I wish you were here. {4}

3.8K 254 128
                                    

Usłyszałam kroki w przedpokoju. Pewnie zastanawia się, gdzie jest jego osobista kurwa z kuflem piwa. Nie zejdę. Nie zejdę.

-Betts?!

•••

Spacerowałam, nachmurzona, brzegiem rzeki. Mama znowu nie pozwoliła mi pójść na plac zabaw. A ja tylko chciałam pobawić się z innymi dziećmi!

Zatrzymałam się nagle, bo zobaczyłam jakąś postać na mojej drodze.

Mały chłopiec, mniej więcej w moim wieku, z czarnymi włosami wystającymi spod śmiesznej czapki. Wrzucał do rzeki kamienie.

Podeszłam do niego ostrożnie.

-Hej... - Powiedziałam nieśmiało. Nie chciałam go przestraszyć, ale aż podskoczył.

-Ojej! Cześć. Nie myślałem, że tu kogoś spotkam. Jak się nazywasz? - Spojrzał na mnie ciekawie.

-Betty. - Nie podałam swojego pełnego imienia, bo strasznie go nie lubiłam.

-A więc... Betts, jestem Jughead. Jughead Jones.

•••

Sparaliżowało mnie. To niemożliwe. To nie on. To nie jest jego głos. Po prostu Archie za mocno uderzył mnie w głowę i mam majaki. Słyszę głosy... Słyszę kroki na schodach.

-Betts?!

Widzę otwierane drzwi. I jego.

•••

-Jug, możesz mi wytłumaczyć, czemu nie pozwolisz mi ściąć twoich włosów? Przecież robiłam to już wcześniej.

-Bo nie. - Wyburczał niemiło, wlepiając oczy w jakąś głupią strzelankę. Westchnęłam ciężko i zaczęłam myśleć, co mogłabym zmienić w Jugheadzie.

Robiłam tak bardzo często. Patrzyłam na chłopaka i zastanawiałam się. Jaka zmiana uczyniłaby go dla mnie bardziej atrakcyjnym. U Archiego były to te jego piegi. Nie podobały mi się. No i miał takie zbyt kobiece usta...

Siedziałam więc i wpatrywałam się w mojego wieloletniego przyjaciela i odkryłam, że jedyną rzeczą, która mi przeszkadza, są jego nieskrócone włosy. Wszystko inne... Miał niesamowicie niebieskie oczy okolone ciemnymi rzęsami. Prosty nos, ani za mały, ani za duży. Idealny. Perfekcyjnie wykrojone usta, wygięte zwykle w ironicznym uśmiechu. I ta szczęka... Ostro zarysowana i niesamowicie męska...

Stop, stop. Co ja w ogóle w tej chwili robię?! Oceniam wygląd mojego najlepszego przyjaciela? Mam przecież Archiego.

No ale te włosy mogłabym jednak skrócić...

•••

Zobaczyłam go dokładnie w świetle księżyca, wpadającego przez okno. Nie zmienił się. Pomyślałam, ale zaraz potem się zbeształam. Nie mógł się zmienić, bo to tylko wytwór mojej wyobraźni. Nie mógłby się tu pojawić, po prostu nie mógłby... Przede wszystkim, nie chciałby. Po tym, co mu zrobiłam?

-Betts... - Wyszeptał, patrząc na mnie tymi niesamowicie szafirowymi oczami. - Betts, co ci jest? - Podszedł powoli do mojego łóżka, a ja na wyplątałam się z własnych kończyn i zsunęłam z niego niezgrabnie. Prawdę mówiąc, wylądowałam na podłodze, bo biodro, w które wczoraj uderzył mnie Archie, odmówiło posłuszeństwa. - Betts! - Wytwór mojej chorej wyobraźni pochylił się nade mną i podniósł mnie z podłogi. Chyba zaczynam wierzyć, że to jednak nie halucynacje. Stanęłam przed nim, lekko się chwiejąc, a on cały czas trzymał swoje dłonie w moim pasie.

-Jugg? Co... Co ty tu robisz? - Wyszeptałam, jeszcze nie do końca dowierzając, że on jest tu naprawdę. Przybył tu. Przybył... Po co?

-Betts. Nie możesz tu zostać. - Spojrzał na mnie poważnie, a ja zmarszczyłam brwi.

-O czym ty mówisz, Juggie? Czemu tu przyszedłeś? Przecież... Przecież... Ja cię... - Stałam stanowczo za blisko niego. Mogłam wyczuć zapach jego perfum. - O mój Boże, Jug, tak bardzo cię przepraszam, tak bardzo...

