Rozdział XXIX - „Kryjówka"

152 21 0
                                    

    Ean wysłuchał Gillena z kamiennym wyrazem twarzy, nie zdradzając niczym tego, co działo się w jego wnętrzu. Stwierdzić, że się niepokoił to niedopowiedzenie, ale nie mógł tego ukazać. Gillen wyglądał na śmiertelnie przerażonego.

    A Ean miał plan, który powinien zadziałać. Jedna jego część została już spełniona — Dannel był pod bramą Oreall. Teraz pozostawało jedynie go wpuścić i pozwolić Evasowi działać.

    Jedynie, prychnął Ean w myślach. Jakby to było takie proste. Dannel miał zakładników, czego Ean nie przewidział, a powinien był. Było już jednak za późno, żeby czegokolwiek żałować, musiał działać z tym, co miał.

   Pomyślał o Sandrze i jego nieco naiwnym, optymistycznym spojrzeniu na świat, o Anelli, nieśmiałej i zawsze przerażonej... I o biednej Dealli, tej młodej, sympatycznej dziewczynie, która zginęła przez jego głupotę. A potem natychmiast wyrzucił te myśli z głowy. To nie był czas na użalanie się nad sobą.

     Obecność zakładników nie zmieniała wiele. Musiał zaryzykować i kontynuować plan.

    — Dziękuję — powiedział do Gillena. — Steen zaprowadzi cię w bezpieczne miejsce. Lepiej, żebyś trzymał się od tego z daleka.

     — Nie mam nic przeciwko —  przyznał chłopak, obejmując się ramionami. — Evas

sobie poradzi, prawda?

    — Oczywiście. — Lepiej, żeby sobie poradził. Żeby tym razem się nie zawahał. — Steen, zaprowadzisz go? Ja wychodzę.

     Mężczyzna skinął sztywno głową, patrząc na niego ponuro. Znał jego plan i nie popierał go, choć przyznał wcześniej, że to najlepsze wyjście. Ean posłał mu pokrzepiający uśmiech i opuścił bibliotekę. 

    Słońce niedawno zaszło, jego miejsce zajął świecący jasno księżyc, wyglądający zza chmur. Niedawno musiało przestać padać, ulice wciąż pokrywały kałuże. Ean szedł szybko, nie mając czasu do stracenia. Nie mógł ryzykować, że Dannel zabije jeszcze jednego z zakładników.

    Do Szarej Wieży dotarł niemal biegnąc. Powitał pilnującą wejścia Sonhę skinieniem głowy i nakazał jej iść za sobą. Choć kobieta zazwyczaj zajmowała się sprawami administracyjnymi Oreall, w czasie zagrożenia potrafiła stanąć do walki.

    — Jak wygląda sytuacja? — zapytała.

   — Niezbyt ciekawie — przyznał Ean. — Dannel pojawił się, zgodnie z planem, ale wziął zakładników. — Widząc zmartwienie w oczach kobiety, dodał: — Mavalii nie ma z nimi, nie martw się.

    — Wiem, moja siostra nie dałaby się tak łatwo złapać.

  Ean nie skomentował, że z Dannelem mogłaby nie mieć szans na ucieczkę. Nie chciał niepotrzebnie martwić Sonhy.

    — Jak tam nasz więzień? — zapytał, zmieniając temat.

    Sonha wzruszyła ramionami.

    — Czasem marudzi, ale głównie siedzi cicho. Wie, że powinien być wdzięczny za to, że żyje. Woli nas nie prowokować.

    — Jeśli dobrze się dzisiaj spisze, wypuszczę go na wolność.

Sonha skrzywiła się, ale nie kwestionowała tego. Zapewne nie tylko jej nie podobał się ten pomysł, ale Ean nie zamierzał trzymać dzieci w więzieniach. To było rozwiązanie tymczasowe.

    Sonha otworzyła drzwi do celi i ostrożnie zajrzała do środka. Ean trzymał się z tyłu. Wątpił, żeby więzień ich zaatakował, ale nie chciał niepotrzebnie się narażać. Szczególnie, że miał do czynienia z Jednostkowcem.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now