Rozdział XXXVIII - „Nieufność"

113 14 0
                                    

     Evas obudził się, z zaskoczeniem stwierdzając, że nie był martwy. Kiedy jednak spróbował się poruszyć, zrozumiał, że wolałby taki być, bo jego głowę przeszył ból nie do opisania.

Evas otworzył oczy i natychmiast je zamknął, oślepiony przez światło. Syknął cicho przez zaciśnięte zęby. Co mu się stało? Nie potrafił sobie przypomnieć, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że powinien być martwy.

Poczekał, aż zawroty głowy uspokoiły się i ponownie otworzył oczy.

Nad sobą widział jasny, idealnie biały sufit bez żadnej skazy, więc od razu zrozumiał, że nie był w swoim mieszkaniu. Leżał na wąskiej sofie i prawie spadł, kiedy spróbował się obrócić. Jego ciało zaprotestowało, ale Evas zdusił jęk i usiadł.

Przez chwilę nie kojarzył miejsca, w którym się znalazł. Niewątpliwie był to czyjś salon, na jego środku stał niewysoki stolik, otoczony dwoma sofami i czterema fotelami. Każdą z czterech ścian zakrywały regały z książkami.

To mieszkanie Steena, domyślił się Evas, ale to nie wyjaśniało, co tu robił.

I wtedy zrozumiał. Ból głowy, luki w pamięci, uczucie, że powinien być martwy... Użyto na nim magii jednostkowej.

Przypomniał sobie walkę z Dannelem i jęknął żałośnie, z powrotem opadając na sofę. Przegrał. Okazał się słaby, nie poradził sobie. Był taki żałosny. Teraz z pewnością mieszkańcy Oreall go znienawidzą.

O ile ktokolwiek jeszcze żyje, pomyślał ponuro Evas. Zawiódł wszystkich, ale przede wszystkim samego siebie.

Ale jakimś cudem jeszcze żył? Dlaczego? Czemu Dannel go nie zabił? Coś mu przeszkodziło? Ktoś? Ta myśl powinna go ucieszyć, ale sprawiła tylko, że Evas poczuł się jeszcze bardziej żałośnie. Nie chciał zawdzięczać komuś swojego życia. Czy naprawdę był tak żałosny, że nie potrafił sobie poradzić z jedną walką?

Zmusił się do tego, żeby wstać, ignorując mdłości. Jeśli chciał się dowiedzieć, co stało się po jego walce z Dannelem, musiał stąd wyjść, a nie leżeć i użalać się nad sobą, choć wydawało mu się to lepszą alternatywą niż stawienie czoła niewątpliwie wściekłym mieszkańcom Oreall.

W mieszkaniu Steena był wcześniej tylko raz, kiedy miał do załatwienia sprawę u Eana, ale pamiętał, jak dostać się do biblioteki. Jego kroki tłumił gruby dywan, ale Evas i tak przemierzył salon skradając się na palcach. Wyszedł na korytarz, długi i jasno oświetlony, na którego końcu znajdowało się wyjście.

Zachowywał się najciszej jak potrafił, nie wiedząc, kto czeka na niego po drugiej stronie. Przelał swą magię w drzwi i im również nakazał zachować ciszę —  nie zaskrzypiały, kiedy uchylił je lekko i zerknął do biblioteki.

Przy biurku Steena, odwrócony tyłem do drzwi, siedział mężczyzna nie będący bibliotekarzem. Evas rozpoznał go od razu, choć ten odwrócony był do niego plecami. Sarutt Jourass. Na jego widok chłopak zaklął w myślach i wycofał się, zamykając szybko drzwi.

Czyli jednak Dannel, pomyślał Evas, czując jak jego serce zaczyna bić szybciej. To nie miało sensu. Dlaczego go nie zabił? Co go powstrzymało?

Może to samo, co powstrzymało ciebie, powiedział zdradliwy głosik w jego głowie. Nie był w stanie cię zabić, bo byłeś jego przyjacielem. Ale to nie miało sensu. Dannel nie był taki. Nie oszczędziłby jego życia tylko dlatego, że kiedyś się przyjaźnili.

Ale to samo ktoś mógłby powiedzieć o Evasie, a jednak... Chłopak potrząsnął głową. To nie był czas na takie rozważania. Musiał się stąd wydostać.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Место, где живут истории. Откройте их для себя