3.

5.9K 449 490
                                    

Kolejne dwa dni minęły Jay'owi na poznawaniu okolicy, bardziej jednak z konieczności niż miłości do spacerów. W pierwszej kolejności zapoznał się dokładnie z rozkładem osiedlowych sklepów, ze szczególnym uwzględnieniem tych spożywczych. Krótkie oględziny kuchni utwierdziły go w przekonaniu, że Lloyd ma całkowitą rację unikając tego pomieszczenia, jego pokój natychmiast wzbogacił się więc w niewielką, przenośną lodówkę i czajnik, a na parapecie zagościł zestaw papierowych tacek i plastikowych sztućców. Tak uzbrojony mógł skutecznie zabarykadować się w pokoju, większość czasu spędzając na rozpaczliwym poszukiwaniu ofert mieszkań do wynajęcia i powolnym godzeniu się z faktem, że jeszcze długo nie będzie stać go na zmianę lokum. Wyniki w zabawie „znajdź ofertę pracy, w której nie poszukują dwudziestoletniego studenta z trzydziestoletnim doświadczeniem" prezentowały się równie pesymistycznie i ponury nastrój, z jakim Jay przybył do miasta, systematycznie przechodził w depresyjny. Trzeciego dnia do zwleczenia się z łóżka zmusił go dopiero Lloyd, pukający do drzwi by dowiedzieć się, czy nowy lokator aby na pewno żyje (trupy, jak powszechnie wiadomo, nie są w stanie zapłacić czynszu).

- Jeśli nie masz innych planów, może chcesz iść z nami wieczorem do klubu? – zagadnął, a Jay nie mógł oprzeć się wrażeniu, że patrzy na niego z litością.

- Wpuszczą cię? – Zdziwił się w pierwszej chwili, po niewczasie zdając sobie sprawę, że było to trochę nie na miejscu. – Znaczy... Ile ty właściwie masz lat?

- Siedemnaście.

- O matko... – sapnął Jay, oczyma duszy widząc już, jak prokuratura wzywa go na światka w sprawie o demoralizację nieletniego.

Jakby czytając w jego myślach, blondyn zmarszczył brwi.

- Spokojnie. Związek ze mną nie podpada pod pedofilię, Jay. Jestem całkowicie „legalny". – Powiedział to tonem kompletnie obojętnym, a w jego spojrzeniu kryło się coś na kształt zrozumienia, ale Jay'a i tak zapiekły policzki.

- Nie, ja wcale nie... Tylko... Kai jest od ciebie dużo starszy. Ile on ma właściwie lat?

- Dwadzieścia dwa. Ale nie zachowuje się, jakby tyle miał, a mnie nie robi to większej różnicy. Myślę, że jestem wystarczająco dojrzały, by decydować, z kim chcę być w związku.

Jay przytaknął, choć w głowie kołatała mu się myśl, że jego własna siostra jest zaledwie rok młodsza i z pewnością równie dojrzała. I że każdy dwudziestodwulatek, który ośmieliłby się jej dotknąć, przekonałby się, że dziewięć kręgów piekła Dantego to Disneyland w porównaniu z gniewem starszego brata.

- Poza tym, w tym roku piszę maturę, bo przeskoczyłem jedną klasę.

- Oh... To, um... Musisz być bardzo zdolny...

- Owszem, jestem – przytaknął z rozbrajającą szczerością, raczej jednak potwierdzając fakty, niż żeby się pochwalić. – I całe szczęście. Student w związku z kimś starszym nie budzi takich emocji, jak licealista. Więc jak, Jay? Idziesz z nami dziś wieczorem?

- Eee... - Jay potrzebował kilku sekund by połączyć wątki. – Ja... Hm... W sumie nie mam innych planów, ale...

- W takim razie ustalone – Lloyd skinął głową i po raz pierwszy na jego twarzy pojawił się uśmiech. Uśmiech, który sprawił, że w jednej sekundzie stało się jasne, dlaczego Kai stracił głowę dla tego dzieciaka. – I chcę jeszcze, żebyś pamiętał, że naprawdę możesz wychodzić z tego pokoju. Część wspólna obejmuje również salon. Czasem siedzimy tam wszyscy razem i powiem ci, że nawet udaje nam się nie pozagryzać.

- Ah, no tak... – Jay zmieszany potarł dłonią kark. Nie bardzo miał pomysł, jak na to odpowiedzieć (szczere „ostatnie, na co mam teraz ochotę, to zadawanie się z wami" wydawało mu się zdecydowanie nie na miejscu), ostatecznie więc wybrał najbezpieczniejszą wymówkę: – Tylko wiesz, w salonie jest trochę... W sensie... No... Nie przeszkadza ci cały ten... – wykonał w powietrzu bliżej nieokreślony ruch ręką.

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Место, где живут истории. Откройте их для себя