Rozdział XLIV - „Napięcie"

105 12 0
                                    

Po rozmowie odbytej ze Stace, Anella poczuła się jeszcze gorzej. Dziewczyna wyciągnęła z niej każdy możliwy szczegół ze śmierci Dealli i teraz Anella była już pewna, że nigdy już nie zaśnie spokojnie. Koszmary z tym scen będą dręczyć ją do końca życia.

Stace przyjmowała to wszystko z zaskakującym spokojem. Co jakiś czas kiwała głową albo wtrącała pytanie, ale poza tym pozwoliła Anelli swobodnie mówić. Gdyby nie ból w jej ciemnych oczach, wyglądałaby tak, jakby się tym nie przejmowała. Jakby słuchała historii o śmierci kogoś obcego, a nie swojej najbliższej przyjaciółki.

Jak ona to robiła? Anella nie potrafiła jej nie podziwiać. Była tak spokojna i opanowana, niemal niemożliwa do odczytania. Nie wydawała się na nią zła, co zaskoczyło dziewczynę. Spodziewała się ataku, krzyków i wyrzutów, tymczasem Stace zachowywała się, jakby wcale nie winiła jej za to, co stało się z Deallą.

Anella nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież była winna. To ona namówiła Eana, żeby dał jej misję i zabrała ze sobą Deallę. Gdyby po prostu grzecznie wykonywała polecenia i powstrzymała chęć przeżycia jakiejś przygody, wszystko skończyłoby się dobrze.

Cóż, chciała przygody, to teraz ją miała. Dziewczyna, którą zaczynała nazywać przyjaciółką, nie żyła, a całemu miastu zagrażał prawdziwy potwór, mag jak z opowieści, które słyszała Anella.

Stace wreszcie ją zostawiła. Poklepała ją po ramieniu i poleciła, żeby Anella choć przez chwilę się zdrzemneła, ale dziewczyna nie chciała tego robić. Sen to ostatnie, o czym marzyła. Nie wątpiła, że będzie miała koszmary.

Była jednak wykończona i oczy same jej się zamykały. Wiele oddałaby za kubek kawy, ale nie wiedziała, gdzie mogłaby ją zrobić, a nie chciała nikogo o nic prosić. I tak na nią nie zasługiwała. Powinna siedzieć cicho i nie pokazywać się nikomu.

Na szczęście, nikt nie zwracał na nią uwagi, a w obecnym tłumie mogła z łatwością zniknąć. Przycupnęła na jednym z rozłożonych na podłodze materacy, mając nadzieję, że nie przeszkadza dziewczynom siedzącym po jego drugiej stronie. Nie zgoniły jej, w ogóle nie podniosły na nią wzroku, więc trochę się rozluźniła.

Ean wysłał ją tutaj, do drugiego zestawu pomieszczeń, łudząco przypominającego ten pierwszy. Tyle tylko, że ten przeznaczono dla dzieci i osób niezdatnych do walki. Anella najwyraźniej zaliczała się do tej drugiej grupy — nie miała jeszcze dwudziestu lat, nie musiała więc uczestniczyć w walkach. Przyjęła to z niemałą ulgą. Ostatnim czego chciała, był powrót na górę i stawienie czoła Dannelowi po raz kolejny.

Niestety, oznaczało to, że nie miała co robić. Zaproponowała Stace pomoc, ale dziewczyna odmówiła i stanowczo nakazała jej odpoczywać.

— Dużo przeszłaś — powiedziała zaskakująco łagodnie. — Nikt nie będzie cię winił, jeśli trochę odpoczniesz.

Ale Anella i tak czuła się z tym źle.

Obecny wokół tłum nie przeszkadzał jej tak bardzo, jak oczekiwała. Odgłosy rozmów, rozlegające się ze wszystkich stron, dodawały jej niejakiej otuchy. Nie była sama, nawet jeśli wszyscy ją ignorowali. Ale miło byłoby móc z kimś porozmawiać.

Tęskniła za Sandrem, choć nie widziała go najwyżej od godziny. Brakowało jej jego optymistycznego spojrzenia na świat. Powiedziałby jej, żeby się nie martwiła, a może nawet użyłby swojej magii, by poczuła się lepiej. Może tego właśnie potrzebowała. Odrobiny magii.

Ale wokół nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc, więc Anella zamknęła się w sobie i pogrążyła w cierpieniu.

*

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now