Rozdział V - „Tajemnice"

331 24 2
                                    

     Ean  zdecydował się wezwać Deallę. Była tylko rok młodsza od Anelli i nieco  ją przypominała, dlatego sądził, że się dogadają. Miał nadzieję, że nie  popełnił błędu, patrząc na to, jak Anella wita się z nią niezręcznie, a  potem odchodzi.

    Poradzi sobie,  pomyślał. Będzie musiała. Podczas ich rozmowy widział przerażenie w jej  dużych, niebieskich oczach, spowodowane sytuacją, w której się znalazła  i miał nadzieję, że ten stan wkrótce jej minie. Tak działo się z  większością —  niewielu było takich, którzy przybywali do Oreall bez  obaw. Ci z zewnątrz już o to zadbali.

    A  jeśli sobie nie poradzi... Cóż, w Oreall znajdą się ludzie, którzy jej  pomogą. Ean nigdy nie pozwoliłby, żeby mieszkańcy jego miasta zostali  pozbawieni jakiejkolwiek formy pomocy.

    Pozbierał  papiery i zawahał się. Powinien zanieść je do administracji i to jak  najszybciej. Później może zapomnieć albo —  co bardziej prawdopodobne —   nie będzie mu się chciało. Szczególnie przy takiej pogodzie. Westchnął i  skierował się do wyjścia, zatrzymując się jednak przy Steenie.

    —  I co o niej myślisz? —  zapytał.

    Mężczyzna wzruszył ramionami.

    —  Nie wiem, wydaje się dziwna.

    —   Jest po prostu przerażona, jak wszyscy, którzy tu przychodzą. Daj jej  kilka tygodni. —  Zawahał się. —  Słyszałeś, że lubi pracować z  książkami? Może mógłbyś zatrudnić ją tutaj jako pomoc.

    Steen prychnął.

    —  Zapomnij. Nawet jej nie znam, nie zaufam jej z moimi książkami —  oburzył się.

    —  A jakbym ładnie poprosił? —  Ean oparł się o jego biurko. —  Zrobiłbyś to dla mnie?

    Steen przewrócił oczami.

    —  Idź już sobie, działasz mi na nerwy. Nie masz czegoś do roboty?

    Ean zaśmiał się i pomachał papierami.

    —   To tylko kilka kartek do zaniesienia. Raczej mi nie uciekną. Co  czytasz? —  Pochylił się, żeby zobaczyć tekst w książce i mina od razu  mu zrzedła. —  Naprawdę? Znowu to?

    Steen westchnął ciężko.

    —  Wiesz, że nie odpuszczę. Może coś znajdę, coś co mogłoby pomóc nam...

    Ktoś wszedł do biblioteki i Steen urwał gwałtownie.

    —   Gówno znajdziesz —  przerwał mu Ean, prychając. —  Ile razy mam ci  mówić, żebyś odpuścił? Przeczytałeś wszystkie te książki setki razy. Ja  też. Gdyby było coś do znalezienia, już dawno byśmy to zrobili. —   Zerknął przez ramię na przybysza i uśmiechnął się. —  Cześć, Fex.

    Młody chłopak zatrzymał się i wyszczerzył szczerbate zęby w uśmiechu.

    —  Dzień dobry. Tylko chciałem sobie książki poprzeglądać. Erass mówi, że muszę więcej czytać.

    Steen zbył go machnięciem ręki. Chłopak zniknął gdzieś między regałami, nucąc pod nosem.

    —  Wracając do naszej rozmowy...

    —   Cicho. —  Ean przyłożył mu palec do ust. —  Nie chcę się znowu kłócić.  Chcesz marnować swój czas, proszę bardzo. Ja muszę zanieść te papiery.  Później zajrzę chyba do Ellain. Dawno nie słuchałem wyzwisk na swój  temat.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now