Rozdział IV - „Oreall"

392 31 4
                                    

    Anella  krzyknęła, a raczej spróbowała. Nagle ogarnęła ją ciemność, napierając  ze wszystkich stron i odbierając zdolność oddychania. Zanim jednak  dziewczyna zdążyła wpaść w panikę, wszystko zniknęło.

    Krzyknęła cicho, widząc zbliżającą się podłogę i boleśnie o nią uderzyła. Jęknęła i zamarła, widząc przed sobą dwie pary butów. O nie, pomyślała.

    —  Wszystko w porządku? —  zapytał ktoś z akcentem, którego nie rozpoznawała. —  Pomóc ci?

    Anella  zaczerwieniła się i niezdarnie podniosła. Przez krótką, błogosławioną  chwilę nie pamiętała, gdzie jest, ale przypomniała sobie, gdy tylko  spojrzała na posiadaczy dwóch par butów, które wcześniej widziała.

    Wyglądali  jak swoje zupełne przeciwieństwa. Jeden był chłopakiem mogącym  pochodzić z północy, sądząc po jego bladej skórze i białych włosach.  Jego oczy przerażały ją najbardziej —  były tak jasne, że niemal nie  miały koloru. Kontrastował z tym jego ubiór, cały czarny.

    Drugi  był młodym mężczyzną o najciemniejszej skórze, jaką Anella kiedykolwiek  widziała, i najbielszych zębach, odsłoniętych w szerokim uśmiechu.  Sądząc po jego wyglądzie, musiał pochodzić z Eggos. Mężczyzna wyciągnął  do niej rękę.

    Anella  spojrzała na nią niepewnie i z wahaniem podała mu swoją. Nie wiedziała,  czego się spodziewać. Mężczyzna uścisnął ją lekko i puścił.

    —   Cześć! Witamy w Oreall —  powiedział. To on był tym, który wcześniej  zapytał, czy nie potrzebuje pomocy. —  Jestem Sander, a ty?

    —   A... Anella —  wykrztusiła i przestąpiła z nogi na nogę. Odparła chęć  rozejrzenia się. Nie chciała się rozpraszać, w każdej chwili mogli ją  zaatakować. —  Pomyślności —  mruknęła pod nosem. Eański zwyczaj  nakazywał, by osobom spotykanym po raz pierwszy życzyć czegoś dobrego.  Pomyślność była najczęstszym wyborem.

    Sander uśmiechnął się jeszcze szerzej, choć wydawało się to niemożliwe.

    —  Dzięki. Ładne piórko.

    Dziewczyna  spłonęła rumieńcem i wepchnęła wciąż trzymane pióro leaga do kieszeni.  Nie była wystarczająco głęboka, końcówka wystawała.

    —  Dziękuję. — Dlaczego jest dla mnie miły?, pomyślała, przyglądając się mu uważnie. Próbuje uśpić moją czujność? Nie miała zamiaru dać się nabrać.

    Sander szturchnął ramieniem towarzysza.

    —  Nie zamierzasz się przedstawić?

    Dopiero  wtedy Anella zorientowała się, że cały czas wgapiała się w Sandra.  Natychmiast odwróciła od niego wzrok, patrząc na chłopaka.

    —  Gillen jestem —  mruknął, przyglądając jej się z chłodem. —  Zabierzesz ją do pana Eana? —  zwrócił się do Sandra.

    Mężczyzna skinął głową i znów uśmiechnął do Anelli.

    —  No jasne! Chodźmy, czeka cię jeszcze długi dzień.

    Dziewczyna niepewnie, na drżących nogach, poszła za nim do wyjścia.

*

    Kiedy  wyszli na zewnątrz, nagła fala gorąca niemal zwaliła ją z nóg. Myślała,  że w Eluteanie panowały nieprzyjemnie wysokie temperatury, ale tutaj...  Jak ktokolwiek mógł żyć w takim upale?

    Anella  otarła czoło z potu, który już zdążył się na nim zebrać i ruszyła za  Sandrem. Mężczyzna szedł swobodnym, żwawym krokiem, jakby ciepło  zupełnie mu nie przeszkadzało. Sądząc po jego kolorze skóry, był z  Eggos, więc takie temperatury musiały stanowić dla niego codzienność.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now