Rozdział LI - Ostateczne starcie?

103 13 4
                                    

Evas całą swoją uwagę skupił na Dannelu. Nie pozwolił, żeby cokolwiek go rozpraszało. To już ostatnia nasza walka, obiecał sobie. Tym razem nie przegram.

    Dannel nie zaatakował go, zamiast tego ruszył w stronę Balli, z pewnością chcąc ją uwolnić. Nawet nie próbuj, warknął Evas w myślach. Poruszył krzesłem, uderzając barierę otaczającą mężczyznę, by ten zwrócił na niego uwagę.

    Poskutkowało. Dannel obrócił się w jego stronę.

    W powietrzu pojawiły się dziesiątki drobnych pocisków, które pomknęły w stronę Evasa. Chłopak nie wiedział, czym były, i nie zamierzał sprawdzać na własnej skórze. Użył jednego z regałów, żeby się osłonić.

    Pociski uderzyły o regał, niektóre wbiły się w niego, a inne opadły na ziemię. Zniknęły, zanim Evas zdążył się im przyjrzeć i odkryć, jakim cudem mogły latać. Dannel nie mógł im tego nakazać — był Magiem Tworzącym, nie Manipulującym.

    Evas chwycił swoją magią kilka flakoników czystej magii i posłał je w stronę Dannela. Zatrzymały się na niewidocznej ścianie i rozbiły. Ale czysta magia nie poleciała dalej — Dannel musiał jakoś wzmocnić swoją barierę. Evas zaklął w myślach.

    Trzymaj dystans, powiedział sobie chłopak. Tak było bezpieczniej. Dannel wciąż mógł go zaatakować, ale musiał się bardziej wysilać. Evas zaś lepiej czuł się, walcząc z daleka.

    Czysta magia nie była jedyną bronią chłopaka — miał też dwa noże, które dał mu Ean na jego prośbę. Nie chciał ich jednak jeszcze wyjmować — gdyby nimi zaatakować, Dannel z pewnością zablokowałby atak. Musiał najpierw odwrócić jego uwagę.

    Ciągle chowając się za regałem, Evas zdecydował się posłać w stronę Dannela kilka książek, wcześniej magicznie zwiększając ich wagę. One również zatrzymały się na niewidzialnej barierze. Evas przeklął pod nosem. Ta cholerna bariera zaczynała działać mu na nerwy. Ciężko będzie się jej pozbyć, nawet z pomocą czystej magii.

    Od ilu stron osłaniał się Dannel? Evas podejrzewał, że zarówno od góry, jak i od każdego z boków. Ale co z dołem?

    Sięgnął magią do podłogi i poprowadził ją prosto pod Dannela. Najchętniej zawaliłby całe podłoże, ale wtedy ucierpieliby wszyscy, a tego nie chciał. Gdyby było tu tylko ich dwóch, Evas nie wahałby się — zniszczyłby całą wieżę, żeby pogrzebać w jej gruzach Dannela.

    Podłoga pod stopami Dannela zaczęła się kruszyć, ale mężczyzna zauważył to i w porę odskoczył. Wtedy Evas zaatakował go czystą magią.

    Wytrącony z równowagi, Dannel nie zdążył się w porę wznieść wzmocnionej magicznej bariery. Niestety, zdążył unieść rękę, żeby osłonić twarz i jeden z flakoników się na niej rozbił. Reszta również opadła na jego ciało, ale Evas wiedział, że nic mu nie zrobią. Musiałyby dotknąć gołej skóry, by wyrządzić jakąkolwiek krzywdę.

    I twarzy, żeby zabić.

    Przez twarz Dannela przemknęła wściekłość i ból, i mężczyzna zaatakował. Pod Evasem znikąd pojawił się ogień i chłopak musiał uskoczyć w stronę Dannela, żeby uniknąć poparzeń. Ogień zniknął tak samo szybko, jak się pojawił.

    Dannel nagle znalazł się tuż przy nim i, zanim Evas zdążył zareagować, przyciągnął go do siebie i uderzył w twarz. Mocno. Evasowi pociemniało przed oczami i, gdyby mężczyzna go nie trzymał, osunąłby się na ziemię. Fizycznie, Dannel był zdecydowanie silniejszy od niego.

