9.

3.9K 324 165
                                    

Mówiąc precyzyjnie: zapukał we framugę otwartych drzwi do salonu.

Pięć par oczu skierowało się w stronę źródła dźwięku. Cole zamarł na sekundę, zacisnął usta i cofnął się, opadając ciężko na kanapę, jakby nigdy się z niej nie ruszał. Skylor umilkła i zwiotczała w objęciach Kai'a, a wypuszczona z nich osunęła się biernie na podłogę, wpatrzona w gościa niczym w zjawę z zaświatów. Po koku, w jaki związała włosy rano, nie było nawet śladu i jej twarz wydawała się jeszcze bardziej czerwona w otoczeniu bezkształtnej, potarganej czupryny. Wciąż oddychała ciężko i kiedy w pewnym momencie dołączyła do tego nieco histeryczna nuta, Lloyd był praktycznie pewny, że zaraz się rozpłacze.

Skylor lubiła się podobać. Było to tym łatwiejsze, że natura nie poskąpiła jej urody, doskonale wiedziała też, co robić, by podkreślić wszystkie swoje walory, ukryć ewentualne braki i zawsze prezentować się idealnie. Lubiła czuć na sobie czyjś wzrok, lubiła flirtować, wzbudzać zazdrość i być obiektem westchnień. Jeśli dodatkowo naprawdę chciała zwrócić uwagę konkretnej osoby, nie istniała praktycznie możliwość, by jej się to nie udało. Mogła nie być w czyimś guście, mogło nie zaiskrzyć, mogła zostać odrzucona - nie dało się jednak powiedzieć, że nie jest atrakcyjna.

Tymczasem teraz siedziała na podłodze, rozkudłana, zmęczona, wściekła, i wyglądała po prostu koszmarnie. Co gorsze - doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Co zaś najgorsze - wszystko to miało miejsce na oczach kogoś, na kim bardzo chciała zrobić dobre wrażenie.

Nya rozejrzała się niepewnie po salonie, nieco dłużej zatrzymując wzrok na swoim bracie.

- Jeśli przeszkadzam, mogę przyjść później... – zaczęła niepewnie, ale nim zdążyła dokończyć, Skylor zaśmiała się głośno - choć z pewnym przymusem i wciąż nieco histerycznie - dopadła do niej w dwóch skokach i omal nie powaliła na ziemię, zamykając ją w mocnym uścisku.

- Nyyyaaa, mi estrella*, no nareszcie!

Lloyd w duchu przyznał dziewczynie order za najszybsze wzięcie się w garść, jakiego był świadkiem. Co prawda musiała ukradkiem otrzeć rękawem oczy, Nya jednak najwyraźniej niczego nie zauważyła, bo odwzajemniła uścisk, chichocząc.

- Wiesz, że nie rozumiem hiszpańskiego.

Skylor tylko uśmiechnęła się z rozczuleniem, odsuwając nieco, by zaraz przyłożyć dłonie do policzków dziewczyny, zaglądając jej głęboko w oczy.

- Extrañe tu sonrisa** – wyszeptała, po czym głośno cmoknęła ją w czoło. – Raaany, jak to możliwe, że wyglądasz tak dobrze po kilkugodzinnej podróży, a ja kiszę się od rana w domu i... – zmarszczyła nos – i chyba zaczyna ode mnie śmierdzieć.

Nya, choć nieco zdezorientowana, roześmiała się.

- Też marzę o prysznicu – wyznała, odsuwając ręce dziewczyny od swojej twarzy, ale przytrzymując jej dłonie w swoich. Skylor wyglądała na niebezpiecznie bliską publicznego odtańczenia tańca zwycięstwa.

Lloyd odetchnął z ulgą. Wszystko było tak, jak być powinno. No, prawie. W swoich wyobrażeniach Skylor zapewne miała na sobie czyste ciuchy i fryzurę, nad którą spędziła co najmniej godzinę, ale, paradoksalnie, jej „domowy" wizerunek działał na korzyść, zmniejszając rozrzut w wyglądzie dziewcząt. Fakt, Nya ubrana była raczej elegancko - w białą sukienkę z długim rękawem, sięgającą za połowę łydki, i dopasowany kolorem kapelusz z szerokim rondlem - i zdecydowanie odstawała od reszty. Znając jednak Skylor i zawartość jej szafy, planowała założyć coś obcisłego i odsłaniającego zdecydowanie więcej ciała, niż było to konieczne, przez co stojąc obok siebie przypominałyby zakonnicę nawracającą prostytutkę. Nawet bez tego wyglądały razem nieco dziwnie; niska, pulchna dziewczyna obok promieniującej seksualnością kobiety.

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now