Rozdział XLI - „Poczucie winy"

131 11 4
                                    

    Dannel z żalem wpatrywał się w ciało Sarutta, czując rosnące poczucie winy. Nie powinien zostawiać go samego z Evasem. Co prawda, chłopak nie powinien był się w ogóle obudzić, ale tak się stało i teraz Sarutt był martwy. Dannel nienawidził tracić swoich ludzi, szczególnie, kiedy ich śmierć była jego winą.

    Powinienem był zabić Evasa, kiedy tylko miałem szansę, pomyślał. Ale tego nie zrobił. Nie potrafił, co odkrył z niejakim zaskoczeniem. Owszem, byli kiedyś przyjaciółmi, ale to była przeszłość. Teraz byli wrogami, a Dannel nigdy nie miał problemów z ich zabijaniem. Aż do teraz.

    Być może była to wina tego cholernego Umysłowca, Sandra. Próbował namieszać mu w głowie, Dannel to czuł, ale był pewien, że mu się nie udało. Najwyraźniej jednak się mylił i teraz jego ludzie za to płacili. Dannel zaczynał coraz bardziej żałować, że nie zabił Sandra zamiast tej dziewczyny, Dealli. Był on zdecydowanie bardziej kłopotliwy.

    Jeszcze go dopadnę, pomyślał.

    — Co tu się stało? — zapytała Balla, podchodząc bliżej.

— Ktoś go zabił — odparł Dannel, nie będąc w stanie powstrzymać irytacji. — Przecież to oczywiste.

Czy powinien jej powiedzieć, że to sprawka Evasa? Nie, nie przy wszystkich. Lepiej, żeby nie wiedzieli, że Evas przeżył.

— Ale kto?

— Nie wiem! — warknął Dannel i Balla aż cofnęła się o krok. Mężczyzna natychmiast poczuł wyrzuty sumienie, które jednak znikły bez śladu, kiedy przypomniał sobie to, co wcześniej zrobiła dziewczyna. — Ktoś na pewno. Ealily!

— Tak? — Ciemnowłosa kobieta przestała się rozglądać i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.  

— Przeszukaj bibliotekę. Sprawdź, czy ktokolwiek to zrobił, jest jeszcze tutaj.

   Kobieta skinęła głową i zamknęła oczy, marszcząc ze skupieniem czoło. Przez chwilę wszyscy wpatrywali się w nią w milczeniu, pełni napięcia. Wreszcie Ealily odezwała się:

    — Nadal tu są. Jest ich dwoje.

    Dwoje? Czyli Evas miał pomocnika. A może nawet nie był w to zamieszany? Może nadal leżał nieprzytomny w mieszkaniu Steena? Nie, na pewno się obudził, magia Sarutta opuściła jego ciało z chwilą śmierci jej właściciela.

    — Możesz stwierdzić, kto to?

    Ealily pokręciła głową.

    — Nie. Wiem tylko, że jedno z nich jest znacznie silniejsze od drugiego.

    Jest bezużyteczna, pomyślał Dannel, zaciskając usta w wąską linię. Nie potrafi nawet rozpoznać magii Evasa. Sarutt był od niej znacznie potężniejszy. Był zdecydowanie najsilniejszym Jednostkowcem po stronie Dannela, włączając w to Mikkela.

    — W takim razie idź to sprawdzić — polecił Dannel tonem nieznoszącym sprzeciwu.

    Ealily zawahała się przez chwilę, a potem pokiwała głową. Oddaliła się między regały i wkrótce zniknęła z pola widzenia.

    Dannel wiedział, że nie powinien posyłać jej samej. Nie, jeśli gdzieś tam czaił się Evas. Ale, z drugiej strony, nawet gdyby wysłał pięcioro, nie poradziliby sobie z Evasem, więc może nie powinien się aż tak przejmować. Przynajmniej minimalizował straty.

    Niemal nienawidził się za takie myślenie.

    — Co zrobimy z ciałem? — zapytała cicho Mirin.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now