    Nagle jego ramię eksplodowało bólem. Ręka Dannela stała się tak gorąca, że aż parzyła i Evas musiał zacisnąć zęby, żeby przełknąć krzyk. Ból rozchodził się wzdłuż jego ręki, świat znów pociemniał mu przed oczami i Evas nie mógł zobaczyć, czy faktycznie płonął, czy tylko mu się zdawało. Mimo to, udało mu się wyjąć nóż i zamachnąć się nim.

    Dannel wybrał ten moment, żeby go puścić i Evas upadł na ziemię. Nóż, zamiast dźgnąć go w brzuch, trafił go w nogę, co Evas i tak uznał za sukces. Ramię płonęło mu niewyobrażalnym bólem, a świat dookoła z każdą chwilą wydawał się coraz ciemniejszy.

    Najwyraźniej jednak nóż w nodze zdekoncentrował Dannela na tyle, że ten odwołał ogień trawiący ramię Evasa. A może żadnego ognia nie było, a ból zelżał sam z siebie? Evas chwycił nóż i wyrwał go z nogi Dannela. Mogłem go dźgnąć w jaja, pomyślał.

    Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, Dannel znów go chwycił — tym razem za włosy — i pociągnął do góry. Cholerne włosy, pomyślał Evas zaciskając zęby. Jeśli to przeżyję, to je obetnę.

    Dannel wzniósł drugą rękę i zacisnął ją na gardle Evasa, znów przywołując to parzące gorąco — nie był to ogień, ale jasne światło, boleśnie palące jego skórę. Evas powstrzymał krzyk — zresztą, i tak nie miałby jak krzyknąć, zaczynało brakować mu powietrza — i zebrał całą swoją siłę, żeby zrobić najprostszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.

    Najmocniej jak potrafił, kopnął Dannela w jaja.

    Mężczyzna jęknął i zgiął się nieco, puszczając gardło Evasa. Chłopak wziął łapczywy wdech, czując nagłą ulgę. Nie pozwolił Dannelowi się wyprostować — kopnął go jeszcze raz.

    Tym razem Dannel go puścił, zginając się w pół i przeklinając. Evas nie czekał na reakcję — przywołał jeden z regałów z książkami i posłał go prosto na Dannela, jednocześnie samemu uskakując mu z drogi. Potknął się i przewrócił, upuszczając nóż, ale to nie miało znaczenia — z satysfakcją zauważył, jak regał przygniata Dannela do ściany.

    Nie miał siły, żeby uderzyć nim Dannela kilka razy, więc tylko przytrzymał go w miejscu. Wciąż czuł się zamroczony przez ból, ponadto był wykończony. Gdyby tylko mógł, położyłby się i zasnął. Ale wiedział, że na odpoczynek przyjdzie czas potem. Nadal miał coś do zrobienia i chciał zakończyć to jak najszybciej.

    Zmusił się, żeby wstać i, ignorując lekkie zawroty głowy, na nieco drżących nogach podszedł do Dannela, wyciągając drugi nóż. Mężczyźnie udało się odepchnąć regał i wstać, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, Evas już trzymał nóż przy jego gardle, starając się powstrzymać drżenie ręki. Gdzieś w tle rozległ się jakiś huk, ale Evas zignorował go, zdeterminowany, żeby to wszystko zakończyć.

    Dannel spojrzał na niego z mieszaniną pogardy i rozbawienia w oczach.

    — Naprawdę, Evas? — prychnął. — Myślisz, że uwierzę, że to zrobisz? Proszę cię. Nie dasz rady. Jesteś słaby.

    Evas zacisnął wargi, biorąc głęboki wdech.

    — A wiesz jaki ty jesteś? — zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. — Martwy.

    I, zanim zdążył się rozmyślić, poderżnął mu gardło.

---------------------------------

Krótszy rozdział niż kilka poprzednich, ale nie miałam jak go przeciągnąć :D

Dannel, Dannel, Dannel... Może i w tej wersji polubiłam go bardziej niż w poprzedniej, ale i tak nie dane było mu tego przeżyć :D Sorry :D

Dwa rozdziały do końca.

Następny rozdział - Anella.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now