36.

2.4K 229 255
                                    

Przygotowanie śniadania zajęło Nyi niecałe pół godziny, co robiło tym większe wrażenie, że na stół wjechały zarówno przypiekane na patelni tosty z serem, jak i wielka miska owsianki z owocami oraz stos kanapek z wędliną wyglądającą, jakby faktycznie składała się z mięsa w więcej niż pięciu procentach. Co prawda po większość tych produktów Skylor musiała odbyć szybki kurs do najbliższego sklepu, niemniej wyglądała na więcej niż szczęśliwą spełniając każde polecenie przyjaciółki, Jay nie czuł się więc szczególnie winny, że bezczelnie wykorzystują dziewczyny do odwalania za nich czarnej roboty. Po raz pierwszy od długiego czasu czuł się naprawdę dobrze, wciąż oszołomiony i podekscytowany wydarzeniami minionej nocy, zamierzał skupić się więc wyłącznie na pozytywach. Jak na przykład na przeżuwaniu obłędnie dobrej kanapki.

Jedyną osobą, która z zapałem nie opróżniała talerzy, był Kai, ponieważ jednak nadal raz po raz zmieniał kolory na losowe odcienie między bielą a zielenią, nikt nie planował przesadnie zachęcać go do jedzenia.

- Zane przypiekłby je ładniej – mruknął tylko, z zazdrością obracając w palcach nadgryzionego tosta.

Skylor posłała mu mordercze spojrzenie i wyraźnie szykowała się do jakiegoś komentarza, zmieniła jednak zdanie, gdy twarz Nyi rozświetlił szeroki uśmiech.

- Nadal go masz? – zapytała z nieukrywaną czułością.

Mężczyzna wzruszył ramionami, ale po sposobie, w jaki odwrócił wzrok, dało się poznać, że temat wcale nie jest mu obojętny.

- Oczywiście. Zane jest członkiem rodziny.

- Już byś skończył pierdolić... – fuknęła Skylor, nakładając sobie owsiankę z takim impetem, że cudem tylko całość wylądowała wyłącznie na talerzu.

- Ale to prawda – wtrąciła gorliwie Nya, co skutecznie uciszyło kobietę, wprowadzając ją w stan zawieszenia między dawną urazą, a potrzebą bezkrytycznego adorowania nowego obiektu westchnień. – Nasz tata lubił majsterkować. Znaczy, lubił mówić, że da radę coś naprawić, rozkręcać to, a potem wozić do specjalisty, kiedy nie umiał tego skręcić w całość. – Zachichotała, a Jay z pewnym zdziwieniem odnotował, że również przez twarz Kai'a przemknął cień uśmiechu. – Zawsze chcieliśmy mu w tym „pomagać", więc czasami dawał nam różnie rzeczy „do wykończenia". Kiedyś przyniósł toster i zapytał Kai'a, czy wie, co to jest, a on nie umiał wymówić „r"...

- Akurat wypadły mi jedynki!

- ...i strasznie się złościł, więc powiedział, że od tej pory toster nazywa się „Zane". Tak już zostało.

Skylor zmarszczyła brwi, przygryzając łyżeczkę.

- Nigdy mi o tym nie mówił – mruknęła, łypiąc na swojego byłego spode łba, jakby jeszcze nie zdecydowała, czy urocza historyjka z dzieciństwa wystarczy, by odkupić jego winy, czy też powinna pozostawić go na liście potępionych.

Nya zawahała się.

- To była ulubiona historia naszej mamy – powiedziała powoli, jakby to wyjaśniało wszystko. I może faktycznie w pewnym sensie wyjaśniało. – Zawsze ją wszystkim opowiadała, aż w końcu zaczęliśmy się na nią złościć, że wstyd nam tym robi. A mój opiekacz nazywa się „Pixal" – dorzuciła po chwili.

Skylor zakrztusiła się sokiem. Cole rozkaszlał się, by ukryć śmiech, za który Jay zdzielił go łokciem w bok.

- Może przynajmniej nie ma tytułu szlacheckiego – pocieszył szeptem, klepiąc kobietę po plecach.

Bardzo chciał wymyślić coś jeszcze, choćby w podzięce za to, że miał czym napełnić żołądek, nim jednak zdążył się namyślić, melodia „I will survive" rozbrzmiała na pełnej głośności. Skonsternowany rozejrzał się wokół, ale jego przyjaciele sprawiali wrażenie równie zdezorientowanych. Cole zmarszczył brwi i utkwił w nim spojrzenie mówiące „osądzam cię i wydaję wyrok skazujący".

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now