15.

3.2K 304 23
                                    

Skylor nie była pewna, jak długo spała. Doprowadzanie mieszkania do stanu względnej używalności, kłótnia z Colem i wszystkie emocje związane z przyjazdem Nyi sprawiły, że na dobrą sprawę zasnęła jeszcze zanim zwaliła się na łóżko. Nie do końca pamiętała nawet, jak dotarła do sypialni, choć to akurat interesowało ją najmniej – ostatecznie nie ważne jak, ważne że efektywnie.

Z natury była rannym ptaszkiem, co ogólnie zaliczało się na plus w większości życiowych sytuacji, za wyjątkiem bycia współwłaścicielką klubu wymagającego doglądania w późnych godzinach nocnych. Jej zegar biologiczny już nie prosił, ale wręcz wył błagalnie o jakiekolwiek uregulowanie, ponieważ jednak chwilowo nie mogła sobie na to pozwolić, musiała zadowalać się czczeniem ekspresu do kawy i popołudniowymi drzemkami. Zazwyczaj. Dziś miała bowiem wrażenie, że za jednym razem odbębniła obie pory snu bez żadnej przerwy pomiędzy. Szybko zlokalizowała wciąż nieco zaspanym wzrokiem telefon, natychmiast oceniając, że leży stanowczo za daleko i nijak nie opłaca się po niego fatygować. Przekręciła się na plecy, klnąc w myślach na czym świat stoi, gdy tępy ból zaatakował nawet te mięśnie, o których istnieniu nie miała pojęcia. Do nóg ktoś najwyraźniej potajemnie przyczepił jej cementowe bloki, w plecy powbijał gwoździe i nawet bez próbowania była w stanie ocenić, że przez jakiś czas nie będzie w stanie unieść ramion. Nie miała nawet siły na to, by rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady... Zamknęła oczy, zastanawiając się, po jaką cholerę w ogóle miałaby wstawać.

W tej samej sekundzie gdzieś z głębi mieszkania dobiegł łoskot przypominający przemarsz średniowiecznej armii w pełnym rynsztunku - nieodmienny znak, że ktoś otworzył drzwiczki szafki i wszystkie poupychane byle jak garnki, patelnie i inne metalowe graty posypały się na podłogę.

Ah, no tak. Istniał jeden powód, dla którego warto wstać.

Nadal wpół żywa przeturlała się na skraj łóżka, zsunęła na ziemię jedną nogę, stopą przyciągnęła bliżej dywan, zsunęła drugą, aż w końcu nie miała już jak odwlekać nieuniknionego i dźwignęła się ciężko, krzywiąc i przeciągając. Nie kłopocząc się z szukaniem kapci powlekła się leniwie w stronę drzwi i dalej krótkim, wąskim korytarzem, mijając łazienkę i drugi (a zarazem ostatni) pokój, służący za salon. Kanapa była złożona (Nya nie chciała słyszeć o zajęciu łóżka, nawet gdy Skylor zmieniła taktykę, zapewniając, że spokojnie zmieszczą się w nim we dwie), a pościel starannie złożona na kupkę z samym jej rogu. Tuż obok stały bagaże, znacznie mniej wypchane niż wczoraj (praktycznie całą objętość plecaka stanowiły słoiki, konserwy, dobrych kilka kilogramów mięsa wszelkiego rodzaju i Bóg wie czym jeszcze babcia Kai'a postanowiła wnuka utuczyć). Nie licząc tego nic w pokoju nie zdradzało obecności dodatkowego lokatora. Najwyraźniej Nya, w przeciwieństwie do brata, umiała zadbać o porządek.

- Wszystko dobrze, mi estrella? – ziewnęła, doczłapując w końcu do kuchni i opierając się ciężko o framugę. Przestraszona Nya aż podskoczyła, odwracając się do niej, omal nie upuszczając całego naręcza patelni. – Hej, spokojnie, to tylko ja. Nie przejmuj się tymi gratami, walnij je byle gdzie. Kai montował mi tę szafkę, więc, oczywiście, jest równie zjebana, co on sam.

Nya zachichotała, zgodnie z polecaniem ostrożnie odkładając naczynia na stół, wyraźnie starając się zrobić to możliwie najciszej.

- Obudziłam cię? – zaniepokoiła się, a Skylor odruchowo zerknęła na zegar na sąsiedniej ścianie. Dochodziła trzynasta.

- Trochę – przyznała, przeciągając się. – I bardzo dobrze, jeszcze godzina, a zmieniłabym się w galaretę.

- Wyglądałaś wczoraj na wykończoną – zauważyła dziewczyna, jakby próbowała ją usprawiedliwić. Skylor odruchowo zastanawiała się, czy bardziej cieszy ją ta troska, czy złości, że na wejściu nie zaprezentowała się w lepszej kondycji. – Nie chciałam cię budzić, ale robiło się trochę późno, pomyślałam, że zrobię coś do jedzenia. Um... Przepraszam, że tak się rozgościłam bez pytania...

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now