Rozdział XXXI - „Nienawiść"

149 19 2
                                    

Anella nie sądziła, że kiedykolwiek mogłaby nienawidzić kogoś bardziej, niż swojego zdradzieckiego brata, ale myliła się. Nie, teraz, kiedy patrzyła na plecy Dannela, jej wnętrze wręcz płonęło.

Chciała, żeby zginął równie okrutną śmiercią, co Dealla. Chciała, żeby cierpiał, żeby krzyczał, żeby błagał o litość. Chciała zabić go własnoręcznie.

Powinno ją to przerazić. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Jakaś jej część brzydziła się jej, ale w tym momencie była ona tak niewielka, że niemal nieznacząca. Anelli nie obchodziło nic, poza chęcią zemsty.

Kiedy myślała o Dealli, czuła dziwną pustkę. Przypominała sobie jej ciało, leżące na bruku, ze zmiażdżoną głową i nie potrafiła poczuć... czegokolwiek. Wszystko to wydawało jej się nierzeczywiste. Jakby miała zły sen, z którego nie mogła się obudzić. Nawet nie chciała się budzić, bo wiedziała, że wtedy wszystkie uczucia powrócą do niej ze zdwojoną siłą.

Jej ciało poruszało się samowolnie, idąc za Dannelem. Anella nawet nie próbowała z tym walczyć — to Sarutt, który odzyskał przytomność po śmierci Dealli, użył na niej i Sandrze swojej magii. Najwyraźniej nie zamierzał im znów pomagać. Jego też nienawidziła — gdyby nie zaproponował, żeby spróbowali uciec, Dealla wciąż mogłaby żyć.

Anella nie mogła obrócić głowy, żeby spojrzeć na Sandra idącego u jej boku, ale wyczuwała jego smutek. To wydawało się niewłaściwe. Sander, zawsze taki radosny i pełen życia, nie powinien być smutny. Nie pasowało to do niego. Kolejny powód, żeby nienawidzić Dannela.

Anella nie rozpoznawała chłopaka, który wpuścił ich do miasta i była zbyt zmęczona, żeby zastanawiać się, dlaczego to zrobił. Zapewne Ean mu kazał, pomyślała tylko i znów odpłynęła, wyobrażając sobie, jak mogłaby zabić Dannela, żeby zadać mu jak najwięcej cierpienia.

Do przytomności przywróciło ją znajome imię, wypowiedziane przez chłopaka, który ich wpuścił. Gorączkowo opowiadał coś Dannelowi, jąkając się przy tym i drżąc na całym ciele. Wyraźnie czegoś się obawiał.

— Evasa nie ma w mieście — mówił. — Ean go gdzieś wysłał, żeby sprawdził... Żeby coś sprawdził. Tak jak wcześniej mówiłem.

Evasa nie było w Oreall? Anella poczuła, jakby jej serce nieco się zapadło. Evas mógł być ich jedyną nadzieją, na pokonanie Dannela. Jeśli go nie było, kto im pomoże?

Ean, pomyślała. Ean jest w mieście, Ean na pewno ma jakiś plan, uratuje nas. A potem przypomniała sobie, że to Ean wysłał ją na tę misję i poczuła, że może jego też trochę nienawidzi.

Ale najbardziej nienawidziła samej siebie, bo to przecież ona chciała wyjechać z miasta. To ona namówiła Eana, żeby ją gdzieś wysłał i to ona zabrała ze sobą Deallę. Więc może to ona była najgorsza z nich wszystkich. To moja wina, pomyślała, czując jak w jej oczach wzbierają łzy. To wszystko moja wina.

— Widzę, że masz zakładników — powiedział chłopak, patrząc na nią i na Sandra. — Co z nimi zrobisz?

Dannel zerknął na nich z dziwnym wyrazem twarzy, którego Anella nie potrafiła odczytać. Nawet nie próbowała się domyślać, co znaczyło to spojrzenie.

— Zabierz mnie do Eana — powiedział, nie odpowiadając na pytanie chłopaka. — Porozmawiam sobie z nim. Pewnie jest w bibliotece?

Chłopak pokiwał szybko głową.

— Tak... Pewnie tak. Pewnie się zdziwi, jak cię zobaczy. — Uśmiechnął się, ale jego usta zadrżały.

Coś jest nie tak, pomyślała Anella. Chłopak zachowywał się dziwnie. Naprawdę był poddenerwowany, bał się czegoś. Podejrzane. Czy Dannel też to zauważył? Jeśli tak, nie dał po sobie tego poznać.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now