Rozdział XII - „Więzień"

175 19 2
                                    

Dannel spokojnym krokiem przemierzał miasto. Nie obawiał się, że ktoś go rozpozna — duży kaptur krył jego głowę, a szeroki szalik przesłaniał pół twarzy. Nie wyróżniał się tym strojem — większość mieszkańców Oreall wyglądała podobnie.

W oddali słyszał krzyki — coraz więcej osób zmierzało w kierunku zamieszania. Dannel miał nadzieję, że Balla zachowała wystarczająco dużo rozsądku, żeby stamtąd uciec. Niewątpliwie była utalentowanym magiem, ale też młodym — w Oreall roiło się od osób silniejszych od niej.

O siebie Dannel się nie obawiał — w mieście nie było nikogo, kto mógłby go pokonać. Jedynie Evas stanowiłby zagrożenie, ale mężczyzna zadbał, by zabrakło go w mieście. Nie chciał znów z nim walczyć, ale wiedział, że to nieuniknione, jeśli się spotkają. Evas był zbyt niebezpieczny, żeby pozwolić mu żyć. Niestety. Dannel z chęcią powitałby chłopaka po swojej stronie, w końcu byli kiedyś przyjaciółmi, jednak poróżniły ich poglądy na pewne sprawy i Evas mu się przeciwstawił.

A kto nie stał po stronie Dannela, był jego przeciwnikiem.

Dannel nie zamierzał nikogo dziś zabijać. Mógłby to zrobić bez problemów, ale nie chciał. W przyszłości będzie musiał przejąć kontrolę nad Oreall — jego mieszkańcy nie mogli widzieć w nim potwora, który morduje bez powodów.

Choć zmierzał w kierunku przeciwnym do większości, nie zwracał na siebie uwagi. Szedł zgarbiony, ze spuszczoną głową, by jego potężna budowa nie przyciągała wzroku innych. W ten sposób dotarł pod Szarą Wieżę.

Była wysoką budowlą, której szczyt niknął w chmurach. Została wybudowana — jak wskazywała na to nazwa — z szarego, brzydkiego kamienia. Stała na obrzeżach miasta i nikt nie przejmował się jej walorami estetycznymi. W końcu była tylko więzieniem.

Wejścia do wieży strzegło dwoje strażników — jakiś mężczyzna ze strzelbą i kobieta bez broni. Z pewnością była magiem, choć Dannel nie potrafił przypomnieć sobie jej imienia. Mężczyzna zaś musiał być niemagicznym, co sprawiło, że Dannel przez chwilę rozważał swoje postanowienie o nie zabijaniu nikogo.

Gardził niemagicznymi, ale jeszcze bardziej ich nienawidził. Byli żałosnymi robakami, śmieciami bez mocy, a myśleli, że mogą rządzić światem. Że mogą bezkarnie zabijać magów za to, że ci są od nich lepsi. Nie zasługiwali na życie. Dannel zamierzał im to udowodnić.

Kryjąc się w cieniu, mężczyzna potrząsnął głową. Nie czas na takie rozważania. Musiał uwolnić więźnia z wieży i wynosić się z miasta, zanim zrobiło się zbyt niebezpiecznie. Za wszelką cenę.

Wyszedł z cienia naprzeciw strażnikom. Kobieta zauważyła go pierwsza i wyprostowała się. Najwyraźniej go nie rozpoznała.

— Czego tutaj chcesz? — zapytała. — Pan Ean cię przysłał?

Czyżby do Szarej Wieży nie mógł wchodzić nikt poza Eanem? A może tylko ci, którzy mieli jego pozwolenie?

— Tak — odparł.

Kobieta wyciągnęła rękę.

— Proszę o pozwolenie.

Dannel schował dłoń w kieszeni i udał, że w niej grzebie. Po chwili wyciągnął kartkę, zapisaną jakimiś bzdurami. Podał ją kobiecie.

Kiedy ta zbliżyła się i za nią chwyciła, zmarszczyła brwi. Zauważyła niezrozumiałe i bezsensowne pismo. Otworzyła usta, spojrzała Dannelowi w twarz i zamarła.

— Dannel — wyszeptała. — O kurwa.

Niemagiczny miał niezły refleks — natychmiast skierował swą strzelbę w stronę maga i wystrzelił. Na jego nieszczęście, Dannel był Twórcą. Pocisk zatrzymał się na niewidzialnej ścianie i opadł na ziemię.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now