Inwazja. cz. 2 ( 45 )

48 7 5
                                    

... White nie! Co ty robisz!? - Krzyknął czarny wilk i przemieniłam się w wilka - zombie. Wbiegłam w Blacka i Browna. Nie wiedziałam, co się zemną dzieje.

Black:

Sierść White, była szarego koloru. Oczy, miała czerwone. Nagle, skoczyła na mnie i próbowała mnie ugryźć.
- Brown! Uciekaj stąd! - Kiedy krzyknąłem, chyba wszystkie zombie, przybiegły z szybkością do lasku, koło domu White.
- White. Uspokój się. Nie jesteś sobą. White! Nie reagowała na moje krzyki. Musiałem coś zrobić, więc ugryzłem White w szyję. Kolor jej oczu i sierści, był normalny.

- White. White słyszysz mnie?
- Chyba tak. Tak, a co? - Spytałam i powoli rozglądnęłam się dookoła. Black mnie trzymał łapami, a zombie wpatrywały się w nas krwiożerczo. Były wszędzie. Szybko wytworzyliśmy dym i polecieliśmy sprawdzić, czy jeszcze ktoś się w nie zmienił. Na ulicach było ich pełno. Rozdglądaliśmy się uważnie, czy przypadkiem ktoś nie ocalał i nie zmienił się w zombie. Szybko sprawdziliśmy, czy nasza rodzina i znajomi się zmienili. Niektórzy ocalali, a reszta nie miała tyle szczęścia. Na ulicach, było co raz więcej zombie. Przemieniłam się w człowieka i wróciłam do domu. Byłam z rodziną, rodziną Blacka i znajomymi. Nagle, ktoś zadzwonił do wszystkich z rodziny. Odebrałam.

Głos policjanta:

- Proszę, aby wszyscy przyszli natychmiast do szkoły na ulicy ( ... ) teraz. Proszę wziąść wszystkie niezbędne dla was rzeczy, jedzenie oraz ubrania.

