamkę.

Otworzył drzwi na oścież i zobaczył Harrego. W ślicznym płaszczyku, w dobrze dobranych czarnym spodniach i kolorowej koszuli wystającej zza odzieży wierzchniej, w dodatku jego włosy były spięte w koczka. Louis nawet nie chciał wspominać o zapachu, który nagle zaczął adorować jego nozdrza i serce.

- Louis? - zapytał niepewnie, ściągając alfę na ziemię. - Cześć? - dodał, spoglądając na niego swoimi zielonymi oczyma.

- Um... cześć. Chodź! - zabrał wdech, zapraszając go gestem. - Wybacz, byłem bardzo zamyślony.

- Rozumiem, dziękuje - podziękował po tym jak Louis zamknął za nim drzwi. - Nic nie szkodzi, każdemu może się zdarzyć.

- Tak, dokładnie. Płaszczyk możesz powiesić na wieszaku, a później... um chodź na kanapę.

Harry pokiwał głową, a Louis szybko uciekł na kanapę. Czuł jak jego serce zaczyna kołatać, a oddech staje się na równy. Zestresował się, a tego kompletnie się nie spodziewał i nie przeczuwał. Musiał zacząć grać i zachowywać się jak alfa, bo jak stwierdził... ma być to tylko jedno spotkanie.

Same mistakes again → larryWhere stories live. Discover now