-Betts, uspokój się. - Złapał za moje nadgarstki i wtedy wstrząsnęło mną wspomnienie...

•••

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o głupotach. Nawet nie wiedziałam kiedy wylądowałam z głową na jego brzuchu.

-No wiesz, Juggie, twoje mięśnie są stanowczo za twarde. - Zaczęłam dźgać go po brzuchu, a on zwinął się ze śmiechu i złapał moje nadgarstki.

-Betts! - Powiedział ze śmiechem, kiedy już mnie unieszkodliwił. - Jesteś groźniejsza od dzikiego grizzly.

-Jego też byś tak trzymał za rączki?

-Nie, skupiałbym się bardziej na spierdalaniu przed jego paszczą.

-Ja też mogę cię ugryźć. - Powiedziałam i musnęłam zębami jego skórę na szyi. Zesztywniał i puścił moje ręce.

•••

Oddychałam głęboko, stojąc przed nim i lekko się chwiejąc.

-Jughead, co ty tu robisz? - Zapytałam, próbując zapanować nad drżeniem głosu.

-Zabieram cię stąd. - Powiedział stanowczo, ale ja zaczęłam kręcić głową.

-Ale nie, gdzie, ja muszę być w domu, jak on przyjdzie i mnie nie będzie, to mnie zabije i nie... - Złapał mój podbródek i zmusił do popatrzenia sobie w oczy.

-Nie zostawię cię tu. Widziałem cię na ulicy. Z tymi wszystkimi siniakami. Widziałem, jak kulejesz. Wiem, że cię katuje i nie zamierzam mu na to więcej pozwalać.

-Jug, nie... Ja po prostu nie mogę. Za bardzo się go boję. Myślisz, że nie próbowałam uciekać? Ale zawsze mnie znajdywał albo sama wracałam, bo nie miałam własnych pieniędzy, a nikt mnie nie chciał zatrudnić do pracy. To się po prostu nie uda. Nigdy się nie udawało, a ja nie chcę się tobą wysługiwać.

-Przestań. Nie wyjdę stąd bez ciebie. Więc albo pójdziesz ze mną, albo poczekamy na jego powrót. - Założył ręce na piersi i popatrzył na mnie gniewnie. - Więc jak?

Złapałam się za głowę. Jughead. Mój Jughead. Przyszedł po mnie. W końcu będę mogła wyrwać się z tego strasznego życia... Nigdy więcej nie zobaczyć tej zapijaczonej mordy. Przestać się bać o własne życie. A Jug się stąd nie ruszy. Był zawsze tragicznie uparty, a jak Archie go tutaj zobaczy, to mu coś zrobi. A na to nie zamierzałam pozwolić. Wyminęłam chlopaka i w milczeniu wyjęłam z szafy dużą torbę. Zaczęłam wrzucać do niej byle jak ciuchy.

-Pomóc ci? - Usłyszałam za plecami. Skinęłam głową.

-Wrzuć wszystko, co jest na tych dwóch półkach. - Wskazałam palcem, a sama zajęłam się biurkiem i dokumentami na nim. USG mojej córeczki. Wszystkie listy, które pisałam do Juga. Ważniejsze urzędowe pisma.

Kiedy skończyłam, rozejrzałam się nieprzytomnie po pokoju. Czy chcę wziąć coś jeszcze? Co jeszcze?

-Betts. - Podskoczyłam ze strachu, kiedy Jug położył mi rękę na ramieniu. - Przepraszam. - Dodał szybko.

-Nie... Nic się nie stało. Już... Ja... Już... Jestem gotowa.

-To chodźmy. Ja wezmę tą torbę. - Odetchnęłam głęboko i wyszłam z pokoju, lekko utykając. Przechodząc przez kuchnię wzięłam ze skrytki wszystkie pieniądze, które miałam wydzielone na zakupy. Zawahałam się, ale podniosłam wysoko brodę, ściągnęłam obrączkę i zostawiłam na stole. Nie mogę mieć przy sobie czegoś, co w tak drastyczny sposób przypomina o wcześniejszym zniewoleniu.

-Betts?

-Już idę. - Wyszłam na chodnik przed naszym domem. Zobaczyłam czarne BMW, stojące przy krawężniku. Wyglądało na nowe. I drogie. -To twoje?

-Mhm. - Jughead otworzył tylne drzwi i wepchnął tam torbę. - Siadaj. - Wskazał mi drzwi od strony pasażera. Kiedy znaleźliśmy się już w środku, rzuciłam ostatnie spojrzenie na miejsce, które przez długi czas było moim więzieniem.

Broken//BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz