Rozdział XXXIV - „Mailan"

143 20 3
                                    

Ellain uwielbiała pociągi. To cudowny wynalazek, pomyślała, wystawiając głowę przez okno przedziału, w którym jechali. Targane przez wiatr włosy wpadały jej do oczu, w których wezbrały jej łzy. Ellain miała wrażenie, że zaraz urwie jej głowę, ale nie przestawała się uśmiechać.

To było takie cudowne. Nie mogła powstrzymać okrzyku radości. Dawno nie czuła się tak żywa. Żałowała, że pociągi nie istniały, zanim została uwięziona. O ile łatwiejsze byłoby życie, gdyby już kiedyś mogła tak szybko podróżować!

To nie jedyne, co w międzyczasie wynaleziono. Po wyjściu na wolność — cóż, po ucieczce — Ellain odkryła wiele cudownych rzeczy, które wcześniej wydawały jej się niemożliwe. Automobile, elektryczność, kanalizacja, tyle dziwnych maszyn... Świat stawał się coraz wspanialszy. Chyba nigdy nie zrozumie w pełni działania tego wszystkiego.

Jednego nie pojmowała zupełnie. Ludzie. Zwykli, niemagiczni ludzie. Byli wszędzie i wydawali się tacy... normalni. Szczęśliwi. Jak do tego doszło?, myślała za każdym razem, kiedy kogoś widziała. Przecież przegraliśmy. To nie miało sensu.

Mogła zapytać o to Mikkela, ale nie chciała. Gdyby ujawniła zbyt dużo na temat swojej przeszłości... Kto wie, jak by zareagował. Poza tym, nie była gotowa, żeby o tym mówić. Najchętniej o wszystkim by zapomniała.

Mogłaby to zrobić. Wsiąść w jakiś pociąg i pojechać gdzieś daleko, gdzie nic nie przypominałoby jej o przeszłości. Znaleźć sobie jakieś uczciwe zajęcie i mieć święty spokój do końca życia. Kusiła ją perspektywa spokojnego życia.

Kiedyś, obiecała sobie. Kiedy to wszystko się już skończy. Ale najpierw Ean musiał zapłacić za to, co jej zrobił.

Kiedy na horyzoncie zaczęły pojawiać się zarysy budynków, Ellain wycofała się z okna. Nie dojeżdżali jeszcze do celu — Mikkela i ją czekała jeszcze dłuższa droga.

Ellain zerknęła na mężczyznę — spał, skulony na siedzeniu. Uśmiechnęła się, przypominając sobie jego reakcję, gdy powiedziała mu, co planuje. Dawno się tak nie uśmiała. Teraz już na pewno miał ją za szaloną, ale był zbyt miły, żeby powiedzieć jej to w twarz.

Ellain nie obchodziło, co o niej myślał. Potrzebowała go — był magiem, choć dość słabym, władał jedynie magią jednostkową. To i tak więcej, niż w tym momencie miała ona. Poza tym, cieszyło ją czyjeś towarzystwo. Po czterystu latach spędzonych samej w tej przeklętej wieży, Ellain miała dość samotności. A Mikkela lubiła — był miły i przystojny, nawet z tą okropną blizną i przepaską na oku.

Przebudził się, kiedy pociąg się zatrzymał. Zamrugał i nieprzytomnie spojrzał na wpatrującą się w niego Ellain.

— Już jesteśmy? — zapytał zaspanym głosem.

Ellain uśmiechnęła się.

— Przed nami jeszcze daleka droga, kochany — powiedziała. — Śpij. Obudzę cię, kiedy dotrzemy na miejsce.

Pokiwał głową, zamknął oko i znów odpłynął. Ellain westchnęła. Ile dałaby za to, żeby móc zasnąć z taką łatwością...

*

Do celu dojechali nad ranem, kiedy słońce powoli wschodziło. Ellain nie spała całą noc, mimo to nie czuła się zmęczona. Wręcz przeciwnie, ogarnęła ją ekscytacja. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, już niedługo mogła odzyskać swoją magię. A wtedy...

Wtedy wszystkie jej problemy się rozwiążą.

Portowe miasto, do którego przyjechali, nazywało się Mailan.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now