I need you more than ever. {7}

3.5K 245 54
                                    

Biegłam brzegiem rzeki. Zamiast zarośli była tam jednak piaszczysta, szara plaża. Zakopywałam się w tym piachu do kostek, aż nagle ugrzęzłam. Za mną pojawił się ON. Krzyknęłam ze strachu, i zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dawało. Pociągnął mnie brutalnie za włosy, a potem... Pocałował. Mimo tego, że się go brzydziłam, oddałam pocałunek z niezwykłą pasją. Objął mnie i wyciągnął z piaskowej pułapki. Wiedziałam, że powinnam zacząć uciekać i się bronić, ale potem zauważyłam, że włosy, w które wplatam palce nie są rude, ale czarne.

•••

Cios w twarz. Kolejny. Tak jakby mój ból sprawiał mu przyjemność. Próbowałam wstać, ale przywiązał mi nogi do krzesła.

-Zaczynamy zabawę, kurwo...

•••

Siedziałam na łóżku, z twarzą mokrą od łez. Jeśli nawet od niego uciekłam, to na pewno nie zrobiły tego moje sny. Spojrzałam na zegarek stojący przy łóżku. 4.55. Już pewnie domyślił się, co zrobiłam. Pewnie teraz tłucze się po domu, rozbijając i rozwalając wszystko wokół. Pewnie mnie przeklina i wyzywa od najgorszych...

Zeskoczyłam z łóżka. Musiałam pomyśleć o czymś innym. Oderwać się od wspomnień o Archiem.

Otworzyłam delikatnie drzwi do mojego pokoju i wyszłam powoli na duży, przestronny korytarz. Zawahałam się przed pierwszymi drzwiami po mojej lewej stronie, ale w sumie Jug nie mówił, żeby nigdzie nie wchodzić...

To była zdecydowanie sypialnia Veronici. Cała w fioletach i czerniach, ale jednocześnie bardzo nowoczesna. Spodobały mi się szczególnie długie, fioletowe zasłony. Przesunęłam dłonią po materiale, ale nie czułam się w tym miejscu dobrze. Tak jakby cały czas ścigał mnie potępieńczy wzrok jego właścicielki. Wyszłam więc stamtąd, starannie zamykając za sobą drzwi.

Następny pokój, do którego weszłam, był garderobą, zapewne V. Ciuchy wisiały po obu stronach ścian, a pośrodku była wysepka z butami. Jako, że nie było to w gestii moich zainteresowań, szybko opuściłam to pomieszczenie.

Kolejne miejsce dużo bardziej przypadło mi do gustu. Wkroczyłam do dużej, przestronnej biblioteki. Półki były wykonane z ciemnego, dębowego drewna i mieściły setki książek. Przesunęłam palcami po niektórych tytułach. Gone with the wind, The windsom of sundays, Uncommon type. Muszę stąd coś pożyczyć. Stałam tak jeszcze dłuższą chwilę, zauroczona tym miejscem i zauważyłam w kącie duży fotel, stolik i lampkę do czytania. Pokój idealny.

To było ostatnie pomieszczenie po tej stronie domu. Poszłam na jego drugi koniec, gdzie znajdowały się tylko dwie pary drzwi. Otworzyłam pierwsze i zobaczyłam pokój, który był niewątpliwie gabinetem Juga. Po ładnym, mahoniowym biurku walały się sterty książek, na których leżał jego laptop. Szafki po obu stronach biurka były zapełnione dokumentami i książkami, które nie zasłużyły na honorowe miejsce. Uśmiechnęłam się lekko. To cały Jug. Nie umiał pracować w ładzie i porządku. Zawsze musiał mieć obok siebie niezły rozpiździec, bo to "pomaga mu się skupić". Tja!

•••

-Już wiem, jaki jest cel tego twojego rozpierdolu! Po prostu w taki sposób planujesz się mnie pozbyć! - Zawołałam, cały czas masując palec u stopy, którym uderzyłam o róg krzywo stojącej szafki. Zwaliłam z łóżka parę książek i się na nim wyciągnęłam.

-Betts Betts Betts. Myślałem, że doceniasz siebie bardziej. Byle szafka nie jest w stanie cię pokonać! Pamiętaj, jesteś zwycięzcą! - Powiedział, nie odrywając nawet oczu od laptopa. Rzuciłam w niego poduszką. - No co? - Wreszcie na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam:

-Przyszłam ci tylko powiedzieć, że Archie! TEN Archie Andrews! Zaprosił mnie na randkę! - Podskakiwałam z radości na łóżku, a z twarzy Jugheada od razu zniknął uśmiech. - No co? - Wykrzyknęłam, oburzona takim brakiem entuzjazmu. - Nie pogratulujesz mi?

-Ta... Tak. Serdecznie gratuluję. Ale teraz przepraszam, ale muszę się zająć tym referatem. - Zacisnął zęby i zaczął wściekle walić w klawiaturę, ale uznałam, że po prostu ma dziś zły humor. Ja też bym miała, przebywając w tak zagraconym miejscu.

•••

Przed następnymi drzwiami stałam najdłużej, bo spodziewałam się, czyj pokój za nimi jest. Wzięłam głęboki oddech i uchyliłam je lekko. Pomieszczenie, które zobaczyłam, imponowało wystrojem. Był on utrzymany w brązach i bielach. Jednak moją uwagę od razu przykuł on, leżący na wznak w ogromnym łożu. Mimowolnie podeszłam trochę bliżej, przyglądając się jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie i pogodnie, gdy spał. Czarne włosy opadły mu na oczy i miałam ochotę mu je poprawić, ale się powstrzymałam. Nagle zauważyłam na jego nadgarstku wytatułowane cztery czarne, nieregularne, poziome kreski. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co mogą znaczyć. Później jednak tylko wróciłam do kontemplowania jego idealnych rysów.

Wzięłam głęboki oddech i zdałam sobie sprawę, że już od paru minut mój brzuch boleśnie ściska się z głodu. Nie jadłam nic przez cały dzień, uznałam więc, że pójdę coś sobie znaleźć, bo inaczej jeszcze obudzę Juga tym burczeniem. Wyszłam z jego pokoju, dokładnie zamykając drzwi i udałam się na dół, do kuchni. Znalazłam w misie na stole jabłko i wgryzłam się w nie łapczywie. Sok zaczął mi ściekać po brodzie.

•••

Patrzyłam z rozbawieniem, jak radzi sobie, albo raczej nie radzi, z jedzeniem ogromnego burgera. Chyba największego, jakiego kiedykolwiek zamówił. I oczywiście na mój koszt.

-Kapie ci na bluzkę. - Poinformowałam go spokojnie, za wszelką cenę starając się utrzymać poważny wyraz twarzy.

-Hmpppmmnm. - Przewróciłam oczami, wyjęłam chusteczki i zaczęłam ścierać mu sos z koszulki. - Dzię... Dzięki. - Wreszcie przełknął. - Jedzenie burgera tej wielkości jest wyzwaniem nawet dla mnie.

-Dla ciebie wszystko jest wyzwaniem. - Pokręciłam z politowaniem głową i zaraz zapiszczałam, bo ubrudził mi sosem nos. - Ty idioto! Zniszczysz mi makijaż! - Krzyknęłam, wyjmując małe lustereczko i wycierając się dokładnie.

-I tak go nie potrzebujesz. - Wzruszył ramionami i wrócił do burgera.

•••

Boże, jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. Beztroska. Nawet apodyktyczna matka i ojciec tyran nie przeszkadzali mi tak bardzo, bo wiedziałam, że mam na kogo liczyć. Że Jughead zawsze będzie gotowy mi pomóc.

•••

-O mój Boże! Betts, co się stało? - Siedziałam zapłakana przed drzwiami jego przyczepy, kiedy tu podjechał swoim motocyklem. Kiedy tylko z niego zsiadł, podbiegłam i kurczowo się do niego przytuliłam. - Co jest? Znów rodzice? - Powiedział, mocno mnie obejmując. Tylko pokiwałam głową. - Chodź do mnie, jest zimno, a ty siedziałaś tu pewnie przez dłuższy czas... - Poprowadził mnie łagodnie do przyczepy i kazał usiąść na kanapie, a sam zrobił mi gorące kakao.

-Prze... Przepraszam, Jug, że tak do ciebie przyłążę, ale...

-Ejejej. Pamiętaj, że ja zawsze będę ci pomagał. Tak robią... Przyjaciele.

•••

Poczułam, że moje serce ściska poczucie winy. Wyrzuciłam jabłko zjedzone do połowy i poszłam do "mojego" pokoju. Kiedy usiadłam z powrotem na łóżku, zobaczyłam, że zarówno palce, jak i wnętrza dłoni mam poplamione krwią. Wtuliłam głowę w poduszkę i zaczęłam płakać z rezygnacji.

Broken//BugheadМесто, где живут истории. Откройте их для себя