22.

3.3K 281 194
                                    

Jay był zaskoczony tym, jak szybko zleciały mu kolejne dni. Być może przez to, że przestał układać plan dnia w myśl zasady „im więcej godzin prześpię, tym mniej będę musiał myśleć o bezcelowości swojego istnienia". Może dlatego, że zaczął nieco częściej wyściubiać nos z pokoju, a nawet z mieszkania. A może - ale tylko może! - za sprawą Cole'a, który chyba nieco zbyt poważnie potraktował zarzut o bycie niemiły, groźnym bucem i za wszelką cenę stał się zatrzeć pierwsze wrażenie. Nie był przy tym nachalny, niczego nie mówił wprost, wychodził raczej z założenia, że w temacie ewentualnego „randkowania" (Jay wciąż dostawał dreszczy na samo brzmienie tego słowa) zrobił już swoje i pozostaje mu teraz cierpliwie czekać na jakąś konkretniejszą odpowiedź. Był to niewątpliwy plus biorąc pod uwagę, że odpowiedź ta nie tylko nadal nie istniała, ale również nic nie wskazywało na to, by miało się to szybko zmienić. Cóż, miłość ponoć cierpliwa jest, łaskawa... i najwyraźniej cholernie podstępna.

Przez kolejne dwa dni Cole faktycznie ani słowem nie zająknął się na temat ich ostatniego... spotkania. Nie przeszkadzało mu to jednak w puszczaniu filmu na tyle głośno, by Jay, chcąc nie chcąc, musiał w końcu powlec się do salonu i poprosić o ściszenie. No a jak już przyszedł, to przecież logiczne, że zostanie na dłużej, prawda? Skoro już wynurzył się ze swojej pieczary by wyruszyć na polowanie na przecenione produkty na granicy przeterminowania, nic nie stało na przeszkodzie, by zaproponować podwózkę, a potem wywieźć go do małej restauracyjki i skusić darmowym obiadem. W końcu, hej, będzie miał dzięki temu mniej reklamówek do wnoszenia po schodach! Jay powoli zaczynał bać się, że następnym krokiem będzie wyłączenie bezpieczników i nastrojowy wieczór przy świecach - a tego by z pewnością nie przetrzymał.

Wszystko to zdecydowanie nie ułatwiało mu myślenia. Było całkiem miłe, owszem, i musiał przyznać, że stopniowo zaczyna mężczyznę lubić. Problemy pojawiały się, gdy próbował rozważyć, czy w grę wchodzą jakiekolwiek bardziej romantyczne odczucia. I bynajmniej nie chodziło o Cole'a samego w sobie - chłopaka najzwyczajniej w świecie przerażał sam pomysł bycia w jakimkolwiek związku. Nie potrafił nawet ocenić, czy większy problem ma z tym, że to jemu ktoś miałby się podobać, czy może tym, że sam mógłby wpaść komuś w oko - obie konfiguracje odbierał jako nierealne i potencjalnie niebezpieczne. Przez całe życie rozpaczliwie pragnął kogoś, przed kim mógłby się otworzyć, przyjaciela, któremu mógłby w pełni zaufać i przez którego zostałby doceniony, prawda była jednak taka, że realizacje marzenia skutecznie utrudniały nie tylko problemy interpersonalne. W rzeczywistości Jay nigdy nie wierzył, by taka osoba mogła istnieć. Kiedy zaś mimo to pojawiał się na horyzoncie ktoś potencjalnie spełniający wszelkie wymagania, chłopak natychmiast dostrzegał w tym podstęp i ukryte złe zamiary. Im bardziej ktoś próbował się do niego zbliżyć, tym bardziej Jay próbował go odtrącić, zamykając się szczelnie w swoim bezpiecznym kokonie. Nic zatem dziwnego, że po jakimś czasie wszyscy dawali sobie z nim spokój, utwierdzając go w przekonaniu, że tak właśnie być powinno.

Cole był... inny. Bardziej cierpliwy, sprytny i najwyraźniej doskonale przygotowany na to, że pierwsze sto razy zostanie odtrącony, nim w końcu zasłuży na odrobinę uznania. Nie zrażał go brak entuzjazmu, powściągliwość i, póki co, brak jakiejkolwiek klarowne odpowiedzi. Jay kompletnie nie był na to przygotowany. I też, prawdę mówiąc, wcale nie czuł się z tym dobrze. Nigdy nie uważał siebie za kogoś, o kogo warto aż tak walczyć i patrząc na wysiłki mężczyzny mimowolnie zaczynał mu współczuć. Z drugiej strony, jego starania były zwyczajnie miłe i sprawiały mu przyjemność – co, rzecz jasna, koniec końców tyko pogarszało mu samopoczucie.

Nie powinno być ci „miło", Jay. Ten biedny człowiek nie wie, na co się porywa, gdyby wiedział, jaki jesteś naprawdę, dawno dałby sobie z tobą spokój. Tylko go rozczarujesz, rozczarowywanie innych to jedyne, co ci w życiu wychodzi. Marnujesz tylko jego czas, marnujesz jego energię, marnujesz absolutnie wszystko, czego się dotkniesz. Lubienie cię to najgorsza decyzja, jaką mógł podjąć...

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now