Rozdział XXXIII - „Pomoc"

128 18 1
                                    

    Dannel zignorował wszystkie ataki Anelli, powodując jeszcze większą frustrację dziewczyny. W jej żyłach gotował się gniew. Chciała krzyczeć, zmusić Dannela, żeby spojrzał jej w twarz i odpowiedział za to, co zrobił.

    „Zabiłeś moją przyjaciółkę. Walcz ze mną! Zapłać za swoje czyny, potworze!" — chciała wykrzyczeć, ale nie potrafiła. Gdy spróbowała się odezwać, głos jej się złamał i zamilkła. Brzmiała żałośnie.

    Nie czuła się tak, jak bohaterki książek, które czytała — one zawsze wiedziały, co zrobić, żeby zwrócić uwagę złoczyńcy, jakich użyć słów, jak go pokonać. W porównaniu z nimi była niczym.

    Na chwilę obecną musiało to jednak wystarczyć.

    Ciemność wokół nich zaczęła się pogłębiać, nawet niewyraźne zarysy budynków zostały przez nią pochłonięte, a z nieba zniknęły gwiazdy i księżyc. Anella bardzo chciałaby wierzyć, że zostały po prostu zasłonięte przez chmury, ale nie była tak głupia.

Ta ciemność nie była naturalna.

Jedynym światłem był jasny punkt po drugiej stronie rzeki, ale i on zniknął po kilku sekundach.

— Czyli tam się ukrywa — powiedział cicho Dannel. — Dobrze. Sarutt, zaprowadź mnie do niego. A ty zajmij się nimi, Fex.

Odszedł. Anella nie widziała tego, ale słyszała jego kroki, niemal zagłuszone przez szaleńcze bicie jej serca. Miała nadzieję, że Sarutt zaprowadzi Dannela prosto do rzeki i ten potwór się w niej utopi.

Przez chwilę stali w zupełnej ciszy, podczas gdy Dannel i Sarutt oddalali się. Przez ciemność, która nagle zapadła, Anella straciła wolę walki, czując się mała i przytłoczona.

Ale otrząsnęła się, kiedy tylko odezwał się Fex:

— Musicie uciekać — powiedział niemal szeptem. — Teraz macie szansę.

Tak, pomyślała Anella. Powinniśmy uciekać. Ale zamiast tego, powiedziała:

— Nie, nie możemy.

— Anella... — Sander brzmiał prawie błagalnie. Delikatnie dotknął jej ramienia. — Powinniśmy iść. Nic tutaj nie zdziałamy.

— No właśnie — przytaknął Fex.

Anella zacisnęła dłonie w pięści.

— Musimy pomóc Evasowi.

— Evas sobie poradzi! — Fex niemal podniósł głos, ale chyba powstrzymał się w ostatniej chwili. — Jest silny, silniejszy niż wy. Będziecie mu tylko przeszkadzać.

Może i miał rację, ale Anelli i tak nie podobał się pomysł zostawienia Evasa samemu sobie. Każda pomoc mogła mu się przydać.

Sander milczał przez chwilę, a potem się odezwał:

— Kiedy ostatnio Evas i Dannel walczyli, Evas prawie zginął... Ja, tak jakby, uratowałem mu życie — brzmiał na zakłopotanego. — Gdyby nie to, że wtrąciłem się do ich walki, pewnie by już nie żył...

Anella nie przypominała sobie, by wcześniej o tym mówił. To do niego pasowało — nie lubił się chwalić swoimi osiągnięciami, nawet jeśli chodziło o uratowanie komuś życia.

— W takim razie chodźmy — szepnęła. W ciemnościach odnalazła dłoń Sandra i ścisnęła ją lekko. — Proszę?

— Dobra. — Usłyszała uśmiech w jego głosie. — Chodźmy go uratować.

Fex jęknął.

— To samobójstwo! On was zabije, powinniście uciekać...! — Prychnął. — Róbcie, co chcecie. Nie moja wina, jak dacie się zabić.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz