34.

2.5K 229 53
                                    

Skylor rzadko piła w klubach. Po części dlatego, że dyskoteka, w której spędzała dziewięćdziesiąt procent czasu, była jednocześnie jej miejscem pracy, po części zaś z prostego przekonania, że jak podrywać, to tylko na trzeźwo. Po alkoholu mogłoby przyjść jej do głowy coś głupiego, jak choćby zaproszenie kogoś obcego do siebie, zamiast samej władować mu się do domu. Nieznajomi nanosili błoto, brali za długie prysznice i zazwyczaj oczekiwali, że poczęstuje ich śniadaniem, zdecydowanie wolała więc oszczędzić sobie tych nerwów.

Teraz jednak siedziała na kanapie, w głowie pulsowało jej od dudniących basów, a jaskrawe światła raz po raz migały wściekle, odbijając się w połowie pustej szklance. Jednego drinka miała już za sobą i rozluźniona alkoholem nie pamiętała nawet, dlaczego na tym powinna poprzestać. Zwłaszcza że od czasu do czasu udawało jej się wyłowić w roztańczonym tłumie wirującą po parkiecie Nyę i za każdym razem odbierała to jak zesłaną przez bogów wizję pośmiertnego Raju. Jeśli Niebo istniało, myślała za każdym razem, siorbiąc leniwie drinka, składa się z przyciemnionych świateł, muzyki i tej pięknej dziewczyny, podrygującej do rytmu i gracją i lekkością, o jakie nigdy by jej nie podejrzewano.

Ich ostatni wspólnie spędzony tydzień Skylor odbierała jako jeden z najwspanialszych w całym swoim życiu. Kai nie kwapił się do spotkań i z typową dla siebie kreatywnością próbował pobić własny rekord w ilości idiotycznych wymówek, a kobieta bardzo ochoczo wzięła na siebie zadanie poprawiania humoru jego przygnębionej siostrze. Czasem wychodziły do kina lub na obiad, ale większość czasu spędzały w domu, gotując razem, oglądając głupie seriale, albo po prostu siedząc obok siebie na kanapie, każda zajęta swoimi sprawami. Nie musiały rozmawiać, by czuć się dobrze w swoim towarzystwie, cisza między nimi nigdy nie była krępująca i Skylor nie umiała odegnać od siebie przekonania, że tak właśnie powinno być już zawsze. Było jej dobrze, wygodnie, towarzystwo Nyi uspokajało ją, otulało jak ciepła pościel, kiedy zmęczona po nocnej pracy padała nad ranem na łóżko. Czuła, że przy niej mogłaby się wreszcie wyciszyć, nabrać trochę chęci do życia i tej zwykłej satysfakcji, która towarzyszy ludziom mogącym pochwalić się tym, że ktoś czeka na nich w domu. Kai zwykł kiedyś mówić, że mikrofalówka też czeka (a dodatkowo nie robi ci awantury, jeśli akurat zdarzy ci się zjeść coś na mieście...), Skylor, przy cały swoim trybie życia, lubiła jednak wyobrażać sobie, że kiedyś taką osobę znajdzie. Na trochę dłużej, niż marnych kilka dni, nim rozejdą się i kto wie, kiedy znowu zobaczą.

Piosenka skończyła się i gładko przeszła w kolejną, bardziej rytmiczną, i Nya wynurzyła się z grupki piszczących dziewcząt, tanecznym krokiem dołączając do niej przy stoliku. Czarna spódniczka sięgała jej ledwo do połowy ud, a pożyczona od Skylor bluzka odsłaniała jej brzuch gdy podnosiła ramiona.

- Zatańcz ze mną! - zawołała, przekrzykując muzykę, nadal kołysząc się zmysłowo. Skylor miała wielką nadzieję, że nie próbuje poderwać żadnego faceta - z zawiści najpewniej znokautowałaby dziś każdego potencjalnego kandydata. - To moja piosenka!

Skylor, słynąca z bardzo konkretnego gustu muzycznego, powstrzymała się od wygłoszenia opinii na temat podobieństwa klubowych rytmów do duetu kosiarki i blendera. Zamiast tego uśmiechnęła się szeroko, unosząc szklankę na znak, że chwilowo jest uziemiona. Nie mogła się jednak oprzeć, by nie rzucić z pewną kąśliwością:

- Ty i techno? - Uniosła brwi. - Zaskakujesz mnie...

Nya odwzajemniła uśmiech, ale jej oczy rozbłysły zadziornie, gdy wyjęła kobiecie szklankę z dłoni i odchylając głowę opróżniła ją jednym haustem. Następnie odstawiła ją na stolik, pochylając się przy tym nad Skylor, przez moment patrzyła jej wyzywająco w oczy, a następnie zbliżyła usta do jej ucha.

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang