Rozdział XXXVI - „Kobieta w pokoju"

151 15 4
                                    

Gillen bardzo się starał, żeby nie pokazywać po sobie, jak bardzo irytowało go, że musiał siedzieć z dzieciakami. Nie chodziło o dzieci same w sobie — one akurat mu nie przeszkadzały — ale sam fakt, że musiał ukrywać się razem z nimi, był uwłaczający.

Gillen zawsze czuł się bezużyteczny, a teraz nawet Ean przestał udawać, że taki nie był. Owszem, dał mu rewolwer, ale nawet nie pokazał mu, jak z niego strzelać. Gillen musiał nauczyć się tego od jednego z niemagicznych, a i tak nie wychodziło mu najlepiej.

A potem Ean skierował go tutaj, do jednego z pomieszczeń pełnego dzieci. Niektóre były magami, inne niemagicznymi, w każdym wieku — od niemowląt po prawie dwudziestolatków. Ean nie pozwalał walczyć nikomu, kto nie ukończył dwudziestego roku życia, niezależnie od jego siły.

Gillen nie znał swojej daty urodzenia, ale był pewien, że dwudziestkę już dawno miał za sobą. Był potężnym magiem, równie dobrze mógłby mieć już sto lat. Ale Ean nie chciał tego słuchać, stwierdził, że to nie miało znaczenia i odesłał Gillena.

Wyglądało na to, że obawiał się o jego bezpieczeństwo bardziej, niż o wszystkich innych, nawet Steena. Co to znaczyło? Gillen bał się o tym myśleć. To mogło mieć coś wspólnego z duszą Henreta, która mogła być zamknięta gdzieś w jego ciele... Naprawdę nie chciał się nad tym zastanawiać. Evas powiedział mu, żeby się tym nie przejmował, ale co taki Evas mógł wiedzieć? Poza tym, on już nie żył, więc to, co kiedyś mówił, już się nie liczyło.

To była najgorsza wiadomość tego dnia — informacja o porażce Evasa. Wcześniej nastroje nie były takie złe, ale kiedy pojawili się Sander i ta nowa, Anella, przekazując wszystkim złe wieści, atmosfera gwałtownie pogorszyła się.

Gillen dziwnie czuł się ze świadomością, że wszyscy zginą — zabici przez Dannela i jego ludzi, lub uwięzieni tutaj, gdy skończą im się zapasy. Dziwnie i bezużytecznie. Nie chciał walczyć, nie spieszyło mu się do umierania, ale nie podobało mu się takie bezczynne siedzenie.

Nie tylko jemu. Słyszał narzekania wokół siebie. Niektórzy sądzili, że nadawali się do walki, w końcu byli niewiele młodsi od Evasa. Gillen nawet nie próbował zrozumieć, czemu tak palili się do walk.

Zamiast tego postanowił cieszyć się tym, że Sander żył. Pojawił się tylko na chwilę, razem ze Stace i Anellą, żeby przekazać wieści, a potem odszedł, zostawiając dziewczyny. Żadna z nich nie miała jeszcze dwudziestki, a poza tym, Stace zajmowała się dzieciakami, więc powinny siedzieć tutaj, a nie w „centrum dowodzenia", jak zaczęto nazywać drugi zestaw identycznych pokoi.

Wieść o śmierci Dealli, która towarzyszyła w misji Sandrowi i Anelli, rozeszła się szybko i dotarła do Gillena zaledwie po kilku minutach.

Czyli zginął ktoś jeszcze, pomyślał chłopak z żalem. Znał Deallę, choć niezbyt dobrze. Zawsze wydawała się taka miła. Nie zasługiwała na śmierć.

Gillen wbił wzrok w Anellę. Dziewczyna siedziała na skraju jednego z materaców, skulona i owinięta kocem. Wpatrywała się w podłogę pustym wzrokiem i przedstawiała sobą obraz prawdziwego nieszczęścia. Ale Gillen tego nie kupował.

To nie mógł być zbieg okoliczności. Dannel zaatakował zaraz po tym, jak Anella przybyła do Oreall, a teraz jakimś cudem grupa wysłana na bezpieczną misję wpada na niego i ginie jedna osoba... Coś tu śmierdziało, a Gillen najwyraźniej był jedynym, który to czuł.

Czy Eanowi przyszło do głowy, że Anella mogła być zdrajczynią? Że mogła szpiegować dla Dannela? Zapewne tak, przecież mężczyzna nie był głupi. Ale mógł być zaślepiony. Zdawał się bardzo lubić Anellę. Albo tylko udawał, żeby zmylić jej czujność.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now