33.

3.1K 260 175
                                    

Cole pamiętał, że tamtego dnia dziwne uczucie towarzyszyło mu przez całą drogę do domu. Coś było nie tak, jakiś drobny szczegół cały czas kuł go w świadomość jak kamień w bucie, na każdym kroku przypominając o swojej obecności. Dwa razy upewniał się, czy aby na pewno skończył już na dziś lekcje, czy nie miał w planach żadnej arcyważnej poprawy sprawdzianu, przetrzepał plecak by przekonać się, że strój od wuefu i kapcie na zmianę są całe i zdrowe i po swojemu niemiłosiernie wygniecione. W autobusie kartę miejską i legitymację trzymał mocno w ręku, jakby odłożenie jej choćby na sekundę miało sprawić, że magicznie wyparują. To wciąż nie było jednak to, coś się wciąż nie zgadzało, choć klucze do domu wisiały mu bezpiecznie na szyi, nie zgubił żadnej książki i nawet pamiętał, by zjeść na przerwie drugie śniadanie.

Oświecenie nadeszło dopiero, gdy w domowym korytarzu zrzucił buty i ciskając plecak pod ścianę ruszył prosto do kuchni, by wyciągnąć z lodówki zupę do odgrzania. Jego wzrok padł na nietknięty talerz z kanapkami wciąż stojący dokładnie tam, gdzie zostawił go rano, i nagle uświadomił sobie, że niepasującym elementem był on sam. Nie powinno go tu być, miał zostać w świetlicy jeszcze co najmniej dwie godziny, by dać mamie czas na sprzątanie. Zdjęty nagłym poczuciem winy, że nieświadomie złamał właśnie jedną z kluczowych zasad i nie zrobił dokładnie tego, o co go poproszono, przez sekundę rozważał, czy nie wycofać się, póki jeszcze nie został zauważony. Gdzie jednak miałby pójść? Wrócić do szkoły? Będą zadawać pytania, na które nie będzie chciał ani też mógł odpowiedzieć. Odwiedzić któregoś z kolegów? Bóg mu świadkiem, że z nikim nie zadawał się na tyle, by wiedzieć, gdzie mieszka. Przeczekać na placu zabaw? Jakby w ramach protestu zaburczało mu głośno w żołądku.

Z ciężkim westchnieniem wyciągnął z lodówki garnek i włączył kuchenkę. Po chwili wahania wyciągnął też patelnie, masło i ostatnią paczkę pierogów. Co się zrobiło, to się zrobiło, zdecydował po męsku, i trzeba się z tym pogodzić. Mimo wszystko nie umiał jednak znieść niepewności i upewniwszy się, że zupa nie przypali się w ciągu najbliższych pięciu minut najciszej jak umiał powlókł się po schodach na górę, ciągnąc za sobą plecak. Ojciec nie lubił potykać się o niego gdy wracał z pracy, zresztą lekcje też same się nie odrobią. Stając przez drzwiami do sypialni rodziców zawahał się, ale ostatecznie nacisnął klamkę, wsuwając głowę do środka przez najwęższą możliwą szczelinę.

- Mamo? - szepnął w spowijającą pokój ciemność, mrugając, by szybciej przyzwyczaić oczy do półmroku. Żaluzje w oknach były zsunięte, zasłony zaciągnięte, tworząc szczelną blokadę przed słońcem, ale w snopie światła padającym z korytarza dostrzegł w końcu matkę. Leżała tyłem do drzwi, okryta pierzyną, z włosami rozrzuconymi niedbale po poduszce. Nie odezwała się, co było u niej zupełnie normalne, nie odwróciła się też w jego stronę ani nie wyciągnęła do niego ręki, co znaczyło, że w tej chwili nie chce jego towarzystwa. W cichym westchnieniem po części ulgi, po części rozczarowania zamknął drzwi i na palcach wrócił do kuchni. Dopiero tam pozwolił sobie na odrobinę emocji, wrzucając pierogi na patelnię z taką energią, że rozgrzane masło zaskwierczało wściekle, pryskając mu na rękę. Opłukując poparzoną dłoń pod zimną wodą pociągnął głośno nosem i natychmiast sam się za to zganiał. Nie powinien być zły na mamę, jest chora, nie można się na nią gniewać. Nawet jeśli nigdy nie robi tego, co zapowiedziała. Nawet jeśli śpi całe dnie i nie chce go widzieć. Nawet jeśli odprawiła go pod pretekstem sprzątania, a w salonie nadal panuje znajomy nieład. Mama była słaba, potrzebowała ciągłej ochrony i Cole z całego serca chciał być jej obrońcą. Tym bardziej więc wściekał się na siebie za każdym razem, gdy nabierał ochoty potrząsnąć nią, nakrzyczeć na nią, wrzeszczeć, że też tu jest i że potrzebuje jej tak samo, jak ona jego. Nigdy nie zrobił żadnej z tych rzeczy, po prostu zaciskał zęby i robił swoje, tak, jak nauczył go ojciec.

(Ninjago) Jak zniszczyć sobie życie na tysiąc różnych sposobów [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now