Policjant się rozłączył i szybko zaczęłam się pakować. Dokładnie wiedziałam, co mnie czeka, moją rodzinę i Blacka. Gdy wszyscy byli gotowi, pojechaliśmy do szkoły. Tam, byli strażacy, lekarze, policjanci i wszyscy ludzie, niezarażeni. Martwiłam się. Po kolacji, rozłożyłam karimatę i umyłam zęby w ubikacji szkolnej. Na karimacie obok, leżał Black. Położyłam się i myślałam, co może się stać. Popatrzyłam na zagarek w telefonie i była godzina dwudziesta druga.
- Black. Śpisz? - Szepnęłam mu do ucha.
- Nie. O co chodzi?
- Myślisz, że zombie tu przyjdą?
- ... - Chłopak milczał. Po chwili powiedział.
- Jeśliby tu przyszły, to ja i tak nie pozwolę, żeby cię skrzywdziły. - Powiedział i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się i próbowałam zasnąć. W całym mieście, było ciemno i latarnie nie działały. Włączyłam radio na słuchawkach z telefonu. W radiu mówili, że zombie są w całej Polsce i wirus się rozprzestrzenia. Stwierdzili, że od jednego tygodnia do dwóch, zombie będą na całym świecie. Odłożyłam szybko telefon i odpięłam słuchawki. Chciałam powiedzieć o tym wszystkim Blackowi, ale już zasnął. Nagle, przez okna wskoczyły zombie i porozbijały szyby. Wszyscy się obudzili i krzyczeli ze strachu, a dzieci płakały. Był straszny chałas. Złapałam Blacka za rękę i zawołałam Greya, Green, Reda oraz Browna, żeby przybiegli szybko do łazienki, na pierwszym piętrze. Kiedy byliśmy tam, wszyscy nie wiedzieli, co mają robić. Powiedziałam im, co usłyszałam w radiu. Wszyscy się zdziwili.
- Jak to? Za kilka dni świat opanują zombie? - Zdziwił się Grey.
- Nie wiadomo. Może za dwa tygodnie, ale to nie jest jeszcze potwierdzone. - Stwierdziłam przejęta.
- Można powstrzymać to zakarzenie? - Zapytała Green.
- Nie mam pojęcia. Z dołu ułyszałam, że ktoś mnie chyba woła.
- White! White. Gdzie jesteś!? To był głos mojej mamy. - Pewnie się martwi. - Pomyślałam i zeszłam na dół po schodkach. Przybiegła do mnie i przytuliła mnie mocno.
- Gdzie byłaś? Martwiłam się o ciebie. - Powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Byłam w łazience. Nie musisz się o mnie martwić. Nic mi się nie stanie. - Powiedziałam i ją przytuliłam. Zobaczyłam zza pleców mamy, że zombie biegnie w naszą stronę i skacze w stronę mamy. Chciał ją ugryźć.
- Mamo uważaj! - Krzyknęłam, pochyliłam mamę do ziemi. Zombie skoczył na mnie i zepchnął mnie na ścianę. Jego zęby, były spiczaste i czerwone, od ugryzień. Już miał mnie ugryźć, ale nagle się uspokoił i spadł na ziemię.
- Nic ci się nie stało? -
Zapytał policjant.
- N - Nie. - Odpowiedziałam i pokiwałam głową. Byłam zszokowana.
- White! Co się stało? Nic ci nie zrobił? - Zapytał Black przejęty.
- Nie. Wszystko wporządku. - Odpowiedziałam i chłopak mnie przytulił. Zombie były w szkole i otoczyły ją z zewnątrz. Biegły do ​​przypadkowych osób i przemieniali ich w zombie.
- O nie. Szybko! Chodźcie na górę do łazienek! - Krzyknęłam i wspólnie pobiegli za mną na górę. Zamknęliśmy drzwi na klucz i schowaliśmy się w trzech kabinach, które też strzelnie zamknęliśmy. Zombie dobijały się do nas i uderzały w drzwi.
- White. To się nie uda. Oni tu wejdą. - Powiedział Black przejęty. W mojej kabinie, był Black, Grey, Green, Red oraz Brown. Przemieniłam się w wilka i powiedziałam, żeby oni również się zmienili. Przemielili się w wilki i obmyśliłam niezły plan.
- Słuchajcie. Ja otworzę drzwi, wy wszyscy pozostaniecie w kabinach i wejdziecie na górę. Otworzycie drzwi do kabin, zombie do nich wejdą, zamkniemy je i uciekniemy szybko na dół. Okej? - Zapytałam.
- Okej. - Odpowiedzieli wszyscy z trzech kabin, którzy słyszeli mój plan. Pobiegłam do drzwi i szybko je otworzyłam. Schowałam się za nimi i zombie przybiegły do łazienki. Widziałam, że moja rodzina i przyjaciele otworzyli drzwi i wspinali się do góry. Zombie wbiegły do kabin i szybko zamknęliśmy drzwi od kabin i od łazienki. Szybko pobiegliśmy na pole i za szkołą ja, Black, Grey, Green, Red oraz Brown, przemieniliśmy się w wilki.
- Wszystkie magiczne wilki! Jeśli mnie słyszycie, przybiegnijcie szybko pod szkołę! Będziemy tu na was czekać! - Zawyłam i nikt nie przyszedł. Czekaliśmy tak kilka minut i dalej nikt się nie pojawił. Przemieniliśmy się w ludzi. Wreszcie odpuściliśmy i z rodziną oraz ze znajomymi, pobiegliśmy do lasku. Włączyłam radio. W nim mówili, że się pomylili i zombie będą na całym świecie, za kilka godzin. Nie wiedziałam, co mamy robić. Nikt nie wiedział.
- Musimy się przenieść na inną planetę. - Zaproponowałam.
- Co!? - Wszyscy się zdziwili, co do mojej propozycji.
- No co? - Zapytałam głupio. - Przecież na innej planecie, też da się żyć. No nie, czy - czy nie? - Zapytałam i wszyscy głupio na mnie popatrzyli.
- W sumie, to nie głupi pomysł White. To świetny pomysł. - Drwił sobie ze mnie Black i zaczął się śmiać. Zrobiło mi się przykro.
- Tak. Masz rację. Mój pomysł jest świetny heheh. - Powiedziałam i zaczęłam się śmiać, wraz z chłopakiem.
- Dobra, a tak na serio. Co zrobimy? - Zapytała Mia.
- No właśnie. - Potwierdziła Jessica.
- Nwm. - Odpowiedział Black. Słyszeliśmy zombie, które idą w naszą stronę. Mieliśmy coraz mniej czasu. - A może rzeczywiście jest jakaś planeta, na której da się normalnie żyć. - Pomyślałam i za drzewem, przemieniłam się w wilka, jak moja rodzina nie patrzyła i znajomi.
- Dobra. Wiem, co musimy zrobić. Black. Ty, podniesiesz z nami meteoryt, dymem i uniesiemy go w powietrzu. Znajomi i rodzina, polecą rakietą w kosmos i spotkamy ich koło Marsa. Polecimy za słońce i z drugiej strony, może jest jakaś inna, nowa planeta, której nie odkryła ludzkość.
- Uważam, że to może się nie udać White. Jeden powód, to taki, że wszyscy z twojej i mojej rodziny, nie potrafią sterować rakietą. Drugi powód: my nie uniesiemy meteorytu, który waży około dwieście pięćdziesiąt kg. To jest ogromny meteoryt i uważam, że niestety nic z tego nie będzie.
- Myśl pozytywnie. Rakietę, można przecież ustawić na automatyczne sterowanie, a z tym meteorytem, to sobie na pewno poradzimy. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się do Blacka. Zombie, były coraz bliżej nas.
Szybko rodzina i znajomi pojechali autem i wsiedli do dużych rozmiarów rakiety. Black i reszta, przemienili się w wilki, oprócz Green i Reda.
- Dlaczego się nie zmieniliście? - Zapytał Black.
- Nie będziemy was słuchać. Sami sobie poradzimy, bez waszej pomocy. - Odpowiedział bezczelnie Red.
- Na pewno nie chcecie lecieć z nami? - Zapytał Grey.
- Myślisz, że chcielibyśmy z wami lecieć? -Zapytała Green.
- ...
- No właśnie.
- Dobra. Nie będziemy na nich tracić czasu i ich słuchać. Chodźcie, zanim się ściemni. - Powiedział Black i zaczął wytwarzać czarny dym. Szara wilczyca i czerwony wilk, pobiegli w stronę szkoły, a ja, Black, Grey i Brown, wytworzyliśmy dymy, które unosiły meteoryt.
- Mój dym nie uniesie meteorytu. - Rzekł Grey.
- Mój też. To dziwne. - Potwierdził Brown.
- Może tylko my możemy unosić rzeczy, zapomocą dymu. - Stwierdziłam. - Jak myślisz Black? - Zapytałam chłopaka, który sam próbował unieść dymem, meteoryt.
- Może masz rację. - Odpowiedział czarnowłosy i uniósł meteoryt. Pomogłam mu i mogliśmy zmieniać kierunek meteorytu.
- Dobra, chodźmy. Grey, Brown wy lećcie rakietą. My was dogonimy. - Powiedział Black i chłopcy pobiegli z szybkością do rodzin i znajomych, którzy byli w rakiecie.

Grey:

Byliśmy w rakiecie i zauważyłem, że mama White, czymś się martwi.
- Proszę pani, o co chodzi? - Zapytałem powoli.
- Wiesz gdzie jest White? Widziałeś ją?
- Yyy. Tak. Jest z Blackiem. Nic jej nie grozi. Zaraz powinna tu być, a jak nie, to pewnie polecieli inną rakietą, ponieważ tu już nie ma miejsca. - Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. - Jestem pewien, że jest bezpieczna. Usiedliśmy na swoich miejscach i odpaliłem rakietę. Włączyłem automatyczne sterowanie i polecieliśmy w kosmos.

Podniosłam meteoryt z Blackiem i wlecieliśmy w chmury, a potem w atmosferę ziemską. Wszystko unosiło się w powietrzu. Zobaczyliśmy, że w kosmosie jest rakieta i szybko wytworzyliśmy dużo dymu. Poleciałam pod meteoryt z pyłem i przemieniłam się w człowieka. Jednym palcem, potrafiłam unieść meteoryt, ponieważ nie było wogóle grawitacji. Nie potrafiłam oddychać, bo nie było tlenu, więc szybko przemieniłam się w wilka. Dobrze oddychałam i poleciałam z czarnym wilkiem i z meteorytem, w stronę rakiety. Gdy koło niej byliśmy, pomachałam Greyowi, Brownowi i wszystkim znajomym oraz rodzinie. Byliśmy po drugiej stronie słońca i zauważyliśmy, że coś się do nas zbliża. Była to...

Jak myślicie, co to było? Napiszcie w komentarzu. 😘 Jeżeli się Wam spodobało, nie zapomnijcie zostawić gwiazdki. 😀 1518 słów.

Biały I Czarny Wilk 1️⃣ 🐺 ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now