Rozdział LII - Odbudowa

104 15 11
                                    

Kilka następnych dni Anella spędziła, prawie nie wychodząc z mieszkania. Ruszała się jedynie po to, żeby wyjść coś zjeść, i zaraz potem wracała, nie rozmawiając z nikim. Nie musiała chodzić do pracy — Steen został ciężko ranny, a biblioteka została zamknięta na czas odbudowy. Czuła się okropnie. Myślała, że kiedy zakończy się wojna, wszystko wróci do normy, ale tak nie było. Nic nigdy już nie miało być takie, jak wcześniej.

Anella wiedziała, że prawdopodobnie po prostu użala się nad sobą, jak to miała w zwyczaju. Nie powinna. W końcu z walk wyszła cało, tylko trochę poobijana. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Dealla, Sonha, Reod, Veld, Garon byli tylko jednymi z licznych ofiar tej wojny. Anella nie znała dokładnej ich liczby.

Wiedząc to, Anella nie potrafiła nie czuć się przygnębiona. Widziała tyle okropności. Tyle śmierci. Nawet sama jedną zadała. Jak mogła po czymś takim wrócić do normalności?

Inni najwyraźniej potrafili. Przez okna swojego mieszkania widywała ich, chodzących do pracy, rozmawiających, a nawet śmiejących się. Jak mogli? Czy zapomnieli już, co wydarzyło się kilka dni temu?

Nie pierwszy raz tego doświadczyli, pomyślała. Pewnie było im łatwiej, niż jej. Zazdrościła im tego.

Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi. Anella wzdrygnęła się lekko i zmusiła się, żeby wstać z sofy i otworzyć je.

Niezapowiedzianym gościem okazał się być Sander. Nawet się nie zdziwiła na jego widok. Kto inny mógłby ją odwiedzić, teraz, kiedy Dealla nie żyła?

— Cześć! — przywitał się entuzjastycznie mężczyzna. — Mogę wejść?

— Tak, proszę — odparła, przepuszczając go w drzwiach. — Rozgość się.

Czuła się nieco niezręcznie. Sander nigdy wcześniej jej nie odwiedzał. Co powinna zrobić? Jak powinna się zachowywać? Czemu w ogóle się tym przejmuję? Widział mnie chyba w najgorszym możliwym stanie.

— Ładne mieszkanie — stwierdził mężczyzna rozglądając się po salonie. W końcu zdecydował się usiąść na sofie. Anella zajęła fotel naprzeciwko niego.

— Dziękuję — odpowiedziała, wbijając wzrok w własne dłonie i przygryzając wargę. Czuła na sobie wzrok Sandra.

— Wszystko w porządku? — zapytał po chwili ciszy mężczyzna. Brzmiał na zatroskanego. — Wydajesz się smutna.

— Nie, jest w porządku — odparła, wymuszając uśmiech i wreszcie patrząc na niego. Przyglądał jej się uważnie, przez co zaczerwieniła się. — Naprawdę — dodała z naciskiem, bo wciąż się w nią wpatrywał.

— Skoro tak mówisz — uśmiechnął się. — Trochę się martwiłem, bo wcale nie widywałem cię na mieście. Myślałem, że może jesteś chora, czy coś w tym stylu.

— Nie, po prostu... — zawahała się. W końcu westchnęła. — Ostatnio tyle się działo. Chciałam trochę odpocząć i pomyśleć.

— A ja myślę, że to ci wcale nie pomoże. — Kiedy posłała mu zdziwione spojrzenie, kontynuował: — Nie możesz tak siedzieć sama, w zamknięciu. Musisz wyjść. Pooddychać świeżym powietrzem. Wtedy poczujesz się lepiej.

Anella rozważała przez chwilę jego słowa. Może faktycznie miał rację, ale bała się, że jeśli zobaczy, w jak złym stanie jest Oreall, przygnębi ją to jeszcze bardziej.

— Wiesz, dzisiaj jest ładna pogoda — kontynuował Sander, nie doczekawszy się odpowiedzi. — Co ty na to, żebyśmy wybrali się na spacer?

Więc poszli.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now